Jeżdżę, więc jestem.


avatar Niniejszy blog rowerowy prowadzi Mateusz vel. Raven, który z pofabrycznej Łodzi pochodzi. Od początku 2009 roku (od kiedy prowadzi tutaj statystyki) przejechał 28483.21 kilometrów, w tym 4325.30 po wertepach. Jeździ ze średnią prędkością 19.69 km/h.
Inne informacje znajdziesz tutaj.
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi na Bikestats

Mój Skype

Mój stan

Ujeżdżany sprzęt

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Raven.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

Z fotkami i filmami

Dystans całkowity:14216.06 km (w terenie 3125.20 km; 21.98%)
Czas w ruchu:751:20
Średnia prędkość:18.92 km/h
Maksymalna prędkość:71.16 km/h
Suma podjazdów:6575 m
Maks. tętno średnie:153 (77 %)
Suma kalorii:12065 kcal
Liczba aktywności:291
Średnio na aktywność:48.85 km i 2h 34m
Więcej statystyk

Przejechane: 61.86 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 03:17 h
Średnia: 18.84 km/h
Maksymalna: 36.20 km/h

2012: skrót wydarzeń

Piątek, 28 grudnia 2012 | Komentarze #3

W pracy w sumie nuda. Nie pamiętam, kiedy ostatnio wypiłem tyle herbaty w ciągu jednego dnia. Po pracy jakoś tak wyszło, że wylądowałem na Pietrynie i akurat zaczynała się Masa Krytyczna, to od biedy pojechałem. Większość rowerowego bydła zapadła już w sen zimowy, więc nawet przyjemnie się w kolumnie jechało pomijając standardowe scysje i niecierpliwymi kierowcami. Zmarzłem niemiłosiernie (nie to tempo na takie temperatury), ale o dziwo załapałem się na szprychówkę! Po czym oddaliłem się do domu, nie marznąc dalej.
==================

Rok 2012 się kończy, więc podsumować z lekka by wypadało.

-12577km przejechanych (jeszcze miesiąc temu miałem nadzieję, że dobiję do 13k - trudno, może innym razem),
-3 wyjazdy w góry: Szczyrk, Międzygórze, Szczyrk po raz drugi;
w tym
-1 pamiętny zjazd z pamiętną glebą, której nie pamiętam. ;) W sumie, to był to mój pierwszy rowerowy wypadek z finałem w szpitalu. I oby ostatni. Fartownie był to mój pierwszy wyjazd z ochraniaczami na kolana.
-1 skasowany kask oraz pogięty blat w korbie (w związku z powyższym).

Podczas drugiego wyjazdu dostałem też kilka nowych ksywek, m.in.:
-Je***y koks (kiedy nie czekając na akcję ratowniczą, tylko pedałując prawie że jedną nogą okrążyłem górę dookoła);
-Inspektor Gadżet (z wiadomych względów).

Wycieczka roku:
-Objazd całego polskiego wybrzeża i zaliczenie wszystkich polskich latarń morskich, za co zostałem stosownie odznaczony.

Pojawił się nowy rower (i niestety inny rower odszedł).

Zapadł mi też w pamięć dzień, kiedy to przy -nastu stopniach na minusie zamarzł mi wentyl i nie mogłem zmienić dętki.

Ponadto pobiłem swój rekord prędkości (do tego na góralu): 71km/h. Przy okazji przypomniał się motyw z wierceniem na szybko mocowania do hamulca, czyli "Gdzie są kuw*a dziurki?!" ;)

I to chyba tyle z ciekawszych wydarzeń. A poza tym minął rok rowerowej kurierki, milion zużytych łańcuchów (co do zużytych łańcuchów, to szykuję małą niespodziankę - szczegóły wkrótce po nowym roku), wiele nowych znajomości oraz masa zakładanej rok wcześniej radości z jazdy. Pod względem rowerowym mijający rok uważam za jak najbardziej udany i do tego pełen przygód.
Oby kolejny był jeszcze lepszy, czego sobie i wszystkim czytającym ten tekst życzę!

//A tak na deser załączam zdjęcie mojej "super-mocnej herbaty" z dedykacją dla Siwego za idealne wyczucie czasu w momencie telefonowania do mnie (2 krotnie). :D

Marcin zadzwonił w momencie zalewania i tak się zamotałem, że nie wrzuciłem torebki z herbatą do kubka. :D © Raven




Przejechane: 35.73 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 01:43 h
Średnia: 20.81 km/h
Maksymalna: 36.50 km/h

Zostałem odznaczony!

Czwartek, 27 grudnia 2012 | Komentarze #2

Doczekałem się wreszcie swoich odznak miłośnika latarń morskich w związku z moim wakacyjnym wyczynem. Teraz mogę się oficjalnie lansować brązem, srebrem i dożywotnim bezpłatnym wstępem na wszystkie polskie latarnie morskie. ;)


//A w pracy było więcej siedzenia, niż jeżdżenia, bo połowa firm w Łodzi ma ferie świąteczne.




Przejechane: 29.47 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 01:29 h
Średnia: 19.87 km/h
Maksymalna: 33.30 km/h

Ostatni wpis?

Środa, 19 grudnia 2012 | Komentarze #0

Zwlekałem z dodaniem wpisu, co by się nie narobić na darmo. Ba.. W domu niemiłosierny bałagan z podobnych względów. A tu niespodzianka: 21.12.2012 nadszedł, świat się nie zawalił, komórki i komputery działają - dziwne.
Cóż, wpisy dodane, idę sprzątać.

Ale może nie powinienem chwalić dnia przed zachodem?

Btw, znalazłem nareszcie sposób na to, żeby herbata w pracy pozostała w niezmiennej postaci dłużej, niż do mojego wyjścia za drzwi. :)

Sposób na dziwne znaleziska - o dziwo działa. © Raven

A przebieg marny, bo jakoś tak wyszło, że zamiast kurierować na rowerze, to wylądowałem za kierownicą auta z pełną "paką". Kolejny poziom kurierskiego rozdziewiczenia zaliczony.

A w ogóle, to korzystając z okazji życzę wszystkim wesołego jajka, bo przed świętami już się na rower nie wybieram. :)




Przejechane: 67.70 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 03:24 h
Średnia: 19.91 km/h
Maksymalna: 35.60 km/h

Mokro

Poniedziałek, 17 grudnia 2012 | Komentarze #0




Przejechane: 61.02 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 03:14 h
Średnia: 18.87 km/h
Maksymalna: 34.30 km/h

Świnta idą!

Środa, 12 grudnia 2012 | Komentarze #2

Co się dzieje... Śnieg gęsto pada, w radiu co druga melodia, to jakiś świąteczny szlagier, pod marketami sprzedają choinki. Świnta za pasem.

Tylko czemu wszystko gra na jedno kopyto? Nuda. Ja bym chętnie w radiu usłyszał np. coś takiego (w sumie charakterem pasuje do mojego stosunku do świąt):


A poza tym, to niesamowita ciapa na drogach. Nie ma co się dziwić - ciepło się zrobiło, tylko -2st.

Co zrobić, żeby nie ufajdać błotem pośniegowym całej podłogi w biurze? Damian ma patent! © Raven




Przejechane: 70.02 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 03:39 h
Średnia: 19.18 km/h
Maksymalna: 34.50 km/h

Aale sie wyyebaueem!

Wtorek, 11 grudnia 2012 | Komentarze #6

Zimno, ślisko i w ogóle wszystko, co złe.

Kurs dostałem na ul. Rojną (tuż za Szczecińską). Dostarczyłem paczkę, wyjeżdżam z bramy (20-30m do skrzyżowania ze światłami). Patrzę: zielone. No to dzida! I na złość wtedy okazało się, że czarny asfalt na tym odcinku drogi wcale nie jest czarny dlatego, że jest mokry (w przeciwieństwie do wszystkiego białego wokół), tylko że pokryty jest tzw. "szklanką". No i zaczęły się jaja, mianowicie wyłączyła mi się kontrola trakcji, a rower postanowił pomknąć w sobie tylko znanym kierunku, do tego niekoniecznie prosto. Objawiło mi się to jako klasyczny "slow motion" z jedną myślą w głowie: ZARAZ ZGINĘ!
Ostatecznie koncertowo wyrżnąłem waląc kolanem w krawężnik, a plecakiem/barkiem/głową w śnieżny puch wywołując jego podmuch. Dodatkowo jakoś tak niefortunnie poleciałem, że guzik w słuchawce bluetooth się nacisnął, co wywołało bajeczny w tej sytuacji komunikat: CONNECTED! :D
A jak ogarnąłem co właściwie się stało i podniosłem głowę ze śniegu, to już było czerwone. :[

No ale jedna gleba to jakoś mało, prawda..?

Siedzę sobie w bazie, gadu gadu, pojadłem czegoś ciepłego, gorąca kawka. Cisza i spokój. Do czasu, aż krzesło na którym siedziałem zamieniło się w zapadnię, bym pół sekundy później siedział na płasko na podłodze z wytrzeszczem oczu i kubkiem w dłoni. Ale co najważniejsze: nie wylałem kawy! Się ma ten refleks i opanowanie w kryzysowych sytuacjach, co nie? :D

Drugą sytuację mam nawet uwiecznioną na fotce. Tyle, że kolega siedzący na przeciwko tak się śmiał i dławił kanapką, że nie był w stanie zrobić ostrego zdjęcia. :)

Normalnie dzień pod znakiem zamachów na moje życie.

Aaa.. Co by nie było, że ja tylko taka sceptycznie nastawiona maruda, to znalazłem jeden plus zimy! Mianowicie, kiedy kupię sobie mrożoną lasagne, to mogę ją wieźć w plecaku przez pół miasta, a mimo to jest dalej w takim stanie, jak w momencie wyjścia ze sklepu.




Przejechane: 84.12 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 04:04 h
Średnia: 20.69 km/h
Maksymalna: 36.00 km/h

Ujeżdżanie bałwanów czas zacząć

Poniedziałek, 10 grudnia 2012 | Komentarze #5

Bo jak inaczej nazwać rower po całym dniu jazdy w śniegu, jak nie bałwanem? Do tego przytył ładnych parę kilo. Małe demo na fotce poniżej.

Śnieżny róg między korbami © Raven




Przejechane: 68.15 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 03:29 h
Średnia: 19.56 km/h
Maksymalna: 34.70 km/h

Mikołaja nie ma :(

Czwartek, 6 grudnia 2012 | Komentarze #4

Albo mnie nie było dziś dane go spotkać. :(

Konserwacja samochodu w wersji dla skner © Raven




Przejechane: 68.14 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 03:19 h
Średnia: 20.54 km/h
Maksymalna: 34.50 km/h

Nadwyżki białej farby w ZDiT i inne drogowe debilizmy w rodem z Łodzi

Czwartek, 15 listopada 2012 | Komentarze #2

W przyrodzie równowaga musi być. Jak już łódzcy drogowcy coś naprawią, to zaraz muszą zrobić spieprzyć coś innego.

Zacznijmy od remontu reprezentacyjnej części ulicy Piotrkowskiej. Coś tam już zaczęli dłubać i w związku z tym ulicę na 2 odcinkach zamknęli. Teoretycznie. W praktyce wszyscy ci, co mogli wjeżdżać do tej pory nadal mogą to robić, tylko dokopano rowerzystom przez dostawienie znaków B-9.

W tym momencie tylko czekać, aż jakiś nadgorliwy niebieski złapie za bloczek mandatowy. A przykładowo co ja mam zrobić, jeśli jestem w pracy i mam dostarczyć przesyłkę w "zakazane miejsce"? Jechać nielegalnie, czy może ktoś mi wystawi identyfikator "A" (zezwolenie na wjazd wystawiane samochodom)? Po co to wszystko i gdzie tu logika? Więcej na ten temat na na Rowerowej Łodzi.

Druga rzecz: pojawiające się w przeróżnych miejscach pasy dla towerów. Jedna fajna rzecz, to pas namalowany na skrzyżowaniu Piotrkowskiej/Mickiewicza. Nareszcie ktoś o tym pomyślał i kończy się dezorientacja kierowców.
Reszta to jest jakaś błazenada. O ile kontrpasy na jednokierunkowych ulicach mają jeszcze jakiś sens, o tyle wytyczanie pasów gdzie się tylko da (czyt: gdzie jest szersza ulica) przy krawężnikach jest zwyczajnie GŁUPIE. W praktyce nic to nie zmienia oprócz tego, że zgodnie z prawem jestem zmuszony toczyć się takim pasem, na którym zawsze jest syf, kiła i mogiła. Z reszty jezdni wszelkie śmieci zmiatają pędzące samochody, a tu? Ciekawe też, co będzie zimą?
Albo na chodnikach, jak np. świeży twór na Kościuszki (odcinek od Zamenhofa od Mickiewicza). O krawężnikach, nierównościach i sensownym połączeniu z resztą infrastruktury już nikt nie pomyślał.


Ale na początku była mowa o równowadze, więc w tym wpisie też takowa musi być. Po tych żalach czas na coś pozytywnego.
Po 1: namierzyłem drugiego małego chłopca namalowanego na kamiennicy. Był vis a vis poprzedniego.


Po 2: wieczorem zrobiła się mgła. Potworna mgła, dosłownie w pół godziny powstało mleko w powietrzu.

Zdjęcia nie oddają dobrze rzeczywistości. Żeby zobrazować to, jaka faktycznie była widoczność dodam, że wracając wieczorem przez Limankę i chcąc ominąć rozkopany chodnik wjechałem do.. pergoli śmietnikowej. Przyznam: trochę się zdziwiłem. :)




Przejechane: 81.77 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 03:50 h
Średnia: 21.33 km/h
Maksymalna: 35.10 km/h

Dzień dobry, mieliśmy napadówkę.

Środa, 14 listopada 2012 | Komentarze #0

Sytuacja z dnia wczorajszego:
Siedzę sobie w biurze z dziewczynami. Chwila spokoju, nic się nie dzieje, nikt nie dzwoni. Znalazł się moment na kawkę, herbatkę, ciasteczko, etc.

Wnet zza drzwi wyłania się ubrany na czarno kark z logo pewnej firmy ochroniarskiej na ramieniu. Za nim wchodzi drugi. I tak stoją i dziwnie na nas patrzą - a my patrzymy na nich.

I nawiązał się dialog, zaczęliśmy my:

-Dzień dobry.
-Dzień dobry..? Mieliśmy "napadówkę".
-Eee.. U nas?!
-No tak.
-No nie.. [po chwili namysłu] Może to w firmie X?
-A to nie firma X?
-Nie. To po schodach do góry.
-Aaa.. To przepraszamy.


Ukłonili się i wyszli.