Jeżdżę, więc jestem.


avatar Niniejszy blog rowerowy prowadzi Mateusz vel. Raven, który z pofabrycznej Łodzi pochodzi. Od początku 2009 roku (od kiedy prowadzi tutaj statystyki) przejechał 28483.21 kilometrów, w tym 4325.30 po wertepach. Jeździ ze średnią prędkością 19.69 km/h.
Inne informacje znajdziesz tutaj.
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi na Bikestats

Mój Skype

Mój stan

Ujeżdżany sprzęt

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Raven.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

Z fotkami i filmami

Dystans całkowity:14216.06 km (w terenie 3125.20 km; 21.98%)
Czas w ruchu:751:20
Średnia prędkość:18.92 km/h
Maksymalna prędkość:71.16 km/h
Suma podjazdów:6575 m
Maks. tętno średnie:153 (77 %)
Suma kalorii:12065 kcal
Liczba aktywności:291
Średnio na aktywność:48.85 km i 2h 34m
Więcej statystyk

Przejechane: 59.57 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 03:06 h
Średnia: 19.22 km/h
Maksymalna: 32.60 km/h

Taxi - kurs 282 - no to przesolone

Czwartek, 9 lutego 2012 | Komentarze #4

W nocy spadło kilka milimetrów śniegu, także, standardowo, na drogach i nie tylko pojawiło się kilka ton soli. Białe, normalnie wszystko białe! :O

Cud solny, czyli czarne staje się białe © Raven

A i tak znajdują się w mieście miejsca potwornie śliskie, które wszyscy mają w dupie, o!




Przejechane: 75.67 km
w tym teren ~1.50 km

Czas: 03:42 h
Średnia: 20.45 km/h
Maksymalna: 34.30 km/h

Taxi - kurs 281 - zagranicznie

Środa, 8 lutego 2012 | Komentarze #2

Ledwo zdążyłem wejść do bazy i słyszę:
"Rozgrzany? Chcesz od razu jechać?"
Dokąd? A jakże! Do Zgierza! No to Gorący Kubek, kanapka i w drogę. Ledwo zdążyłem wyjechać z centrum i dzwoni telefon:
"Gdzie jesteś? [...] To wróć się na [...] i pojedziesz sobie od razu do Aleksandrowa."
Trochę mnie zmroziło na tą myśl, ale nie było tak źle. Pomiędzy Zgierzem i Aleksandrowem trochę sobie zaszalałem i wyglądało to mniej więcej tak: z lewej pole, z prawej pole, z przodu szuter, na górze słońce. Muzyka gra, jakoś dziwnie ciepło, ogółem jechało się fajnie.

Dalej już jazda lokalna.

Brakowało mi tego typu widoków © Raven

Wodno-lodowo-śnieżne wulkany © Raven




Przejechane: 84.37 km
w tym teren ~1.00 km

Czas: 04:10 h
Średnia: 20.25 km/h
Maksymalna: 35.00 km/h

Taxi - kurs 278

Środa, 1 lutego 2012 | Komentarze #6

Niby zimniej, niż dzień wcześniej, choć początkowe odczucia miałem odwrotne. Gorący Kubek w bazie, jeden kursik, drugi, jakoś idzie. No i zapada wyrok:
Andrzejów - Zgierz!"Twardym trza być!"- myślę sobie, lecz mina mi zrzedła, jak rzuciłem okiem na mapę i oszacowałem sobie dystans do pokonania (około 40 kilometrów). No cóż, tym razem ja, potem ktoś inny oberwie. Jadę. Paczkę odebrałem bez problemu, nawet zbytnio nie zmarzłem. No i teraz rozkmina jak najszybciej/najprościej dojechać do celu. Chwila dumania nad mapą, potem zaprzęgam do działania GPS, co by mi szybko przeliczył kilka wariantów trasy i podsunął ten najkrótszy. Najkrótszy wiódł przez zadupia (w domyśle: tam jest jeszcze bardziej zimno), więc wybieram opcję niewiele dłuższą, ale za to przez cieplejsze (buhaha!) miasto. Muzyka gra, ogień z butów, lecimy. Paczka dostarczona i chyba wtedy moje rezerwy ciepła się chyba skończyły. I nie tylko mnie, bo elektronika również zaczęła wariować. Napatoczyła mi się po drodze Biedronka (swoją drogą kiepskie ogrzewanie mają), to zajrzałem tam na batona i coś do picia.
Słońce zachodzi, trzeba wracać do Łodzi. Przy granicy mam dość. O ile brak czucia w palcach jest do przeżycia, tak kiedy zaczyna boleć, to znak, że jest źle, zacisnąć klamki hamulcowe ciężko. Widzę Shell'a, zatrzymuję się na gorącą kawę i odpoczywam chwilę w cieple wzbudzając żywe zainteresowanie kasjerki.
Pod swoje zimowe rękawice zakładam rękawiczki "szpitalne" (kolejny raz pokazały, że potrafią ratować życie) i turlam się do bazy.

Jak na jeden dzień mam dość. Gorąca herbata, kaloryfer, załatwienie jeszcze jednej, prywatnej tym razem, sprawy na mieście i do domu.

Mrożony mostek © Raven




Przejechane: 77.12 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 03:50 h
Średnia: 20.12 km/h
Maksymalna: 36.90 km/h

Taxi - kurs 277 - syberyjskie klimaty

Wtorek, 31 stycznia 2012 | Komentarze #2

Obawiałem się dwucyfrowego mrozu rodem z dalekiej Rosji, ale ubrałem grubszą bluzę i na początku nawet nie było tak źle. Ot gile w nosie zamarzają i tyle. Wszystko było OK, dopóki wszystko działało. Po pierwszym kursie wsiadam na rower i czuję, że przód mi "odpływa" - flak, miodzio. No ale nie ma co się załamywać, przecież mam zapas, nie? No i tu zaczęły się schody... Założyłem lateksowe rękawiczki, co by się zbytnio nie umorusać (przed mroźnym wiatrem też fajnie chroniły) i zabrałem się do roboty. Problem w tym, że miałem za mało powietrza, żeby jechać, za dużo, żeby podważyć oponę łyżką i wymienić gumę, a przy próbie spuszczenia resztek powietrza okazało się, że..
WENTYL ZAMARZŁ!Nic to, biorę toola, mały imbus i myślę sobie "się wciśnie". No i się wcisnęło. I tak zostało. Powietrze w środku też zostało. Łapy zdążyły mi już zmarznąć, czarna rozpacz po prostu. :[ Myślę: "trudno, mam zapas, więc uwalę kominek i tyle". No i gówno. Otóż, proszę Państwa, jak się okazuje wcale nie tak łatwo jest urwać kominek z wentylem w dętce! A przynajmniej mnie to się nie udało.
Wnet spotykam starego kumpla (ze 2 lata go nie widziałem), a ten miał przy sobie szwajcarski scyzoryk, który dał radę owy przeklęty kominek nadpiłować i powietrze wreszcie zeszło.

Do końca dnia na szczęście już bez większych problemów. Tylko dłonie przemarznięte.

Sposób na niepokorne pokrętło mikrofalówki, czyli taśma klejąca + apel bezpośredni © Raven




Przejechane: 13.26 km
w tym teren ~2.50 km

Czas: 00:40 h
Średnia: 19.89 km/h
Maksymalna: 30.70 km/h

Taxi - kurs 276 - zakupy

Piątek, 27 stycznia 2012 | Komentarze #2

Na chwilę do pracy po kilka rzeczy, do Deca, gdyż dostałem cynk o koszulkach termoaktywnych w śmiesznej cenie i do Reala po coś do żarcia. Powrót przez cały biały i śliski park na Zdrowiu (dobra decyzja!).
Wśród nowych nabytków pojawiły się okulary pod kolor hamulców w Poisonie. :P
Na froncie niebieskie lustro, tak więc będę mógł się bezkarnie gapić gdzie będę chciał. :D

Początkowo był plan, co by pojawić się na Masie, ale minusowa temperatura + masowe żółwie tempo nie nastrajały mnie optymistycznie, tak więc dałem sobie spokój - wystarczy mi wrażeń na ten tydzień. Wygrał koc, termofor i herbata z prądem.

Accent Stream © Raven




Przejechane: 70.02 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 03:33 h
Średnia: 19.72 km/h
Maksymalna: 37.10 km/h

Taxi - kurs 275 - zimno

Czwartek, 26 stycznia 2012 | Komentarze #0

Bez większych niespodzianek. Jeździło się przyjemnie pomijając 2 momenty. Raz, jak jechałem na Przybyszewskiego (w stronę Widzewa) i wiało mi śniegiem tak centralnie w mordę, że ledwo co udało mi się podjechać pod wiadukt i dojechać do Lodowej.
Jakiś czas później miałem odebrać przesyłkę z PKS. Szkoda tylko, że miałem "okienko" liczące pół godziny. Nawet jakoś wybitnie nie zmarzłem siedząc sobie w pozycji "półembrionalnej siedzącej na bagażniku rowerowym". Ale za to, jak już ruszyłem... Kilka minut, czucia w palcach brak, dłonie czerwone, brrr. Rower też zmarzł, gdyż namierzyłem na tylnym błotniku 2 sople (trzeci powoli się tworzył).

Rower też zmarzł © Raven

Tia, jasne.. © Raven




Przejechane: 67.06 km
w tym teren ~1.00 km

Czas: 03:17 h
Średnia: 20.42 km/h
Maksymalna: 33.10 km/h

Taxi - kurs 274

Środa, 25 stycznia 2012 | Komentarze #6

Owoc mojej żmudnej pracy wykonanej dzień wcześniej nie był zbyt udany, gdyż również szwankował i zdarzało mu się nie zazębić. Z duszą i zębami na ramieniu udałem się na Puszkina w celu zakupu nowego wolnobiegu (kupiłem jeszcze jeden na zapas + kilka innych rzeczy eksploatacyjnych) po drodze ostrożnie załatwiając kilka drobnych kursów. Na szczęście udało mi się kupić co trzeba, dojechać z powrotem do domu i ostatecznie pozbyć się usterki - około 14 byłem w stanie jeździć normalnie. Uff...


Na mniej uczęszczanych uliczkach na Stokach leży dosłownie żywy lód. Dlaczego żywy? Bo mnie atakował. Ale ja byłem sprytniejszy!

A i nowe buty dają radę. Sztywne jak trzeba a i w większej części plastikowe, to i powinny szybko schnąć w razie czego. No i gwarancja jest, to można tyrać.

Przezorny ubezpieczony, czyli części na zapas © Raven

Ciekawostka przyrodnicza z roweru kolegi-kuriera: pedał wylazł z korby © Raven




Przejechane: 55.14 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 02:41 h
Średnia: 20.55 km/h
Maksymalna: 38.20 km/h

Taxi - kurs 273 - Wkurwienie & adrenalina

Wtorek, 24 stycznia 2012 | Komentarze #4

Dzień zaczął się fajnie. Lekki mrozik, na drogach sucho i pomimo, że wszędzie było więcej soli, niz śniegu, jechało się fajnie. Do czasu..

Pierwszy zgrzyt, kiedy czekałem sobie na przesyłkę konduktorską na widzewskim dworcu. Tuptając sobie w te i wewte zauważyłem, że, o zgrozo, psują mi się buty i to obydwa w tym samym miejscu. Co się stało? Pomiędzy dwoma rzepami normalnie zaczęły się rozdzierać. Cóż.. Jak moja rodzicielka-krawcowa nic nie poradzi, to pewnie wylądują u szewca, bo przecież ich nie wyrzucę.
Potem, jadąc sobie dalej zaczęły się problemy z wolnobiegiem: co jakiś czas nie chciał się zazębiać. Niestety zjawisko się nasilało, w końcu działał, jak chciał. Nie było mi do smiechu, jak rower mi się "zasprzęglił" na środku skrzyżowania Przybyszewskiego i Rydza Śmigłego. :/ Uratował mnie refleks i w miarę jeszcze działajace hamulce. Dałem cynk do bazy, że mam kłopoty i postanowiłem doręczyć ostatnią przesyłkę. Kiedy to zrobiłem, już z miejsca nie ruszyłem... Zimno, drugi koniec miasta, uziemiony. Pięknie! A do tego jeszcze jedną krajówkę miałem i jakoś trza było ją dostarczyć do bazy przed 18tą. Pizgnąłem rower pod drzewo i kminię co zrobić. Z komunikacji miejskiej z rowerem nie skorzystam, bo to by uwłaczało mojej godności (prędzej z Chojen na Teofilów w SPDach pomaszeruję, o!). Na szczęście nie byłem do tego zmuszony, po krótkim telefonie udało mi się skombinować transport samochodowy.
Potem jeszcze do Decathlonu, co by nabyć nowe buty z przeceny, takie, jakie sprawił sobie Kuba i do domu walczyć z rozpieprzonym sprzętem. Zapieczonego dziadostwa (tj. dekla od wolnobiegu) odkręcić nie mogłem, co zaowocowało kolejnym szybkim kursem do Deca, bo tam mają taki śmieszny klucz z dwoma dzyndzlami (a i zapomniałem, że tam jest lewy gwint -.-). W domu czarny scenariusz się potwierdził (pochrupane zapadki) i ogółem wszystko przeżarte - paskudny widok. Do północy walczyłem ze szrotem, starym kołem ze starym wolnobiegiem, 180 malutkimi kuleczkami (po 90 na sztukę), syfem i smarem. Ostatecznie udało mi się złożyć coś, co w miarę działało. Masakra.

Dzieło zniszczenia wody, błota i soli drogowej, czyli nowy nieuszczelniany wolnobieg + niecałe 2 miesiące zimowej jazdy po mieście © Raven




Przejechane: 61.35 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 03:10 h
Średnia: 19.37 km/h
Maksymalna: 32.60 km/h

Taxi - kurs 270

Wtorek, 17 stycznia 2012 | Komentarze #2

Święty nie jestem, można mi zarzucić wiele drogowych grzeszków, ale przez Rondo Solidarności na czerwonym nie przejadę, oj nie. Samobójcy...

Przypadkowy zjazd kurierów na służbie © Raven




Przejechane: 27.42 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 01:26 h
Średnia: 19.13 km/h
Maksymalna: 30.90 km/h

Taxi - 268 - szybki fajrant

Czwartek, 12 stycznia 2012 | Komentarze #4

Zrobiłem półtora kursu i zwolnili mnie do domu - jednak kolano łupie po wczorajszej przygodzie. :/
Pojechałem zobaczyć się w interesach z Kubą, na małe zakupy i do domu.
W parku Poniatowskiego pewna wiewiórka pozazdrościła mi konsumowanej kanapki. Postanowiłem się z nią podzielić, o dziwo nie pogardziła. :)

Wygłodniała wiewiórka nawet chleb z masłem zje © Raven


A poza tym sprawiłem sobie prezent urodzinowy - nowe chwyty do Poisona:
2-letnie, zużyte Dartmoor Ripper vs. nowe Dartmoor Race © Raven

Jakoś więcej miejsca na kierownicy się zrobiło.