Jeżdżę, więc jestem.


avatar Niniejszy blog rowerowy prowadzi Mateusz vel. Raven, który z pofabrycznej Łodzi pochodzi. Od początku 2009 roku (od kiedy prowadzi tutaj statystyki) przejechał 28483.21 kilometrów, w tym 4325.30 po wertepach. Jeździ ze średnią prędkością 19.69 km/h.
Inne informacje znajdziesz tutaj.
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi na Bikestats

Mój Skype

Mój stan

Ujeżdżany sprzęt

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Raven.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2011

Dystans całkowity:799.10 km (w terenie 153.50 km; 19.21%)
Czas w ruchu:40:34
Średnia prędkość:19.70 km/h
Maksymalna prędkość:53.07 km/h
Suma podjazdów:667 m
Maks. tętno średnie:130 (65 %)
Suma kalorii:2085 kcal
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:26.64 km i 1h 21m
Więcej statystyk

Przejechane: 50.86 km
w tym teren ~15.00 km

Czas: 02:27 h
Średnia: 20.76 km/h
Maksymalna: 47.76 km/h

Grotniki po ciemku? Czemu nie.. :)

Poniedziałek, 30 maja 2011 | Komentarze #0

Kolejna wycieczka z cyklu Nie ma czasu w dzień, to jeździ się w nocy. Jako, że do późna w pracy, to nawet nie myślałem o żadnej konkretniejszej jeździe na rowerze, a już w ogóle, że przekręcę 50km. "Pomiędzy jednym klientem, a drugim" Szczepan puszcza hasło: "Rower, dzisiaj, wieczór!". No i cóż ja mogłem odpowiedzieć? :) Przy okazji pojawia się Siwy z Izką, tak więc grupa chętnych się powiększyła. Tuż po pracy dostaję telefon z propozycją pojeżdżenia po okolicach Grotnik. Trochę daleko, ale co tam. Zbiórka w Zgierzu około godziny 23. Ze Sławkiem umawiam się na 22:15, dojeżdżam na 22:30, wyruszamy kolejne 5min później. Straty czasowe trzeba było nadrobić, więc ogień. W Zgierzu tak nam się fajnie i dość szybko jechało, że lawirując pomiędzy TIRami (a właściwie oni pomiędzy nami) przegapiłem McDonald'sa, za którym mieliśmy skręcić.. 5 km ekstra, ale przyjemnie było. Jeszcze chwila błądzenia i w końcu ekipa w komplecie.

Kawałek po lesie i zapada decyzja o zamianie lampek pomiędzy Marcinem i Izą. Jako, że nie szło mu to przekręcanie, po kilku ziewnięciach w końcu ruszamy, by.. się zatrzymać - złapał gumę. Tak dmuchnął wymienioną dętkę, że ta z hukiem wybuchła. :P Ratuję go przed zabawą w wyklejanki dętką za 5zł i jedziemy. Fajne kręte ścieżki, dużo korzeni i gałęzi strzelających spod kół, trochę błota, nawet bagienko jakieś się znalazło, a na koniec spory piaszczysty kawałek. Przyjemna wycieczka z elementami grozy (vide: tajemnicza kobieta z latarką, która nagle wyszła z lasu), ani się obejrzeliśmy i wybiła 1 w nocy, a Sławek rano do pracy, więc odwrót.

Z powrotem, na wylotówce tak, jak i na początku noga dobrze podawała. Padły mityczne słowa "Dawaj, trzeba poprawić średnią" i rekreację szlag trafił. :) Ile fabryka dała, kawałek nawet pod TIRa udało się podczepić.

Kolejny udany spontan. Szkoda tylko, że nie wziąłem opaski od pulsometru, bo odczyty mogły by być ciekawe.

Kombinacje oświetleniowe © Raven

Ledwo las i już powietrza brak © Raven

Czym spuścić powietrze z dętki? No jak to czym: kolczykiem! © Raven

Utracone dzieciństwo zostało odzyskane? © Raven

Ekipa w komplecie © Raven





Przejechane: 12.71 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 00:36 h
Średnia: 21.18 km/h
Maksymalna: 32.20 km/h

Taxi - kurs 154

Poniedziałek, 30 maja 2011 | Komentarze #0

Upał.

Kategoria 0-50km, Na twardo, Solo



Przejechane: 19.50 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 00:55 h
Średnia: 21.27 km/h
Maksymalna: 33.80 km/h

Taxi - kurs 153

Niedziela, 29 maja 2011 | Komentarze #0

Ruszenie się z domu pod pretekstem umycia roweru (tym razem drugiego).
A i Celinkę odwiedziłem.

Kategoria 0-50km, Na twardo, Solo



Przejechane: 67.95 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 03:23 h
Średnia: 20.08 km/h
Maksymalna: 35.40 km/h

Taxi - kurs 152 - Masa (prawdziwie) Krytyczna

Piątek, 27 maja 2011 | Komentarze #17

Dzień pod znakiem problemów. Pominę tutaj wcześniejsze krzywe akcje w pracy, wychodzę i.. tak, a jakże by inaczej: pada. Jeden pozytywny aspekt, to to, że mam nowe tylne koło w Vitaminie. Zmieniłem je, opakowałem się i w drogę kierunku Portu Łódź do koleżanki złożyć jej nowy rower (przyjechał standardowo w pudle). Gdyby był też w stanie standardowym (na zasadzie przykręcić koło i pedały, przekręcić kierownicę i podregulować przerzutki/hamulce) było by spoko i bez stresu (o 18 Masa). Ale nie. Przyjechał w stanie masakrycznym - praktycznie wszystko do skręcenia. Chyba najszybciej skręcony i wyregulowany przeze mnie rower. :P Ale wyrobiłem się i grzałem czym prędzej po Celinkę, by udać się na wspomnianą imprezę. Po drodze zaliczam szlifa na skrzyżowaniu (ze zbyt dużym impetem zacząłem się rozpędzać na mokrym asfalcie i tylne koło zaczęło mnie wyprzedzać. Wstaję, otrzepuję się, gacie lekko przetarte. Kij, jadę dalej. Dobrze, że dostawczak za mną bez problemu wyhamowuje nie zrównując mnie zupełnie z tym przeklętym mokrym asfaltem.
Buła w jedną rękę i na Masę. Miało być jak zawsze. Miało...

W pewnym momencie zaczyna padać, coraz mocniej. Zatrzymujemy się w celu opakowania w coś przeciwdeszczowego. Wnet potem włączamy się z powrotem w kolumnę. Ja bez problemu. Zaraz słyszę trzask. Odwracam się, a tam coś w rodzaju rowerowego karambolu. Okazało się, że kiedy Irma włączała się do ruchu jakaś dziewczyna z impetem w nią wjechała (ostatecznie poszkodowane tylko one dwie). Kto winien - nie oceniam, bo zdarzenia nie widziałem. Zwlekamy się grupką kilku osób na trawnik. Irma siada i.. nie wstaje. W głowie się kręci. Tamta laska też jakaś obita, ale chodzi. I się wścieka. Rowery całe, tylko w tym drugim uwalona tylna lampka. Podjeżdżają ratownicy medyczni (PCK na rowerach) z panią doktor oraz jeden niebieski. Po oględzinach wezwana karetka. W międzyczasie w imieniu i za prośbą Irminy przepraszam drugą poszkodowaną, proponuję ewentualną naprawę roweru (stwierdziła wtedy, że rower jest OK, tylko lampka kaputt) i podarowuję tylną lampkę z Trabanta Celinki. Przyjeżdża pogotowie, opakowują ją na sztywno i zabierają. Tamta laska wraca na rowerze.
Odholowuję drugi rower, by potem udać się do szpitala.

Zdążyłem przejechać tempem "średnioszybkim", bo z 2 rowerami przez całe miasto, zjeść zapiekankę, zrobić zakupy, dojechać do szpitala znowu przez kawał drogi, a ta.. leży na wznak usztywniona kołnierzem jak leżała (nawet jej nie rozpakowali z zielonego ortalionowego ogórasa), lekarze sobie gadają, a pielęgniarki piją kawkę i przeglądają wiadomości na WP (dojrzałem logo strony). Nosz k***a mać! Gdy minęły 3h od przywiezienia przyjeżdża karetka, by zabrać ją tak, jak leżała do drugiego szpitala (tu jej na ortopedii lekarz nie chce). Wnet przyjeżdża jeszcze Szczepan z obstawą i rusza za karetką (z centrum aż na Stoki). Ja jadę również - tyle, że rowerem. Po drodze zaliczam 2 inne szpitale nie mogąc trafić do właściwego, który znajdował się na większym zadupiu, niż się spodziewałem.
Dotarłem. Nie wiem, ile to trwało, ale jak wszedłem ona.. no oczywiście: leży jak leżała. Tu przynajmniej coś się dzieje. Przybyła też policja z "balonikiem". Wyszło na to, że chłop tej drugiej (nagle odumiała się chodzić, na wózku ją wieźli) zawiadomił organy ścigania. Zeznania jednej strony, drugiej i nagle rower, który był sprawny rzekomo okazuje się wręcz zmasakrowany (oczywiście dorzuciłem też swoje 3 grosze do policyjnego notatnika). Wyłudzaczka wychodzi o własnych siłach (cud, nie?), Irma po prześwietleniu zostaje wreszcie puszczona wolno. Z karnecikiem na 500zł za spowodowanie kolizji drogowej.
Pikanterii i komizmu całej sytuacji nadaje fakt, że całość działa się na imprezie, która powinna zrzeszać i jednoczyć rowerzystów. Trochę się poobijały, ale szkód większych w sumie nie było. Rozjechaliśmy się, by po kilku godzinach spotkać się w szpitalu i nagle zarówno rower, jak i właścicielka połamane i nie wiadomo, co jeszcze. Ciekawe, czy pozew o odszkodowanie wpłynie.
Żenada, no ale jak to ktoś ładnie ujął:
Są rowerzyści i.. Bikerzy.


A samej Masy przejechaliśmy tyle:




Przejechane: 21.95 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 01:05 h
Średnia: 20.26 km/h
Maksymalna: 35.40 km/h

Taxi - kurs 151

Czwartek, 26 maja 2011 | Komentarze #0

Kategoria 0-50km, Na twardo, Solo



Przejechane: 33.51 km
w tym teren ~10.00 km

Czas: 01:50 h
Średnia: 18.28 km/h
Maksymalna: 38.74 km/h

Manewry na poligonie

Środa, 25 maja 2011 | Komentarze #0

Na przekór pierdzielonej komisji WKU na której miałem wątpliwą przyjemność kwitnąć bezczynnie prawie 4h zaraz potem pojechałem się odstresować na.. były poligon. Kilka kółek po lesie oraz zbudowanym tam torze dla aut zdalnie sterowanych i po krótkim telefonie byłem w drodze po kolejnych dwóch wojaków: Celinkę i Szczepana. W międzyczasie puściłem hasło: "ognisko". No to jeszcze kilka telefonów, ale nikt z poinformowanych nie mógł/nie chciał [niepotrzebne skreślić], więc zostaliśmy w składzie sztuk trzech. Do sklepu po kiełbachę, chlebek, musztardę, ketchup i wio.
Pokręciliśmy się trochę, po czym zaczęliśmy szukać miejsca na ognisko. Sławek namierzył zorganizowaną przez kogoś innego ogniskową miejscówkę, więc długo szukać nie musieliśmy.
Mimo powrotu w niecałych 7st. Celsjusza (oj ciężko było się zebrać..) wieczór baardzo udany.

Wyścig ze z góry znanym zwycięzcą © Raven


Samozwańczy drwale © Raven

Poison w świetle ogniska © Raven

Grzejemy tyłki © Raven


HZ=36%
FZ=24%
PZ=22%




Przejechane: 14.86 km
w tym teren ~2.50 km

Czas: 00:36 h
Średnia: 24.77 km/h
Maksymalna: 41.43 km/h

Pucu pucu (help!)

Wtorek, 24 maja 2011 | Komentarze #21

W jednym konkretnym celu: wykąpać rower po ostatniej błotnej zabawie.

Ma ktoś patent, czym i jak wyczyścić białe siodełko, żeby znów było BIAŁE?

Płyn do naczyń jest OK, ale.. no właśnie nie zmywa do końca, całość sukcesywnie szarzeje, wręcz (aż przez gardło nie chce mi to przejść..) żółknie minimalnie przez tą szarość. Końca świata nie ma, ale może ktoś wie, jak przywrócić śnieżną biel? Próbowałem odrobinę CIFem (mleczko), ale ma niefajne drobinki i nie chcę zmatowić siodła. Przemknął mi przez myśl wybielacz (taki, jak do prania), tylko nie wiem, jak pokrycie na taki specyfik zareaguje. Ma ktoś jakieś sprawdzone sposoby?

Kategoria 0-50km, Na twardo, Solo



Przejechane: 20.15 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 01:04 h
Średnia: 18.89 km/h
Maksymalna: 32.50 km/h

Taxi - kurs 150

Poniedziałek, 23 maja 2011 | Komentarze #0

Kategoria 0-50km, Na twardo, Solo



Przejechane: 35.26 km
w tym teren ~10.00 km

Czas: 02:24 h
Średnia: 14.69 km/h
Maksymalna: 38.93 km/h

Śliska sprawa

Niedziela, 22 maja 2011 | Komentarze #3

Mieliśmy gdzieś jechać za dnia, ale pogoda, a właściwie jej brak skutecznie pokrzyżowała nam plany, więc pojechaliśmy wieczorem, już po ciemku. Wymyśliłem sobie, że może by tak objechać łódzkie lotnisko? Dawno tam nie byłem, to trza by zobaczyć, co się pozmieniało (tj. jak bardzo się rozbudowało). Spodziewałem się, że po takiej ulewie, jaka była ze 2h wcześniej będzie na tych terenach mokro, błotniście i ślisko, ale nie pomyślałem, że aż tak. :P Nie obyło się bez efektownych gleb..
Ja vs. Celinka
1:2

..ale i tak było fajnie.
Miejscami kałuże błotne dosłownie do połowy koła, plask plask, w pewnym momencie można było zapomnieć o wpinaniu się w pedały (zablokowane błotem). Zabawa przednia. Podskakując na wybojach (a co za tym idzie migocząc konkretnie światłem zza płotu lotniska) musiałem chyba zainteresować Straż Graniczną, bo w pewnym momencie wyjechało nam na przeciw spore terenowe auto z kilkoma chłopa w środku. Zatrzymali się, poświecili chwilę reflektorami, zawrócili i pojechali dalej. Nie spodziewali się rowerzystów? :P

Mokra trawa i błoto były sprytniejsze © Raven

Nieplanowana przeprawa © Raven

Tryb nożny: ON © Raven

Soczysty błotny placek © Raven

"Koci koci łapci!" © Raven

Nie to nie - pojedziemy dookoła. © Raven

Błoto na SLXie większego wrażenia nie robi © Raven


HZ=18%
FZ=1%
PZ=0%
Jak widać tempo baaaaaaardzo rekreacyjne.




Przejechane: 12.60 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 00:34 h
Średnia: 22.24 km/h
Maksymalna: 33.60 km/h

Taxi - kurs 149

Sobota, 21 maja 2011 | Komentarze #0

Kategoria 0-50km, Na twardo, Solo