Jeżdżę, więc jestem.


avatar Niniejszy blog rowerowy prowadzi Mateusz vel. Raven, który z pofabrycznej Łodzi pochodzi. Od początku 2009 roku (od kiedy prowadzi tutaj statystyki) przejechał 28483.21 kilometrów, w tym 4325.30 po wertepach. Jeździ ze średnią prędkością 19.69 km/h.
Inne informacje znajdziesz tutaj.
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi na Bikestats

Mój Skype

Mój stan

Ujeżdżany sprzęt

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Raven.bikestats.pl

Archiwum


Przejechane: 61.87 km
w tym teren ~5.00 km

Czas: 03:11 h
Średnia: 19.44 km/h
Maksymalna: 32.10 km/h

Taxi - kurs 286

Czwartek, 16 lutego 2012 | Komentarze #0

Już bez opadów śniegu, w nocy drogowcy uporali się z tym, co już spadło. Pozostała warstwa śnieżno-błotnej brei, ale na to rady nie ma. Nie było źle, tylko większość moich miejsc parkingowych została zasypana.

Zasypało mi miejsca parkingowe © Raven

Jakość zdjęcia godna kalkulatora, ale ciemno było.




Przejechane: 68.42 km
w tym teren ~50.00 km

Czas: 04:16 h
Średnia: 16.04 km/h
Maksymalna: 32.60 km/h

Taxi - kurs 285 - śnieżny armagedon

Środa, 15 lutego 2012 | Komentarze #3

..czyli zima ponownie zaskoczyła drogowców! :D
Wychodząc rano z domu dostałem dzikiego napadu śmiechu. A dlaczego? Po kolei..
Jak to na wojnie bywa, wróg bywa przebiegły. Kiedy wydaje nam się, że odpuścił - znienacka atakuje inną bronią. Z tegoroczną zimą jest podobnie. Najpierw mamy piękną pogodę, potem atakują arktyczne mrozy. Mrozy ustały, słońce wyszło, ludzie poczuli wiosnę i.. zima ponownie zaatakowała swoją drugą potężną bronią: ŚNIEGIEM!
Pierwszą przesyłkę miałem odebrać z punktu +/- 2km od domu. Ponad połowę tej trasy pokonałem na piechotę, w śniegu do połowy łydki. Ogółem na mieście totalny paraliż komunikacyjny. Wszędzie gigantyczne korki, w których samochody TOCZĄ SIĘ i ślizgają w kilkucentymetrowej warstwie śniegu. Kierowcy wychodzą z siebie, ludzie tłoczą się na przystankach brnąc po kostki w błocie, puste autobusy stoją w korkach, tramwaje niby jakoś sobie radzą dopóki jakiś inteligent nie zaparkuje na torach i nie zablokuje kilku linii na raz tworząc szynową kolejkę jeszcze bardziej blokującą miasto (no bo tramwaj na bok nie zjedzie). Z punktu widzenia rowerzysty dzień pełen wyzwań: od kombinacji którędy jechać (autentycznie momentami nie wiedziałem..) do rozmyślania w stylu "jak przejechać przez Rondo Lotników i przeżyć?". Dlaczego? A no dlatego, że sterowność roweru w takich warunkach przypomina sterowność deski snowboardowej. Nieziemsko ślisko i niebezpiecznie. Mało tego, rower oblepiony śniegiem jak bałwan przybrał ładnych parę kilo na wadze, tak więc siła potrzebna do jego ruszenia jest niewspółmierna do prędkości przemieszczania się. A nawet jak już się człowiek rozpędzi, to zaraz trzeba wytracać prędkość, żeby nie przydzwonić w samochód, albo żeby samochód z tyłu nie przydzwonił w nas, kiedy rower wbrew naszej woli zaczyna jechać w bliżej nieokreślonym kierunku. Do pewnego momentu jest to nawet zabawne, potem już uśmiech z twarzy znika i przemienia się w walkę o przetrwanie. Mimo wszystko jednak poruszaliśmy się po mieście najsprawniej patrząc z przerażeniem na to co dzieje się wokoło i wzbudzając jeszcze większą, niż zwykle sensację.

Po południu było trochę lepiej, bo trakcja została odzyskana, za to pojawiły się tony błota pośniegowego - sam nie wiem, co gorsze.

Pod wieczór znowu spadł śnieg i znów miasto prawie stanęło w miejscu. Żeby zobrazować to, jak było ślisko powiem tylko, że jak jechałem na Zielonej i mocniej powiało z boku, to czułem jak mnie ściąga. Na Srebrzyńskiej nie byłem już w stanie ruszyć z miejsca i musiałem telepać się wydeptaną ścieżką, w której miejscu kiedyś był chodnik.

A w ogóle, to jak cały dzień jeździłem po mieście tak napotkane pługo-piaskarko-solarki mógłbym policzyć na palcach. No to
GDZIE DO K***Y NĘDZY SĄ WSZYSTKIE PŁUGI?!
Je też zasypało?! Jak swego czasu spadło pół centymetra śniegu, to pługi były dosłownie WSZĘDZIE, a teraz? Nie wiem, może miałem aż takiego pecha i wszystkie mnie omijały. Nie liczę tych w wersji mini kursujących po większych chodnikach przy głównych arteriach i w okolicach parków, bo tam o dziwo w miarę dawali radę, brawo!

Już oblepiony, lecz jeszcze nieświadomy tego, co czeka dalej © Raven

Miejska migawka, czyli kibole w słusznej (?) sprawie © Raven

Klakson? Jaki klakson.. © Raven

Odśnieżać rower przed jazdą - w pale się nie mieści © Raven

Gdzie jest rower? © Raven

Najlepiej odśnieżona ulica w Łodzi (Piotrkowska, deptak) © Raven


Zalałem spory kawałek piwnicy, kiedy wieczorem z suszarką i patykiem odchudzałem rower z kilogramów zbitego śniegu.
A i zrozumiałem co miał na myśli Czeczen, kiedy mówił o wyciąganiu szprychówek zimą - jakbym nie zobaczył, to bym nie uwierzył, że za nimi potrafi się zebrać taki wielki ciężki śniegowy dysk.




Przejechane: 83.12 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 04:08 h
Średnia: 20.11 km/h
Maksymalna: 31.00 km/h

Taxi - kurs 284

Wtorek, 14 lutego 2012 | Komentarze #1

Na łódzkich Stokach, jak to na stokach - na co bardziej stromych uliczkach można zjeżdżać na nartach. :)

A w ogóle to dziwnie ciepło.

Zdjęcia spłaszczają rzeczywistość - tam było nieźle pod górę. I do tego nierówno i ślisko. © Raven




Przejechane: 61.58 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 03:06 h
Średnia: 19.86 km/h
Maksymalna: 33.60 km/h

Taxi - kurs 283 - ciekawostki

Poniedziałek, 13 lutego 2012 | Komentarze #5

Radio Planeta, Radio Eska, Radio Łódź, Radio Planeta.. Pozwiedzałem. :)

Wszystko było miodzio do czasu powrotu do domu. Zdążyłem się odmeldować i obrać odpowiedni kurs powrotny, żeby usłyszeć złowrogi syk. Nie mogłem wymacać w oponie winowajcy, więc odpaliłem latarkę zajrzałem i.. i chciałbym zobaczyć swoją minę w momencie znalezienia tego:

Dziurawiąca ciekawostka w oponie © Raven


A na deser zagadka:
Co to jest? © Raven

Na zdjęciu może tego tak nie widać, ale to jest WIELKIE. Pierwsza myśl: porzucone lądowisko dla statku kosmicznego. Druga myśl: niedokończony silos rakietowy. :D Niestety obie teorie wzięły w łeb, zaraz po zauważeniu, że owa konstrukcja w znacznej części jest drewniana.




Przejechane: 59.57 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 03:06 h
Średnia: 19.22 km/h
Maksymalna: 32.60 km/h

Taxi - kurs 282 - no to przesolone

Czwartek, 9 lutego 2012 | Komentarze #4

W nocy spadło kilka milimetrów śniegu, także, standardowo, na drogach i nie tylko pojawiło się kilka ton soli. Białe, normalnie wszystko białe! :O

Cud solny, czyli czarne staje się białe © Raven

A i tak znajdują się w mieście miejsca potwornie śliskie, które wszyscy mają w dupie, o!




Przejechane: 75.67 km
w tym teren ~1.50 km

Czas: 03:42 h
Średnia: 20.45 km/h
Maksymalna: 34.30 km/h

Taxi - kurs 281 - zagranicznie

Środa, 8 lutego 2012 | Komentarze #2

Ledwo zdążyłem wejść do bazy i słyszę:
"Rozgrzany? Chcesz od razu jechać?"
Dokąd? A jakże! Do Zgierza! No to Gorący Kubek, kanapka i w drogę. Ledwo zdążyłem wyjechać z centrum i dzwoni telefon:
"Gdzie jesteś? [...] To wróć się na [...] i pojedziesz sobie od razu do Aleksandrowa."
Trochę mnie zmroziło na tą myśl, ale nie było tak źle. Pomiędzy Zgierzem i Aleksandrowem trochę sobie zaszalałem i wyglądało to mniej więcej tak: z lewej pole, z prawej pole, z przodu szuter, na górze słońce. Muzyka gra, jakoś dziwnie ciepło, ogółem jechało się fajnie.

Dalej już jazda lokalna.

Brakowało mi tego typu widoków © Raven

Wodno-lodowo-śnieżne wulkany © Raven




Przejechane: 71.78 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 03:40 h
Średnia: 19.58 km/h
Maksymalna: 32.90 km/h

Taxi - kurs 280 - na prochach

Wtorek, 7 lutego 2012 | Komentarze #0

W zeszłym tygodniu nałapałem się lodowatego powietrza i przez weekend organizm intensywnie mi o tym przypominał. Ja w podzięce za tę informację faszerowałem go Gripex'ami, Rutinoscorbin'ami, Strepsils'ami i tym podobnymi wynalazkami popijając różnymi rozgrzewającymi wynalazkami (od mleka z masłem po grzane piwo). Trochę przeszło, lecz wychodząc rano z domu czułem, że to będzie dłuuugi dzień. Na szczęście później było już lepiej.

W ogóle na dworze minus 10 stopni Celsjusza, a ludzie mówią, że jest ciepło. Co się dzieje z tym światem?!




Przejechane: 79.92 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 04:01 h
Średnia: 19.90 km/h
Maksymalna: 35.40 km/h

Taxi - kurs 279 - przeżyłem

Czwartek, 2 lutego 2012 | Komentarze #5

Termometr za oknem wskazuje -17 stopni. Jako, że z samego rana zwykle jest spokojnie, tak tym razem również zbytnio się nie śpieszę z wyjściem z ciepłego domu. Aż tu nagle, godzina 8:50, dzwoni kolega kurier: "Do 10 musisz dostarczyć przesyłkę z [tutaj nazwa pewnej pracowni protetycznej na Pomorskiej, przy Stokach], na Tuwima. Nie masz wyjścia, chłopaki też już pojechali. Jak się z 10-15min spóźnisz, to tragedii nie będzie.". No bez jaj... Ubieram się niczym strażak do pożaru, gnam na drugi koniec miasta i będąc tam o 9:45, po chwili zamieszania dowiaduję się, że.. kurs odwołany. :O Normalnie stanąłem jak wryty i zaniemówiłem.

Zrobiłem 2 inne kursy, zjechałem do bazy, zaparzyłem sobie gorącą herbatę, lekko przytępiony usadowiłem się wygodnie przy kaloryferze i ani myślałem się stamtąd ruszać. Jakiś swoisty "leser-mode" mi się włączył i co tylko mogłem, to oddawałem kolegom (w sensie kursy).

W końcu jednak trzeba było się trochę ruszyć i coś zarobić, więc pojechałem. Nie było tak strasznie, kursy w miarę się składały, ludzie we wszelkiej maści biurach/poczekalniach/przystankach patrzyli na nas jak na Supermanów (albo świrów, zależy kto i gdzie :P), spora część z nich wyrażając uznanie podnosiła na duchu i podpytywała jak to jest jeździć w taka pogodę. Do domu wróciłem, PRZEŻYŁEM, jest dobrze. Na ten tydzień mi wystarczy, w przyszłym ma być cieplej, choć brzmi to kuriozalnie w kontekście minusowej temperatury.

A i zrozumiałem, dlaczego bielizna termoaktywna jest taka droga. Kilka dni temu nabyłem z przeceny takowy wynalazek, dzisiaj wypróbowałem i z całą stanowczością stwierdzam, że jest to rzecz zaje*ista.




Przejechane: 84.37 km
w tym teren ~1.00 km

Czas: 04:10 h
Średnia: 20.25 km/h
Maksymalna: 35.00 km/h

Taxi - kurs 278

Środa, 1 lutego 2012 | Komentarze #6

Niby zimniej, niż dzień wcześniej, choć początkowe odczucia miałem odwrotne. Gorący Kubek w bazie, jeden kursik, drugi, jakoś idzie. No i zapada wyrok:
Andrzejów - Zgierz!"Twardym trza być!"- myślę sobie, lecz mina mi zrzedła, jak rzuciłem okiem na mapę i oszacowałem sobie dystans do pokonania (około 40 kilometrów). No cóż, tym razem ja, potem ktoś inny oberwie. Jadę. Paczkę odebrałem bez problemu, nawet zbytnio nie zmarzłem. No i teraz rozkmina jak najszybciej/najprościej dojechać do celu. Chwila dumania nad mapą, potem zaprzęgam do działania GPS, co by mi szybko przeliczył kilka wariantów trasy i podsunął ten najkrótszy. Najkrótszy wiódł przez zadupia (w domyśle: tam jest jeszcze bardziej zimno), więc wybieram opcję niewiele dłuższą, ale za to przez cieplejsze (buhaha!) miasto. Muzyka gra, ogień z butów, lecimy. Paczka dostarczona i chyba wtedy moje rezerwy ciepła się chyba skończyły. I nie tylko mnie, bo elektronika również zaczęła wariować. Napatoczyła mi się po drodze Biedronka (swoją drogą kiepskie ogrzewanie mają), to zajrzałem tam na batona i coś do picia.
Słońce zachodzi, trzeba wracać do Łodzi. Przy granicy mam dość. O ile brak czucia w palcach jest do przeżycia, tak kiedy zaczyna boleć, to znak, że jest źle, zacisnąć klamki hamulcowe ciężko. Widzę Shell'a, zatrzymuję się na gorącą kawę i odpoczywam chwilę w cieple wzbudzając żywe zainteresowanie kasjerki.
Pod swoje zimowe rękawice zakładam rękawiczki "szpitalne" (kolejny raz pokazały, że potrafią ratować życie) i turlam się do bazy.

Jak na jeden dzień mam dość. Gorąca herbata, kaloryfer, załatwienie jeszcze jednej, prywatnej tym razem, sprawy na mieście i do domu.

Mrożony mostek © Raven




Przejechane: 77.12 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 03:50 h
Średnia: 20.12 km/h
Maksymalna: 36.90 km/h

Taxi - kurs 277 - syberyjskie klimaty

Wtorek, 31 stycznia 2012 | Komentarze #2

Obawiałem się dwucyfrowego mrozu rodem z dalekiej Rosji, ale ubrałem grubszą bluzę i na początku nawet nie było tak źle. Ot gile w nosie zamarzają i tyle. Wszystko było OK, dopóki wszystko działało. Po pierwszym kursie wsiadam na rower i czuję, że przód mi "odpływa" - flak, miodzio. No ale nie ma co się załamywać, przecież mam zapas, nie? No i tu zaczęły się schody... Założyłem lateksowe rękawiczki, co by się zbytnio nie umorusać (przed mroźnym wiatrem też fajnie chroniły) i zabrałem się do roboty. Problem w tym, że miałem za mało powietrza, żeby jechać, za dużo, żeby podważyć oponę łyżką i wymienić gumę, a przy próbie spuszczenia resztek powietrza okazało się, że..
WENTYL ZAMARZŁ!Nic to, biorę toola, mały imbus i myślę sobie "się wciśnie". No i się wcisnęło. I tak zostało. Powietrze w środku też zostało. Łapy zdążyły mi już zmarznąć, czarna rozpacz po prostu. :[ Myślę: "trudno, mam zapas, więc uwalę kominek i tyle". No i gówno. Otóż, proszę Państwa, jak się okazuje wcale nie tak łatwo jest urwać kominek z wentylem w dętce! A przynajmniej mnie to się nie udało.
Wnet spotykam starego kumpla (ze 2 lata go nie widziałem), a ten miał przy sobie szwajcarski scyzoryk, który dał radę owy przeklęty kominek nadpiłować i powietrze wreszcie zeszło.

Do końca dnia na szczęście już bez większych problemów. Tylko dłonie przemarznięte.

Sposób na niepokorne pokrętło mikrofalówki, czyli taśma klejąca + apel bezpośredni © Raven