Jeżdżę, więc jestem.


avatar Niniejszy blog rowerowy prowadzi Mateusz vel. Raven, który z pofabrycznej Łodzi pochodzi. Od początku 2009 roku (od kiedy prowadzi tutaj statystyki) przejechał 28483.21 kilometrów, w tym 4325.30 po wertepach. Jeździ ze średnią prędkością 19.69 km/h.
Inne informacje znajdziesz tutaj.
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi na Bikestats

Mój Skype

Mój stan

Ujeżdżany sprzęt

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Raven.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2012

Dystans całkowity:1052.74 km (w terenie 60.50 km; 5.75%)
Czas w ruchu:53:47
Średnia prędkość:19.57 km/h
Maksymalna prędkość:35.40 km/h
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:65.80 km i 3h 21m
Więcej statystyk

Przejechane: 47.26 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 02:23 h
Średnia: 19.83 km/h
Maksymalna: 34.90 km/h

Taxi - kurs 293 - znowu powiało wiosną

Środa, 29 lutego 2012 | Komentarze #0

Pogody w kratkę ciąg dalszy, czyli powtórka z poniedziałku. Bardzo przyjemnie i ciepło. No i podobnie, jak w poniedziałek, ilość pracy odwrotnie proporcjonalna do ilości słońca. :/

Nie chciałbym w to niespodziewanie wpaść:

Łódź, ul. Fabryczna, przy Kilińskiego © Raven




Przejechane: 81.15 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 03:59 h
Średnia: 20.37 km/h
Maksymalna: 32.80 km/h

Taxi - kurs 292 - pogodowa kaszana

Wtorek, 28 lutego 2012 | Komentarze #3

Co by się zbytnio optymistycznie nie nastawiać pogoda się schrzaniła.
Najpierw śnieg, potem deszcz. Przemokłem niemiłosiernie.
Po pracy wio na kolejne z rzędu zajęcia na prawo jazdy. Elegancko się sączyłem przez 1,5h, przez co mniej elegancko zatopiłem pół sali. Nikt mi uwagi bezpośrednio nie zwrócił, ale widziałem ten mord w oczach. :P

Patenty i patenciki, czyli jak to zrobić, żeby mieć suche stopy w czasie mokrej pogody © Raven




Przejechane: 44.93 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 02:08 h
Średnia: 21.06 km/h
Maksymalna: 32.80 km/h

Taxi - kurs 291 - powiało wiosną

Poniedziałek, 27 lutego 2012 | Komentarze #2

Powiało wiosną. Niby 1 kreska powyżej zera, ale niebo bezchmurne, słonko świeci, wiatr niewielki. Baja. :)

Namierzyłem i sfociłem dziury, w które ostatnio wpadłem, kiedy były pod powierzchnią wody.

Łódź, ul. Kasprzaka, przy Makro © Raven

Łódź, ul. Siewna, przy Verze © Raven




Przejechane: 79.16 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 04:05 h
Średnia: 19.39 km/h
Maksymalna: 33.60 km/h

Taxi - kurs 290

Czwartek, 23 lutego 2012 | Komentarze #0

Paskudna pogoda. Od rana mżawka/deszcz, wiatr chce łeb urwać, ulice zamienione w potoki.
Dostałem poczwórny kurs w jedno miejsce, w efekcie czego jechałem z garbem godnym wielbłąda. Dodając do tego konkretne wietrzycho, miotało mną jak szatan. Później było już spokojniej, nawet padać przestało.




Przejechane: 67.86 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 03:28 h
Średnia: 19.57 km/h
Maksymalna: 33.30 km/h

Taxi - kurs 289

Środa, 22 lutego 2012 | Komentarze #0

"ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód"
...a pod tymi wodami.. No właśnie, pod wodą nie wiadomo było czego można się spodziewać. Niby człowiek jeździ w większości tymi samymi szlakami, na pamięć zna większość większych dziur w mieście, a mimo to może się zdziwić. Najpierw zdziwiłem się na Kasprzaka (przy Makro), paskudne uczucie. Pomijam wszystkie mniejsze epizody, bo za wiele ich było. Wisienką na torcie był epizod wieczorny, gdym do miejsca zamieszkania wracał. Miejsce akcji: ulica Siewna, przy Verze, przy cmentarzu, przy lesie. Ulica niczym jedna wielka rzeka (dosłownie, w jednym miejscu wody do połowy łydki). Jechałem sobie standardowym slalomem, gdyż wiedziałem gdzie jest jaka pułapka i..
kosmos mi się zawiesił i zobaczyłem wszystkie gwiazdy!
Rąbnięcie po nadgarstkach, bliżej niezidentyfikowany metaliczny dźwięk. Aż się zatrzymałem, żeby zobaczyć, czy nic nie pękło. Na szczęście na obręczy tylko z jednej strony delikatny wgniocik i jakimś cudem nie złapałem gumy.

Skąd tam się ten krater wziął i kiedy powstał - nie wiem.




Przejechane: 66.06 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 03:21 h
Średnia: 19.72 km/h
Maksymalna: 33.30 km/h

Taxi - kurs 288

Wtorek, 21 lutego 2012 | Komentarze #0

Nowy łańcuch. Kupiłem sobie jeszcze 2 na zapas.

A w ogóle to mokro, odwilż.




Przejechane: 20.02 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 01:03 h
Średnia: 19.07 km/h
Maksymalna: 31.50 km/h

Taxi - kurs 287

Poniedziałek, 20 lutego 2012 | Komentarze #0

Wredne katarzysko zawzięcie próbowało mnie udusić, ale ja byłem twardy i z nim walczyłem m.in. kroplami do nosa. Mimo wszystko odpuściłem sobie grubszą jazdę i pozostałem w rezerwie. Stąd marny przebieg, bo tylko jeden kurs zrobiłem.

A i przypomniało mi się zdarzenie sprzed kilku dni, o którym chyba nie wspomniałem.
Jadę sobie jadę Kilińskiego i z impetem wyprzedza mnie kombi. A to kombi wyprzedza drugie kombi (z jeszcze większym impetem). I co się dzieje?
JEB! TRZASK! I fontanna szkła w powietrzu.
Lustereczko, powiedz przecie,
Cóż Ci się stanie, gdy inne Cię zmiecie?

Kategoria 0-50km, Kurierka, Na twardo, Solo



Przejechane: 61.87 km
w tym teren ~5.00 km

Czas: 03:11 h
Średnia: 19.44 km/h
Maksymalna: 32.10 km/h

Taxi - kurs 286

Czwartek, 16 lutego 2012 | Komentarze #0

Już bez opadów śniegu, w nocy drogowcy uporali się z tym, co już spadło. Pozostała warstwa śnieżno-błotnej brei, ale na to rady nie ma. Nie było źle, tylko większość moich miejsc parkingowych została zasypana.

Zasypało mi miejsca parkingowe © Raven

Jakość zdjęcia godna kalkulatora, ale ciemno było.




Przejechane: 68.42 km
w tym teren ~50.00 km

Czas: 04:16 h
Średnia: 16.04 km/h
Maksymalna: 32.60 km/h

Taxi - kurs 285 - śnieżny armagedon

Środa, 15 lutego 2012 | Komentarze #3

..czyli zima ponownie zaskoczyła drogowców! :D
Wychodząc rano z domu dostałem dzikiego napadu śmiechu. A dlaczego? Po kolei..
Jak to na wojnie bywa, wróg bywa przebiegły. Kiedy wydaje nam się, że odpuścił - znienacka atakuje inną bronią. Z tegoroczną zimą jest podobnie. Najpierw mamy piękną pogodę, potem atakują arktyczne mrozy. Mrozy ustały, słońce wyszło, ludzie poczuli wiosnę i.. zima ponownie zaatakowała swoją drugą potężną bronią: ŚNIEGIEM!
Pierwszą przesyłkę miałem odebrać z punktu +/- 2km od domu. Ponad połowę tej trasy pokonałem na piechotę, w śniegu do połowy łydki. Ogółem na mieście totalny paraliż komunikacyjny. Wszędzie gigantyczne korki, w których samochody TOCZĄ SIĘ i ślizgają w kilkucentymetrowej warstwie śniegu. Kierowcy wychodzą z siebie, ludzie tłoczą się na przystankach brnąc po kostki w błocie, puste autobusy stoją w korkach, tramwaje niby jakoś sobie radzą dopóki jakiś inteligent nie zaparkuje na torach i nie zablokuje kilku linii na raz tworząc szynową kolejkę jeszcze bardziej blokującą miasto (no bo tramwaj na bok nie zjedzie). Z punktu widzenia rowerzysty dzień pełen wyzwań: od kombinacji którędy jechać (autentycznie momentami nie wiedziałem..) do rozmyślania w stylu "jak przejechać przez Rondo Lotników i przeżyć?". Dlaczego? A no dlatego, że sterowność roweru w takich warunkach przypomina sterowność deski snowboardowej. Nieziemsko ślisko i niebezpiecznie. Mało tego, rower oblepiony śniegiem jak bałwan przybrał ładnych parę kilo na wadze, tak więc siła potrzebna do jego ruszenia jest niewspółmierna do prędkości przemieszczania się. A nawet jak już się człowiek rozpędzi, to zaraz trzeba wytracać prędkość, żeby nie przydzwonić w samochód, albo żeby samochód z tyłu nie przydzwonił w nas, kiedy rower wbrew naszej woli zaczyna jechać w bliżej nieokreślonym kierunku. Do pewnego momentu jest to nawet zabawne, potem już uśmiech z twarzy znika i przemienia się w walkę o przetrwanie. Mimo wszystko jednak poruszaliśmy się po mieście najsprawniej patrząc z przerażeniem na to co dzieje się wokoło i wzbudzając jeszcze większą, niż zwykle sensację.

Po południu było trochę lepiej, bo trakcja została odzyskana, za to pojawiły się tony błota pośniegowego - sam nie wiem, co gorsze.

Pod wieczór znowu spadł śnieg i znów miasto prawie stanęło w miejscu. Żeby zobrazować to, jak było ślisko powiem tylko, że jak jechałem na Zielonej i mocniej powiało z boku, to czułem jak mnie ściąga. Na Srebrzyńskiej nie byłem już w stanie ruszyć z miejsca i musiałem telepać się wydeptaną ścieżką, w której miejscu kiedyś był chodnik.

A w ogóle, to jak cały dzień jeździłem po mieście tak napotkane pługo-piaskarko-solarki mógłbym policzyć na palcach. No to
GDZIE DO K***Y NĘDZY SĄ WSZYSTKIE PŁUGI?!
Je też zasypało?! Jak swego czasu spadło pół centymetra śniegu, to pługi były dosłownie WSZĘDZIE, a teraz? Nie wiem, może miałem aż takiego pecha i wszystkie mnie omijały. Nie liczę tych w wersji mini kursujących po większych chodnikach przy głównych arteriach i w okolicach parków, bo tam o dziwo w miarę dawali radę, brawo!

Już oblepiony, lecz jeszcze nieświadomy tego, co czeka dalej © Raven

Miejska migawka, czyli kibole w słusznej (?) sprawie © Raven

Klakson? Jaki klakson.. © Raven

Odśnieżać rower przed jazdą - w pale się nie mieści © Raven

Gdzie jest rower? © Raven

Najlepiej odśnieżona ulica w Łodzi (Piotrkowska, deptak) © Raven


Zalałem spory kawałek piwnicy, kiedy wieczorem z suszarką i patykiem odchudzałem rower z kilogramów zbitego śniegu.
A i zrozumiałem co miał na myśli Czeczen, kiedy mówił o wyciąganiu szprychówek zimą - jakbym nie zobaczył, to bym nie uwierzył, że za nimi potrafi się zebrać taki wielki ciężki śniegowy dysk.




Przejechane: 83.12 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 04:08 h
Średnia: 20.11 km/h
Maksymalna: 31.00 km/h

Taxi - kurs 284

Wtorek, 14 lutego 2012 | Komentarze #1

Na łódzkich Stokach, jak to na stokach - na co bardziej stromych uliczkach można zjeżdżać na nartach. :)

A w ogóle to dziwnie ciepło.

Zdjęcia spłaszczają rzeczywistość - tam było nieźle pod górę. I do tego nierówno i ślisko. © Raven