Jeżdżę, więc jestem.


avatar Niniejszy blog rowerowy prowadzi Mateusz vel. Raven, który z pofabrycznej Łodzi pochodzi. Od początku 2009 roku (od kiedy prowadzi tutaj statystyki) przejechał 28483.21 kilometrów, w tym 4325.30 po wertepach. Jeździ ze średnią prędkością 19.69 km/h.
Inne informacje znajdziesz tutaj.
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi na Bikestats

Mój Skype

Mój stan

Ujeżdżany sprzęt

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Raven.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:7654.77 km (w terenie 3142.20 km; 41.05%)
Czas w ruchu:448:55
Średnia prędkość:17.05 km/h
Maksymalna prędkość:71.16 km/h
Suma podjazdów:5728 m
Maks. tętno średnie:153 (77 %)
Suma kalorii:14438 kcal
Liczba aktywności:160
Średnio na aktywność:47.84 km i 2h 48m
Więcej statystyk

Przejechane: 68.23 km
w tym teren ~40.00 km

Czas: 05:13 h
Średnia: 13.08 km/h
Maksymalna: 66.75 km/h

Superman w Sudetach #2

Środa, 14 września 2011 | Komentarze #2

Główny cel: SMRK.

Ze względu na kiepską kondycję pozostałych do granicy (a właściwie tuż za nią) podjeżdżamy samochodami. Dalej już rowerami, prawie cały czas czerwonym szlakiem. W schronisku w Izerce dłuższy postój, gdzie okazuje się, że główną przeszkodą w zamówieniu czegoś do jedzenia jest.. język. W karcie wszystko po czesku i niemiecku, angielskiego niet. Trochę na migi, trochę naśladowania dźwięków ("chrum chrum" = świnia = wieprzowina = kotlet :D) i jak już prawie się dogadaliśmy okazuje się, że.. można zapytać po angielsku. Dlaczego nikt na to nie wpadł - nie wiem, nie pytać. Zamawiam knedlicki z gulaszem (pyszne, tylko porcja skromna), chłopaki jeszcze inne specjały, popijamy czeskim piwem i dalej wio.

Ostatni kawałek na SMRK niebieskim szlakiem pieszym poleconym przez Cebera. Nie wspominał o wysokogórskiej wspinaczce, za co został przez nas telefonicznie przeklnięty.

Ze względu na późną porę rezygnujemy ze słynnych singli (tak, wiem, wisienka na torcie) i wracamy - bez udziwnień, tą samą drogą. Zgodnie z zasadą "co góra zabierze, to góra odda" tym razem prawie cały czas z górki. Baaardzo z górki, w tym dużo gładkiego jak stół asfaltu. Dodając do tego piękne widoki (z jednej strony góra, z drugiej, tuż za drogą, przepaść) wychodzi mieszanka wybuchowa. 65km/h, puszczasz kierownicę i lecisz sobie tak spory kawał. Co wtedy czujesz? WOLNOŚĆ! Coś pięknego.

W schronisku chłopaki bawią się w suchy prowiant, a ja za 40kc funduję sobie dziwną zupę o równie dziwnej nazwie. Zagaduje do nas szef kuchni (przemiły gość), który okazuje się.. Amerykaninem! Żeglarz, który zwiedził pół świata, by w końcu wylądować w kuchni schroniska na górskim zadupiu. "My life is adventure", jak stwierdził.
Fajnie się gada, lecz trzeba ruszać. Zastała nas noc. Tylko ja miałem mocną lampę (i do tego GPS ze śladem), więc byłem głównodowodzącym (z resztą jak cały czas). Zrobiło się zimno, ale taki szybki górski zjazd po ciemku z tylko 15 metrowym snopem światła przed sobą to jest coś zajebistego, polecam.

Dojeżdżamy ujechani (chociaż ja nawet nie tak bardzo), ale szczęśliwi. Mały niedosyt jednak jest - na single dojedziemy w przyszłym roku, innej opcji nie ma.

I do góry! :D © Raven


Aż nie chce się wracać... © Raven


Zachód słońca w Górach Izerskich © Raven

Pier***ę - teraz idę spać! © Raven





Przejechane: 11.02 km
w tym teren ~5.00 km

Czas: 00:48 h
Średnia: 13.77 km/h
Maksymalna: 62.91 km/h

Superman w Sudetach #1

Wtorek, 13 września 2011 | Komentarze #0

Wyjazd planowany od dawna, lecz do końca niepewny. Dzień przed dopiero dowiedziałem się jaki jest profil wyjazdu (kwatera vs. targanie na plecach). O tym gdzie jedziemy nie wiadomo było do "dnia zero", kiedy to zapadła decyzja o Szklarskiej Porębie.

Ekipa: Ja, poznany kiedyś jako klient Bartek, jego brat Adam i znajomy Marcin vel. Baczos.

Przez awarię jednego z aut wyjeżdżamy ze sporym opóźnieniem. Docieramy na miejsce, znajdujemy kwaterę, szybko się przebieramy i na rower. Późno już, więc zjeżdżamy tylko do Wodospadu Szklarki, kilka fotek i uphill. Tutaj wychodzą na jaw moje rzekome nadprzyrodzone siły i zdolności rowerowe (stąd tytuł wpisu). Czyżby chłopaki spodziewali się, że będzie płasko? :P Cóż.. Po prostu ze skromnej ekipy byłem najmocniejszy.

Łapię gumę (pierwszą odkąd pamiętam). Naprawiam pompuję, przejeżdżam 2 metry i.. replay. @#$%^&%$#! Walczę znów, tym razem z pozytywnym skutkiem, lecz jeździć się odechciało. W międzyczasie chłopaki sobie zjeżdżają z górki, bawią się w drifty i nagrywają głupie filmiki, w tym jeden ze mną: "Chcesz jeździć długo i spokojnie? Kupuj dętki Schwalbe!". :P
Zjeżdżamy do cywilizacji, kupujemy kiełbasę, piwo i grillujemy. Trzeba nabrać sił na kolejny dzień.

Pod Wodospadem Szklarki © Raven

Guma. Kolejna. © Raven





Przejechane: 2.00 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 00:06 h
Średnia: 20.00 km/h
Maksymalna: 0.00 km/h

Krótko, lokalnie

Środa, 31 sierpnia 2011 | Komentarze #1




Przejechane: 2.00 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 00:07 h
Średnia: 17.14 km/h
Maksymalna: 0.00 km/h

Krótko, lokalnie

Poniedziałek, 29 sierpnia 2011 | Komentarze #0




Przejechane: 40.93 km
w tym teren ~2.50 km

Czas: 02:52 h
Średnia: 14.28 km/h
Maksymalna: 42.46 km/h

Łódzka Masa Krytyczna + afterparty

Piątek, 26 sierpnia 2011 | Komentarze #2

Przejazd masowy bez większych niespodzianek. Pobity kolejny rekord: 880 osób.

Po imprezie czas na kolejną imprezę. Xanagaz zapuścił hasła "masa", "ognisko" oraz "poligon". Wiadomość się trochę rozeszła i w efekcie chętnych było kilkunastu ludzi, w tym trójka przedstawicieli płci pięknej. Najpierw po prowiant (część do Biedronki, część do Reala) i w drogę. Na miejsce docieramy już w prawie całkowitych ciemnościach, a ja głupi nie pomyślałem, żeby wziąć swoje działo fotonowe z domu.
Posiedzenie bardzo sympatyczne (kupa śmiechu, czasami z byle czego) i oczywiście smaczne. Ogólnie bardzo pozytywnie i tak prawie do północy.

Po powrocie do domu, zamiast jak normalny człowiek umyć się i iść spać zachciało mi się centrowania kółek (cały dzień dręczyło mnie bicie w tylnym kole - nie, żeby fizycznie jakoś wadziło, ale psychicznie mnie wykańczało). I tak prawie do 2 w nocy..










Przejechane: 7.69 km
w tym teren ~2.00 km

Czas: 00:25 h
Średnia: 18.46 km/h
Maksymalna: 28.40 km/h

Taxi - kurs 192 - Polowanie

Czwartek, 11 sierpnia 2011 | Komentarze #5

Ciepło, bezwietrznie, trochę pochmurnie - dobre warunki na małe polowanie...

:)




Przejechane: 90.53 km
w tym teren ~45.00 km

Czas: 04:46 h
Średnia: 18.99 km/h
Maksymalna: 40.09 km/h

A może tym razem na południe?

Piątek, 5 sierpnia 2011 | Komentarze #0

Dzień wcześniej spotkałem kumpla, z którym dawno się nie widziałem, więc niewiele myśląc umówiliśmy się na rower. Na miejscu zbiórki wyszedł z postulatem, żeby tym razem udać się dla odmiany na południe. Jako, że dawno tam nie byłem, nie miałem nic przeciwko.
Stricte rekreacyjnie. W Ldzaniu posiedzenie pierwsze, w Kolumnie posiedzenie drugie, tutaj również wielka pizza zapita colą. Po tym zabiegu kręcić jakoś chciało się mniej, a i życie uprzykrzały wszędobylskie w tamtych rejonach wręcz pustynie piaskowe. Ale było fajnie, nawet nie wiem kiedy tyle kilometrów się natłukło.

Nawigator nawiguje © Raven


Mała siesta nad jeziorkiem © Raven

Wiocha, jeziorko, a nad nim.. stary wagon tramwajowy?! © Raven

Nieposłuszna słomka © Raven




Po powrocie do domu i prysznicu chyba poczułem się za dobrze, bo zachciało mi się dogrywki - nocny rajd pieszy po PKWŁ (prawie 20km samej trasy + dojście/dojazd) + grill o 3 nad ranem. O ile na samej imprezie pod względem wytrzymałościowym było całkiem spoko, to ostatnie metry do domu przeszedłem prawie padając na kolana. Ale i tak było super! :D




Przejechane: 59.80 km
w tym teren ~25.00 km

Czas: 02:59 h
Średnia: 20.04 km/h
Maksymalna: 42.58 km/h

Just for fun

Środa, 3 sierpnia 2011 | Komentarze #0

Ponownie z Maćkiem. Bez konkretnego celu, bez napinki. Pokręciliśmy się po (niby) dobrze znanych mi Łagiewnikach, pokazał mi kilka fajnych ścieżek, które są dosłownie pod nosem, potem ja zapodałem fajną miejscówkę, gdzie trochę poszaleliśmy i uwieczniliśmy to na zdjęciach/wideo.

Zbieranie zieleniny - part 1 © Raven

Zbieranie zieleniny - part 2 © Raven

Bardzo uważał, żebym przypadkiem nie ustrzelił mu fotki w momencie konsumpcji banana © Raven

Budki telefoniczne z automatami na karty magnetyczne wciąż są potrzebne?! Myślałem, że w dobie telefonów komórkowych nikt już z tego nie korzysta. © Raven











Przejechane: 65.13 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 02:28 h
Średnia: 26.40 km/h
Maksymalna: 58.61 km/h

Bo nocą dobrze jest pojeździć po gładkim

Wtorek, 2 sierpnia 2011 | Komentarze #0

Wracając z pracy zadzwoniłem do Cebera:
-Ciepła noc, wiatru brak, kręcimy coś?
-No baa.. Pewnie, że kręcimy!

Ustalenie godziny, powrót do domu, przebieranka, zmiana roweru i wio.
Łódź - Pabianice - Rzgów - Stróża - Andrespol - Łódź

HZ = 20%
FZ = 44%
PZ = 25%




Przejechane: 71.09 km
w tym teren ~5.00 km

Czas: 03:58 h
Średnia: 17.92 km/h
Maksymalna: 43.92 km/h

Łódzka Masa Krytyczna - urodzinowa i rekordowa

Piątek, 29 lipca 2011 | Komentarze #0

Pojechałem Poisonem, bo miałem zachciankę, żeby pobujać się dla odmiany na czymś miękkim. Była to dobra decyzja, bo lepsza kontrola dała mi m.in. więcej możliwości w pstrykaniu zdjęć.

Lipcowa Masa Krytyczna zbiegła się z 588 rocznicą nadania Łodzi praw miejskich oraz 188 rocznicą Ulicy Piotrkowskiej. Aby to uczcić odegraliśmy na rynku Manufaktury (który notabene w wybranym miejscu okazał się za ciasny ;)) hymn Łodzi, Prząśniczkę przy pomocy dzwonków i trąbek rowerowych. Dogrywka była na sam koniec, na Placu Wolności.

Rekordowa liczba uczestników - 777 - sprawiła, że dla części z nich (w tym niestety mnie) zabrakło szprychówek. W ramach zadośćuczynienia poszkodowani otrzymali po pamiątkowej pocztówce oraz dzwonku ze stosownym logo. :)

Wielkość wydarzenia niestety pociągnęła za sobą również ilość nieprzyjemnych incydentów w wykonaniu niepokornych kierowców oraz pieszych. Niekiedy nawet Policja i Straż Miejska miały problemy, by przemówić niektórym do rozsądku.
Byłem również świadkiem zadymy, gdy dwóch gnojków na skuterze chciało koniecznie przebić się przez kolumnę. Jeden z "niebieskich" skutecznie małolatów zastopował co odkupił ciosem w szczękę i rozciętą wargą. Naturalnie osobnicy zaraz zostali otoczeni, a jakiś facet z boku gwizdnął im kluczyki od skutera. W tym momencie zmiękli, ale nie było zmiłuj - czekamy na stróżów prawa. Małolatem zajęła się Straż Miejska. Jak sprawa potoczyła się dalej - nie wiem.

Ogółem bardzo pozytywnie, sporo znajomych twarzy, jak zawsze z resztą.
Na koniec jeszcze Ceber zaproponował rundę szosowę przez Łagiewniki, więc wpadło mi kilka kilometrów ekstra.

Nie pedałujesz = nie pijesz © Raven

Dwóch niepokornych, którzy zmiękli po otoczeniu przez rowerzystów © Raven





Końca nie widać. A właściwie to początku. © Raven


Pełna mobilizacja! © Raven

Ceber i jego paniczny strach przed dzwonkiem © Raven


..bo Masa jest dla każdego :) © Raven