Jeżdżę, więc jestem.


avatar Niniejszy blog rowerowy prowadzi Mateusz vel. Raven, który z pofabrycznej Łodzi pochodzi. Od początku 2009 roku (od kiedy prowadzi tutaj statystyki) przejechał 28483.21 kilometrów, w tym 4325.30 po wertepach. Jeździ ze średnią prędkością 19.69 km/h.
Inne informacje znajdziesz tutaj.
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi na Bikestats

Mój Skype

Mój stan

Ujeżdżany sprzęt

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Raven.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

Z fotkami i filmami

Dystans całkowity:14216.06 km (w terenie 3125.20 km; 21.98%)
Czas w ruchu:751:20
Średnia prędkość:18.92 km/h
Maksymalna prędkość:71.16 km/h
Suma podjazdów:6575 m
Maks. tętno średnie:153 (77 %)
Suma kalorii:12065 kcal
Liczba aktywności:291
Średnio na aktywność:48.85 km i 2h 34m
Więcej statystyk

Przejechane: 117.56 km
w tym teren ~70.00 km

Czas: 06:32 h
Średnia: 17.99 km/h
Maksymalna: 55.05 km/h

Zielone zaliczenie

Sobota, 9 lipca 2011 | Komentarze #4

"Jutro zielony szlak w PKWL, miejsce i czas zbiorki do ustalenia, wchodzisz w to?"
SMSa o takiej treści dostałem w piątek rano od Xanagaza. Po krótkiej weryfikacji, czy mam być tego dnia w pracy odpowiedziałem, że wchodzę.

Nazajutrz, na miejscu zbiórki stawiam się ja, Xanagaz i spóźniony Silenoz. Dołącza też do nas przypadkowo spotkany niejaki Piotrek (jak się później okazało, w połowie wycieczki musiał zawrócić).

Nie byłbym sobą, gdybym, nie napomknął o pewnej nieprzyjemnej rzeczy, a mianowicie sytuacji pod znanymi łódzkimi kasztanami, gdzie to się umówiliśmy. Jako, że była to godzina 10, w sobotę, tak więc jak zwykle zbierają się tam lokalne koksy na trening. Jak się pojawiłem około 9:50 na miejscu było bodajże 2. Przez 10 kolejnych minut zebrało się ich ze dwudziestu, a przywitał się... jeden! Reszta tylko patrzyła z pogardą na "tych z innej bajki". Teraz czas na pointę: byli to szosowcy.. Nie lubię wrzucać wszystkich do jednego worka (bo zawsze znajdą się wyjątki), ale do większości "asfaltowców" mam po prostu awersję biorąc pod uwagę, jak bardzo są zadufani w sobie i swoich błyszczących karbonowych, pozłacanych, (etc, etc..) zabawkach. Nie pisałbym tego, gdyby to był pierwszy raz, ale taka sytuacja spotkała mnie już kilkakrotnie, co jest właściwie nie do pomyślenia w środowisku MTB. To jest norma, czy tylko w Łodzi tak jest?
To tyle tak na marginesie, oczywiście nie chcę tutaj nikogo urazić oraz szufladkować, bo zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy są tacy sami. Peace, love & understanding. No.. Może z małymi wyjątkami.

Wracając do wycieczki: ruszamy. Kierunek: Kaloryfer, a na nim Triss. W kompletnym składzie, uzbrojeni w 2 mapy i GPS ruszamy na podbój zielonego szlaku, miejscami dosłownie zapomnianego, lecz to tylko dodawało fun'u całej eskapadzie, gdyż urozmaicało ją o przeprawy przez bagna/gęste pola/zarośnięte lasy.
Całość ze szczegółami opisał Tomek:
http://xanagaz.bikestats.pl/530842,Zielony-szlak-i-inne-atrakcje.html
Ja tylko uzupełnię to o małą relację foto.

Odwrotu nie ma, tak więc przejść jakoś trzeba © Raven

Bo domowe żarcie to podstawa: ryż z serkiem © Raven

Heroiczna wspinaczka, bo nie chciało się iść dookoła © Raven

Smarowane oliwą z pierwszego tłoczenia © Raven

Wesoło przez pole... © Raven

...i trochę mniej wesoło © Raven

Tajemne metody komandosów: wiązanie włosów zbożem © Raven

"Gdzie dalej?" "Jak to gdzie? Prosto!" © Raven

Zasłużona wyżerka © Raven

Trochę wody dla ochłody © Raven

Jak nie ma gdzie umyć, to trzeba wywietrzyć :P © Raven

Twierdził, że nie przejdzie - zmienił zdanie na widok obiektywu © Raven

Finalne grillowanie © Raven


Zielony szlak zaliczony!

HZ=45%
FZ=31%
PZ=10%

P.S. Myślałem, że to ja jestem marudny, ale poznając Silenoza poczułem się dowartościowany. :D




Przejechane: 14.73 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 00:41 h
Średnia: 21.56 km/h
Maksymalna: 31.70 km/h

Taxi - kurs 179 + ciekawostki

Piątek, 8 lipca 2011 | Komentarze #15

Kilka foto-ciekawostek.

Na potwierdzenie tezy, że nieskończone są tylko wszechświat i głupota ludzka:

Łódź, Real, Poison Curare (na pokładzie m.in. RS Pike) + linka za 15zł © Raven

Swoją drogą ciekawy jestem, czy wrócił rowerem, czy butolotem. Idąc dalej, tropem rzeczywistości serwisowej:
Zabytkowy mechaniczny licznik na piaście © Raven

Pytanie za 100pkt: Co to jest za wentyl? © Raven

Wybaczcie, że zdjęcia mają jakość godną kalkulatora, ale tylko komórkę miałem pod ręką.




Przejechane: 36.54 km
w tym teren ~11.50 km

Czas: 01:58 h
Średnia: 18.58 km/h
Maksymalna: 36.36 km/h

Na godzinkę

Czwartek, 7 lipca 2011 | Komentarze #0

Godzina dość późna, zmęczony po pracy, ale trza było się gdzieś ruszyć, zrobić cokolwiek, byle nie siedzieć przed komputerem. Telefon do Irmy i w drogę. Najpierw na obiad do Maca, a potem trasa, można rzec, standardowa. Jako, że ta dawno nie siedziała na rowerze, to tempo było baaaaaardzo spokojne.

Małe art foto: Potęga korozji © Raven

Na zadupiu mgliście © Raven




Przejechane: 163.23 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 06:48 h
Średnia: 24.00 km/h
Maksymalna: 49.44 km/h

Operacja: Jeziorsko

Wtorek, 28 czerwca 2011 | Komentarze #10

Wytyczne misji:
Cel: Zbiornik Jeziorsko
Kilometrarz: 150+
Nawierzchnia: Utwardzona
Przewidywany czas: Od "jak wstanę i się wybiorę" aż do zmroku
Liczebność: 1

Godzina 9:06 wyruszam w kierunku Rąbienia, uzbrojony w banany, batoniki i ponad 2l Isostara. Pierwsze 20km w ramach rozgrzewki, lajtowo, potem prędkość rośnie. Muzyka gra (przy takim wiejskim klimacie i gładkim asfalcie, to nawet "Złotych Przebojów 101,3" dobrze się słucha - przynajmniej dopóki jest zasięg), prędkość przelotowa w okolicach 25-30km/h. Do ponad 70 kilometra licznik wskazuje średnią 27km/h, oby tak dalej, noga podaje. Jakoś tak lekko się jedzie, za lekko. W końcu docieram do celu (prawie punkt 12:00). Namierzam znajomą plażę (raz już tam byłem) i rozbijam mały obóz, co by chwilę odpocząć, pogapić się w wielką wodę i popstrykać. Bez napinki, w końcu do tej plaży dążyłem.

Ruszam dalej, betonowe płyty trochę dają się we znaki, ale nie ma tragedii. Jest zapora, wieje masakrycznie. Pstrykam trochę fotek i kieruję się w stronę Uniejowa. I tutaj droga przez mękę: nie dość, że pod górę, to jeszcze porywisty wiatr prosto w mordę. :/ W pobliskim sklepie uzupełniam zapasy o 2 banany, bułę i Snickersa, w międzyczasie na liczniku, w opcji "Trip Dist" pojawia się 5 cyrf (z tego dwie po przecinku) - teraz "z górki". Za Uniejowem, w okolicach 110km pojawia się kryzys, który szybko przybiera chyba najgorsze znane stadium, tj. "Pier***ę - nie jadę!". Buła i banan nie pomagają, ratuje mnie Snickers, jakoś się jedzie (choć ten odcinek aspiruje do miana najnudniejszego na trasie). Parzęczew się zbliża, motywacja wzrasta i jakoś sił przybywa. Minąłem go, wsunąłem drugiego banana z drugą połową buły i jakoś się jedzie, dobrze, że z górki. Dalej do Aleksandrowa droga ciągnie się jak flaki z olejem.
Przebłysnęła mi wcześniej myśl, że jak się wyrobię czasowo, to podjadę jeszcze na lody na Złotno. Do Łodzi wjeżdżam prawie równo o 18 (wyrobiłem się), więc wprowadzam ten niecny plan w życie (był malinowe!).

Dzień kończę z rekordowym dla mnie przebiegiem i opalenizną a'la złocisty kurczak z rożna po kolarsku. Ponadto zaczynam dostrzegać zalety dłuższej jazdy solo, m.in.: samemu sobie ustalam tempo, przystanki robię kiedy chcę, nie muszę z nikim konsultować zmian trasy.

Misja ukończona.








Zdjęcia zawierają geotagi.


P.S. Na trasie mijałem wiele rozmaślonych na asfalcie (przez samochodowe koła) zwierzątek. Jakiś kot, jakiś pies (chyba pies, bo był tak sprasowany, że to bardziej wyglądało na mielonkę z ogonem..), myszka, lis, a nawet coś na kształt tchórzofretki.




Przejechane: 39.83 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 02:57 h
Średnia: 13.50 km/h
Maksymalna: 41.46 km/h

Masa Krytyczna w wersji "long"

Piątek, 24 czerwca 2011 | Komentarze #2

Jakoś rekordowo długo dzisiaj, ponad 20km. Zapuściliśmy się aż na Teofilów, sporo jazdy również bocznymi uliczkami. Mimo wcześniejszych cyrków pogodowych (upał, deszcz, gradobicie - czego dusza zapragnie w ciągu jednego dnia) w czasie przejazdu było sucho, lekko słońce przyświecało, lecz było ciut chłodno.

Spuchlak! © Raven

2 koła, 3 osoby i 4 korby, czyli kolejny tandem na wypasie © Raven

I wszystko jasne - "nasi ludzie" są wszędzie © Raven

Karbonowy widelec Accent?! WTF?! © Raven


Żałuję, że zapomniałem wziąć logger - tracka nie ma.




Przejechane: 59.15 km
w tym teren ~17.00 km

Czas: 02:44 h
Średnia: 21.64 km/h
Maksymalna: 50.06 km/h

Manewry (przeciw)lotnicze

Środa, 22 czerwca 2011 | Komentarze #0

Ceber, Inimicus i ja. Spontanicznie. Kierunek: Rudzka Góra. Najpierw uphill (3/4 podjechane, dalej się nie dało, więc z buta) pogadanka i czas na downhill. Wybraliśmy najłatwiejszą technicznie (tylko pozornie) ścieżkę, którą zaproponował Kuba. Nie chciał jechać pierwszy, bo twierdził, że będzie nas spowalniał hamując, ale go przekonaliśmy, że poczekamy chwilę. Pojechał, potem ja, a za mną Maciek. Początek fajny, więc dokręciłem, potem chwila grozy na piaskowym zakręcie. Ostro się zrobiło za nim, w kamienistych koleinach. Prędkość spora, przyczepność minimalna, hamowanie nie ma większego sensu, a może tylko pogorszyć sprawę. Zbliżał się kolejny zakręt i wyjście miałem jedno: w ułamku sekundy wybrać miejsce poza trasą, w którym będzie w miarę miękkie lądowanie. Niestety nim się namyśliłem już szybowałem prosto w wielkie krzaczory. :/ Ale było mega! :D W tym czasie z dołu zaczął nas nawoływać Kuba, już nawet zawrócił i słyszymy z góry donośne "KUR*AAAAAA!" - jak się później okazało Maciek miał mniej szczęścia i zakręt wcześniej wylądował w pokrzywach. :D
Kuba poprowadził nas jeszcze rundką po okolicznym lesie i na koniec podjazd (podobno niepodjeżdżalny). Oczywiście podjechaliśmy. Wnet za nami pojawił się z językiem na wierzchu nasz przewodnik i ostatnim tchem rzekł:
"A teraz jeźdźta se kur** gdzie chceta!"
Chwila odpoczynku (tj. wyżerki dla małych latających wampirów), powrót do cywilizacji i się rozdzielamy. Kuba wraca do domu, a my z Maćkiem lecimy jeszcze do IKEI na hot-dogi (wcześniej urządzając sobie małą szarżę na podziemnym parkingu Portu Łódź) i na lotnisko by objechać je już bez większych niespodzianek.

Powiadam Wam, Polibuda jest tam! © Raven

Odzyskiwanie kontroli w toku © Raven

Awaryjne lądowanie po niekontrolowanym locie © Raven

Wyżerka dla gigantycznych komarów © Raven



HZ = 28%
FZ = 35%
PZ = 31%




Przejechane: 59.41 km
w tym teren ~30.00 km

Czas: 03:01 h
Średnia: 19.69 km/h
Maksymalna: 54.47 km/h

Rekreacja z rozlewem krwi

Wtorek, 21 czerwca 2011 | Komentarze #2

Celince udało się wyciągnąć Inimicusa na rower, tak więc postanowiłem się podłączyć do wycieczki. Takie tam kręcenie się po lesie i nie lesie, "niebieski", górka w Dobrej etc. Potem pojawił się Szczepan ze swoim nowym, niestrzelającym rowerem (a właściwie to nową ramą, bo reszta klamotów z przeszczepu). Zostaliśmy we dwóch, bo reszta się rozjechała, więc jeszcze małe kółko na zielony i do "wąwozów".
OK, a gdzie tu krew? A no na wspomnianych wąwozach, na jednym podjeździe z hukiem strzelił mi łańcuch z blatu i wyrżnąłem w coś kolanem. Do końca nie wiem, co to było, ale biorąc pod uwagę kształt dwóch "dziur" w lewym kolanie obstawiam albo cyngle manetki, albo pedał.

No to dalej z buta © Raven

Kuba się UŚMIECHA! :O © Raven

Nowa zabawka pechowego Sławka © Raven

"Geometria ram, alu-śrubki, waga lakieru.. pff.. a niech se pogadają.." © Raven

"Nadal krzywo! Jeszcze 0,5mm w lewo!" © Raven



HZ = 44%
FZ = 25%
PZ = 17%




Przejechane: 39.19 km
w tym teren ~15.00 km

Czas: 02:04 h
Średnia: 18.96 km/h
Maksymalna: 50.25 km/h

Ze szczyptą adrenaliny

Środa, 15 czerwca 2011 | Komentarze #0

Spontanicznie z Celinką i Szczepanem. Po "sztywnym" dniu miło było pobujać dupę na czymś miękkim.
Lekkie kręcenie + stadko dzików, które podniosły nam trochę ciśnienie, bo było tak ciemno, że ich nie widzieliśmy, tylko słychać było szum liści dookoła - jak w jakimś horrorze.

Pasażer na gapę © Raven




Przejechane: 8.50 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 00:21 h
Średnia: 24.29 km/h
Maksymalna: 0.00 km/h

Kolejny poziom wtajemniczenia, czyli jeździmy także po gładkim

Piątek, 10 czerwca 2011 | Komentarze #3

Coś na asfalt chodziło mi po głowie od dawna. Spróbowałem kilkakrotnie jazdy na szosie i niby fajnie, jest odejście, ale zjechać tym z asfaltu to masochizm, bo sztywne/twarde toto jak @#$%^&, pozycja z głową w dół jakoś też mi nie pasi. Kompromisem jest crossówka i na takową zachorowałem już jakiś czas temu. No i dokonało się...

Nie jest super lekki, nie jest mega design'erski. Jest niebrzydki (kwestia gustu), niezbyt drogi (tu też punkt widzenia zależy od punktu siedzenia) i na dużych kółkach (to akurat jasne). Napęd jak się kiedyś zajedzie, to się kiedyś wymieni - póki co całość ładnie pracuje, mimo niezbyt wygórowanego klasowo osprzętu (błotnego offroadu tym uprawiać nie będę, na wycieczki "na sucho" ta klasa wystarczy, a jej niewątpliwym plusem jest cena). Gdy opony zakończą żywot wymienię je pewnie na jakieś slicki. Seryjna kierownica jest hmm.. dziwna? Oryginalna? Crossówka + wielki lewar z równie wielkim wygięciem, to wielce intrygujące połączenie. Pierwsza myśl, gdy się przejechałem - masakra, do odstrzału. Z drugiej strony jak przypomnę sobie moją niegdysiejszą przygodę z prostą kierownicą i jej niekompatybilnością z moimi nadgarstkami, które zwyczajnie nie chciały współpracować z prostą rurką (do tego stopnia, że po wycieczce nie mogłem utrzymać szklanki w dłoni) pojawiają się wątpliwości co do słuszności takiej wymiany. W domu jeszcze pokombinowałem z ustawieniami, obniżyłem mostek przekładając podkładki do góry i już pozycja o wiele na plus, a właściwie, to na minus, bo w dół. Muszę trochę pojeździć i dopiero wtedy zadecyduję, co począć w sprawie pogiętej kierowniczki. ;)

Pedały już są, czekam jeszcze z niecierpliwością na zamówiony licznik i niezamówioną pogodę. Zgodnie z ideą, że wszystko jest dla ludzi: jest zabawka w teren, jest miejski wół roboczy, teraz trzeba spróbować czegoś na ciut dłuższe dystanse na drogach utwardzonych.

Jeszcze nie zdążył się zakurzyć © Raven




Przejechane: 29.66 km
w tym teren ~7.00 km

Czas: 01:24 h
Średnia: 21.19 km/h
Maksymalna: 38.93 km/h

Podwójne lody

Czwartek, 2 czerwca 2011 | Komentarze #3

Samotne kręcenie ("byle kręcić") z dobrą nutą w słuchawkach i wykorzystywanie dnia wolnego, by poruszać się na powietrzu. Wycieczka ze startem i metą pod moją ulubioną lodziarnią (naturalnie lody były 2-krotnie :)).

Łagiewniki, Arturówek - panorama © Raven

Z cyklu "Tu mnie jeszcze nie było": Poison na dachu 11-to piętrowego wieżowca © Raven






HZ=28%
FZ=47%
PZ=22%