Jeżdżę, więc jestem.


avatar Niniejszy blog rowerowy prowadzi Mateusz vel. Raven, który z pofabrycznej Łodzi pochodzi. Od początku 2009 roku (od kiedy prowadzi tutaj statystyki) przejechał 28483.21 kilometrów, w tym 4325.30 po wertepach. Jeździ ze średnią prędkością 19.69 km/h.
Inne informacje znajdziesz tutaj.
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi na Bikestats

Mój Skype

Mój stan

Ujeżdżany sprzęt

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Raven.bikestats.pl

Archiwum


Przejechane: 35.47 km
w tym teren ~5.00 km

Czas: 02:48 h
Średnia: 12.67 km/h
Maksymalna: 44.62 km/h

Japońscy turyści po torturach w murzyńskiej chacie

Wtorek, 1 kwietnia 2014 | Komentarze #0

Ekipa się rozdziela. Kamil, Ela i Bartek pojechali na kolejnego tripa jak gdyby nigdy nic, a ja zostalem z Izą i Marcinem. Dzień rozpoczęty od domowego serwisu amortyzatora, do którego musieliśmy się dobierać od dupy strony z powodu niedoboru narzędzi. Ostatecznie Wujo Marcin błysnął pomysłowością i doświadczeniem, co pozwoliło przywrócić uginacz do życia.

Zmęczenie zmęczeniem, ale tyłki nas bolały niemiłosiernie. Pierwotnie mieliśmy nie ruszać się w ogóle, ale w końcu Iza nas przekonała, że trzeba się trochę rozjeździć. Założeniem był totalny relaks i zrobienie miliona zdjęć. + co kilka kilometrów postoje na korekcję ustawienia siodła Marcina. Ja za to marzyłem o lodach, niestety wszystkie napotkane budki były zamknięte. Tam poza sezonem 99% lokacji jest zamknięta. Mijamy kilka fajnych miejsc, m.in. coś na kształt publicznej pływalni. Z tą różnicą, że zamiast basenu było morze, a zamiast szafek coś na kształt wychodków. Żeby było ciekawiej, każdy z nich miał drzwi w innym kolorze.

Jakoś tak wyszło, że postanowiliśmy pojechać do Sibeniku i tam coś zjeść. Rzeczona miejscowość zaskoczyła nas urokliwym labiryntem uliczek wokół wysokich kamiennic budowanych bez żadnego ładu i składu. Fajnie to widac na tracku GPS, jak krążyliśmy w te i nazad. Przepytaliśmy kilkoro przypadkowych przechodniów i w końcu trafiamy do małej knajpki przy przystani. Tam na wieść, że chcemy zjeść coś innego, lokalnego, obsługująca nas pani dostała takiej zajawki, że w końcu dostaliśmy dania, których nie było w karcie. :) Do końca nie wiem, co to było za mięso i co było dodane do tego ryżu, ale całość była świetna. A do tego szklanka świeżo przyrządzonej lemoniady. Polecam.

Nasza posiadłość
Nasza posiadłość © Raven
Kamienista plaża
Marcin i jego nowy przyjaciel
Marcin i jego nowy przyjaciel © Raven
Mewy lub inne mewopobne ptaki
Zzieleniał
Siesta time
Kolorowe kredki
Kolorowe kredki © Raven
Po drugiej stronie wody był Sibenik. To dalej, niż wygląda na pierwszy rzut oka
Yabba Dabba Doo!
Yabba Dabba Doo! © Raven
Można dostać klaustrofobii
Można dostać klaustrofobii © Raven
Oto kościół
Oto kościół © Raven
Nie ma to jak trawnik na dachu
Nie ma to jak trawnik na dachu... © Raven
Zarośnięta ściana
...i ogród na ścianie © Raven
Co się gapisz leszczu?
Tam mieszkają ludzie, serio
Tam mieszkają ludzie, serio © Raven
2 ważniaki
Iza i jej ośmiornica
Iza i jej ośmiornica © Raven

"Zrób nam fajne zdjęcie", czyli mistrz drugiego planu w akcji © Raven

Route 2 542 309 - powered by www.bikemap.net

Kilometrów wyszło więcej, niż zamierzaliśmy zrobić, ale przez rozłożenie w czasie nie było tego tak czuć. To dobrze, bo nie wiedzieliśmy, co nas czeka dnia następnego...


HOT EDIT: Chwilę po publikacji sam się upomniał o szyderę, więc niech ma:
Wszyscy się zmieścili oprócz niego
Wszyscy się zmieścili oprócz Marcina i jego (za)długiej rurki © Raven
;-)

Kategoria 0-50km, Croatia 2014, GPS, Kilkudniowa zadyma, Na twardo, W towarzystwie, Z fotkami i filmami


<< Poprzedni wpis: Czarna seria 11 i pół
>> Następny wpis: Piekielna droga do nieba
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!