Jeżdżę, więc jestem.


avatar Niniejszy blog rowerowy prowadzi Mateusz vel. Raven, który z pofabrycznej Łodzi pochodzi. Od początku 2009 roku (od kiedy prowadzi tutaj statystyki) przejechał 28483.21 kilometrów, w tym 4325.30 po wertepach. Jeździ ze średnią prędkością 19.69 km/h.
Inne informacje znajdziesz tutaj.
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi na Bikestats

Mój Skype

Mój stan

Ujeżdżany sprzęt

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Raven.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

Z fotkami i filmami

Dystans całkowity:14216.06 km (w terenie 3125.20 km; 21.98%)
Czas w ruchu:751:20
Średnia prędkość:18.92 km/h
Maksymalna prędkość:71.16 km/h
Suma podjazdów:6575 m
Maks. tętno średnie:153 (77 %)
Suma kalorii:12065 kcal
Liczba aktywności:291
Średnio na aktywność:48.85 km i 2h 34m
Więcej statystyk

Przejechane: 21.40 km
w tym teren ~4.50 km

Czas: 00:53 h
Średnia: 24.23 km/h
Maksymalna: 41.52 km/h

Pracowo bidonowo

Wtorek, 24 sierpnia 2010 | Komentarze #4

Po drodze wracając jeszcze coś załatwić i na "integrację" ze starymi kumplami. ;)

A i nabyłem teoretycznie ideologicznie niesłuszny bidon. :) Będę używać w połączeniu z bukłakiem. Koszyk - Zefal. Flaszka - padło na B'Twina, bo koniecznie chciałem biały pod kolor hamulców. :P Dodatkowo cena nie razi, więc jakbym go zgubił, to bez stresu sprawię sobie nowy.
Dlaczego tak?
Po primo, że z bukłakiem sporo zamieszania i robiąc niekiedy dosłownie tylko kilka kilometrów nie chce mi się z nim bawić.
Po secundo, że czasami na dłuższych wycieczkach odczuwam jego brak, gdy nie ma gdzie na szybko przelać kupionego w przydrożnym sklepie Powerade'a (wywalać wsio z plecaka, żeby dostać się do wora to średnio wygodne rozwiązanie).
Poza tym mniej mycia będzie. Co prawda po kilku dniach z roztworu w bukłaku wychodzi niezłe winko, no ale picie alko w czasie jazdy niezbyt wskazane. ;)
A jak trza to domyć, to jest trochę zachodu. A tak do wora tylko woda, do bidonu coś izotoniczne i wio. Bez stresu o fermentację, jeśli wieczorem nie będzie mi się chciało resztek wylewać.

Nowy koszyk + bidon © Raven




Przejechane: 53.83 km
w tym teren ~25.00 km

Czas: 02:22 h
Średnia: 22.75 km/h
Maksymalna: 56.45 km/h

Samotnia

Sobota, 21 sierpnia 2010 | Komentarze #0

Niby tyle bikerów w Łodzi, a w sumie nie ma z kim pojeździć. Ten nie może, ten nie odbiera itd. :/ No to wyszło, że pojechałem sam.

Najpierw do pracy, potem z pracy, tempem niezbyt intensywnym. Makaronowy obiad, izotonik do bukłaka, pampers na dupę i w las. Naturalnie mój ulubiony, bo szybki, wąski i kręty niebieski szlak w Łagiewnikach. Pogoda w porządku: nie za zimno, nie za ciepło, trochę słonka i umiarkowany wiaterek. W czasie jazdy: pęd powietrza, szczypta adrenalinki, latające w powietrzu łamane na bieżąco patyki, strzelające spod opon kamienie. Wszystko tak, jak trzeba. ;]

Nie mogło obyć się także bez zjazdu "na zielonym". Nie żałowałem sobie zbytnio, toteż ogień przed siebie, a dopiero pod sam koniec intensywne hamowanie do zera.
Tarcze oczywiście jakby z pieca hutniczego wyjęte, ale hample dają radę. Niebo, a ziemia w porównaniu do poprzedniego zestawu. Epicon po rozgrzaniu też elegancko wybierał co tylko pod koło wpadło. Widocznie trza było mu trochę olej w tłumiku "przemieszać".

Ogółem sprzęt chodzi jak zegarek. Warto było trochę zainwestować. Poziom frajdy z jazdy: bardzo na +.

Samotnia © Raven

A i obiecana fotka całości na nowych częściach.
Poison po liftingu © Raven

Jakość lipna, bo komary jakieś niewyżyte. Powyższe zdjęcia i tak odkupione sporą ilością krwi.
Amen, idę spać...




Przejechane: 34.62 km
w tym teren ~8.00 km

Czas: 01:32 h
Średnia: 22.58 km/h
Maksymalna: 41.31 km/h

Nowe zabawki

Czwartek, 19 sierpnia 2010 | Komentarze #7

..czyli cykloza w stadium przewlekłym. Miała być tylko przerzutka, a wyszło jak zwykle. :P
Do kompletu doszła tylna zmieniarka + manetki SLX oraz hample - śliczne białe Deore 575. Tak mi wpadły w oko, że nie było innej opcji po prostu.

Napęd chodzi "na dotyk", biegi zmienia się bajecznie. W kwestii hamulców: bez docierania byłem w stanie postawić rower na koło - chyba wystarczy, jako pierwsza opinia. W prost mówiąc: z zakupów w 101% zadowolony.

No ale co po sprzęcie, jak się na nim nie śmiga..
Najpierw tydzień stał czekając na reanimację (nie doczekał się w związku z gorączką przedwyjazdową i nawałem roboty), potem tydzień bykowałem się nad morzem, a teraz tydzień czekałem na nowe części. Wreszcie się udało.

Co do dzisiejszej jazdy, to miało być tylko do pracy, a wykręciło się ponad 30km. Ponadto do domu wróciłem z wyprostowanym hakiem przerzutki (nie było tragedii, ale szkoda mi było nowej zmieniarki, toteż podjechałem wyprostować), nowym (zapasowym) hakiem oraz okazyjnie kupionymi sterami FSA ZS3. Pierwsze wrażenie? "Zamontowali mi wspomaganie kierownicy!" :D No ale stare były już prawie całkowicie zajechane, więc nie ma co się dziwić.

Napęd SLX © Raven

Deore BR-m575 © Raven

Nowa kompozycja kokpitu © Raven

//Rowerek jakoś tak nabrał również wizualnej mocy. Jak go ochrzczę w terenie, to się wstawi jakąś całościową fotkę.

[EDIT] Jeszcze jedno.. Ma ktoś na zbyciu biały kapsel do sterów?




Przejechane: 55.00 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 01:57 h
Średnia: 28.21 km/h
Maksymalna: 59.00 km/h

Uniejów - Łódź

Środa, 28 lipca 2010 | Komentarze #3

Nie wziąłem windstoppera i to był mój błąd. Rozpadało się nieźle. Deszcz + wiatr + planowany wyjazd wakacyjny, to niezbyt dobra mieszanka. W związku z obawą o przeziębienie przebłysnęła myśl, żeby zostawić rower i wrócić do domu busem (wszak jutro trza udać się do pracy). Na szczęście myśl o utracie rowerowej reputacji skutecznie mnie od tego pomysłu odwiodła.

Okazało się, że początkowa delikatna mżawka to ściema i zanim opuściłem miejscowość startu już miałem całą d**pę mokrą. Pierwsze 20km = lot, a nie jazda. Wiatr z boku jakoś specjalnie nie przeszkadzał. Dobra nuta w słuchawkach i mielenie do przodu z wysoką kadencją. Tylko krople wody spływały na boki po okularach.

Jakieś 5-7km przed Parzęczewem pewne auto wyrównuje ze mną prędkość i otwiera szybę (parka na oko 20-kilka lat). Gość pyta mnie o drogę do jakiejś jednostki wojskowej, czy coś. Stwierdziłem, że niestety nie jestem w stanie mu pomóc, bo ja nie tutejszy. Moje dodatkowe wyznanie, że jestem z Łodzi wywołało zadławienie się siedzącej obok dziewczyny konsumowanym pączkiem. Pomyśleli pewnie, że jakiś wariat, ale fajnie to wyglądało. :P

Dalej jakoś się kręciło, już nie tak fajnie, jak na początku. Tuż przed Aleksandrowem postój przy sklepie, gdyż zabrakło mi izotonika, a po co się męczyć o suchej gębie. Dopiero po spojrzeniu w domu w lustro zrozumiałem, dlaczego ludzie w sklepie tak dziwnie na mnie patrzyli...

Ma twarz po deszczowym pokonaniu trasy Uniejów-Łódź © Raven

Kurde, niby tylko szosa i woda, więc skąd tyle błota?!




Przejechane: 55.00 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 02:17 h
Średnia: 24.09 km/h
Maksymalna: 55.00 km/h

Łódź - Uniejów

Wtorek, 27 lipca 2010 | Komentarze #0

Kurs do Mojej. Do Gminy Parzęczew drogowa masakra: albo asfaltowy ser szwajcarski, albo, jeśli już jest równo wyprzedzają na centymetry. Dalej niby lepiej, ale konkretny wmordewind skutecznie zatruwał mi życie aż do końca. + przez całą drogę mżawka, u celu zamieniająca się już w tzw. kapuśniaczek.

Mój Poison trochę dziwnie wygląda na slickach. Z resztą nie tylko wygląda, ale i się prowadzi: niby szybko, ale już się jakoś zbytnio nie poszaleje. To trochę tak, jakby drapieżnikowi założyć kaganiec. Nie będę płakał, gdyż szosa, to nie jest moja domena.

Wjazd do Uniejowa © Raven




Przejechane: 86.39 km
w tym teren ~50.00 km

Czas: 04:14 h
Średnia: 20.41 km/h
Maksymalna: 57.88 km/h

Pielgrzymka

Czwartek, 22 lipca 2010 | Komentarze #0

Czas się nawrócić. Stary znajomy zaproponował rowerową pielgrzymkę do Palestyny i Nowej Jerozolimy. Czemu nie? :D

Mimo niemiłosiernego upału noga nieźle podawała. Pierwszy szczytny cel osiągnięty został w miarę szybko. Niestety brak było tablic z nazwą miejscowości. Szkoda, jedna kozacka fota mniej. Patrząc na mapę: z drugim punktem już gorzej. Ale mielimy! Przelotowo 25-35km/h, w porywach do przeszło 50. Dopiero gdzieś w okolicy 50'ego kilometra dopadł mnie kryzys w stylu "pier@#$e - nie jade!". Na szczęście pokrzepiony ciachem i Powerade'em z pobliskiego sklepu zmieniłem zdanie. Kolejne kilometry trochę nudne, nawet mi się ziewnęło.

Widząc w oddali tablicę z nazwą docelowej miejscowości zgodnie krzyknęliśmy "Alleluja!". Do tego okazało się, że obok stoi pokaźnych rozmiarów przydrożna kapliczka (widoczna na zdjęciu satelitarnym). No to szybkie modły i aparaty w ruch.

Dalej już tylko pozostaje wrócić do domu, czyli z górki. Teoretycznie. Kawał uwalonej piachem polnej drogi dość nas wymęczył. Dodatkowo co jakiś czas przejeżdżające kombajny "wpychały" nas w pole.
Omijając, jak tylko się dało, asfalty jakoś dotarliśmy do Łodzi.

Jak to zwykle na pielgrzymkach bywa: hektolitry potu i, obowiązkowo, krew musiały się polać (jakiś dziwny krzak mnie zaatakował).
Do domu dotarłem wykończony, cały uwalony mieszaniną piasku, potu i zboża, które chętnie przyklejało się do nas w czasie eksploracji pól, oraz opalony na brąz. Naturalnie "po kolarsku", czyli ręce (do połowy przedramienia) i nogi (do połowy uda), z wyłączeniem stóp i dłoni.

Nowa Jerozolima © Raven

Siakieś pole © Raven

Żwirownia © Raven

Żwirownia © Raven

Poison nad przepaścią © Raven

Siakieś dziwne badyle © Raven

Wycieczka udana. Czekam na nowe propozycje "egzotycznych" miejscowości do odwiedzenia w regionie łódzkim.

P.S. W Emilii robota przy budowie bramek autostradowych wre. Zrozumiałe: łatwa kasa czeka. Szkoda, że nie idzie im tak dobrze przy budowie nowych dróg. No ale w końcu z tego się $$ nie wydoi..




Przejechane: 18.93 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 00:47 h
Średnia: 24.17 km/h
Maksymalna: 48.06 km/h

Dzień, jak codzień + bonus

Wtorek, 20 lipca 2010 | Komentarze #7

Do pracy i z pracy.

A teraz mała ciekawostka serwisowa.
Widziałem już w życiu wiele rzeczy, ale pierwszy raz.. dętkę 28" upchniętą do koła 26 w góralu. I nawet ładnie zawinięta. Polak potrafi! :D

Ciekawostka serwisowa © Raven




Przejechane: 17.28 km
w tym teren ~5.00 km

Czas: 00:46 h
Średnia: 22.54 km/h
Maksymalna: 44.79 km/h

Umyłem rower!

Piątek, 16 lipca 2010 | Komentarze #2

Niby błoto jest pro, ale na mieście wszystkie maszyny lśnią, a tu mnie taki syf.. Zmotywowałem się i złapałem za szlauch. :P

A z rowerowania, to do pracy i z pracy, zahaczając jeszcze po drodze o MaxxBike'a w celu zakupienia Brunoxa. Mała puszeczka, ale bardzo wydajne toto- poprzedni długo mi służył. Ee.. Znaczy: psikał.

Czystszy niż łza © Raven

Fota kiepska, bo na szybko komórką. Nie chciało mi się szukać aparatu, a trza było uwiecznić ten wielki moment. Znając życie, to kolejny takie prędko się nie powtórzy. :D

[EDIT] Teraz jest jeszcze czystszy, bo wypolerowałem wszystko, łącznie z oponami. Kurde.. Nowy wózek normalnie. ;)




Przejechane: 34.29 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 01:20 h
Średnia: 25.72 km/h
Maksymalna: 41.52 km/h

Różne sprawy

Czwartek, 8 lipca 2010 | Komentarze #0

Już wieczorem (nawet późnym). Na spotkanie, do pracy, na imprezę.. A i pierwszy raz miałem okazję jechać tramwajem z rowerem. :D

Pierwszy raz z rowerem w tramwaju © Raven




Przejechane: 22.11 km
w tym teren ~5.00 km

Czas: 01:43 h
Średnia: 12.88 km/h
Maksymalna: 40.50 km/h

Rowerowanie & opalanie

Wtorek, 29 czerwca 2010 | Komentarze #0

Czyli plaża w Arturówku, z Moją. Milutko, słoneczko świeci, tempo wycieczkowe, ale przygód (i lotów..) nie zabrakło - na jednej nodze widać nawet ślad po zębatce korby. :P Ogólnie fajnie. ;)

Opalanie © Raven