Jeżdżę, więc jestem.


avatar Niniejszy blog rowerowy prowadzi Mateusz vel. Raven, który z pofabrycznej Łodzi pochodzi. Od początku 2009 roku (od kiedy prowadzi tutaj statystyki) przejechał 28483.21 kilometrów, w tym 4325.30 po wertepach. Jeździ ze średnią prędkością 19.69 km/h.
Inne informacje znajdziesz tutaj.
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi na Bikestats

Mój Skype

Mój stan

Ujeżdżany sprzęt

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Raven.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:7654.77 km (w terenie 3142.20 km; 41.05%)
Czas w ruchu:448:55
Średnia prędkość:17.05 km/h
Maksymalna prędkość:71.16 km/h
Suma podjazdów:5728 m
Maks. tętno średnie:153 (77 %)
Suma kalorii:14438 kcal
Liczba aktywności:160
Średnio na aktywność:47.84 km i 2h 48m
Więcej statystyk

Przejechane: 32.74 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 01:34 h
Średnia: 20.90 km/h
Maksymalna: 47.34 km/h

Nocny desant na stację kolejową

Wtorek, 29 marca 2011 | Komentarze #3

"Jedziemy gdzieś dzisiaj po pracy?" I tak od słowa do słowa wyszło na to, że ustawiamy się w trójkę (ja, Maciek, Irma) i lecimy pośmigać gdzieś w nocy (z domu ruszyłem jakoś koło 23). Jako, że pozazdrościłem nocnych zdjęć z Radegastu, to w mig namówiłem ich, żeby własnie tam się udać. Kierunek Warszawska, Strykowska (prawie całkowita ciemność + rozpędzone tiry), Radegast, powrót.
W punkcie kulminacyjnym oczywiście "Pan Stróż" (jakiś nie do końca kumający co się do niego mówi facet koło 50-60tki) po ówczesnym zabronieniu nam jazdy na rowerach (powoływał się na oznaczenia, których nie było, a jak były, to dotyczyły innego obszaru) nie odstępował nas na krok i pilnował, żebym czasem robiąc zdjęcia przy okazji nie ukradł pociągu (żenada).
Krótko, bo zimno. W dzień elegancko, a około 1 w nocy nas wypizgało (na zadupiu 1*C). Ogółem fajna spontaniczna wycieczka.











Przejechane: 28.00 km
w tym teren ~0.70 km

Czas: 01:54 h
Średnia: 14.74 km/h
Maksymalna: 32.00 km/h

Taxi - kurs 107 - Masa Krytyczna

Piątek, 25 marca 2011 | Komentarze #4

Bardzo przyjemnie. Jak zawsze pozytywna atmosfera, sporo znajomych - było z kim pogadać.
Pojawiła się Straż Miejska na rowerach - miało ich być XX, a można ich było policzyć na palcach jednej ręki. Ponadto standardowo policja w radiowozach + 2 oznakowane motocykle z kogutami.
Liczba uczestników: 300, spora kolumna się zrobiła.
Tekst wieczoru zaserwował Pixon. W pewnym momencie odbiera telefon, gada.. "Mhm, mhm.. Zostaw, odgrzeję sobie. Dobra, muszę kończyć, bo Straż Miejska za mną jedzie.". :D
Temperatura pozwoliła na działanie bez rękawiczek i popstrykanie trochę fotek, co widać poniżej. Mała fotorelacja:




Pozytywnie nastrojeni. :)

Nawet na rekreacyjną wycieczkę obmyślają taktykę?! Ściganci..

Fotka nie wyszła?


Tuż przed startem.

Nie ma, że się spieszy - Masa jedzie, to trzeba poczekać ;]

Chociaż trafiło się kilku idiotów w blachosmrodach próbujących przebić się przez kolumnę eskortowaną przez policję...



"Pixon-Fotograf: Na krawędzi"


Marzanna płonie.

Zastanawialiśmy się, czy dobierał kolor pancerzy do koloru aparatu, czy odwrotnie. Nie trudno zgadnąć, że odpowiedział twierdząco na drugą opcję. ;)

Tandem. Do tego full. I jeszcze z przyczepką i małym pasażerem w środku - czad! :D




Rowery górą!




Przejechane: 56.81 km
w tym teren ~18.00 km

Czas: 03:33 h
Średnia: 16.00 km/h
Maksymalna: 53.45 km/h

Integracyjnie, czyli możliwość dokopania kadrze kierowniczej :P

Niedziela, 13 marca 2011 | Komentarze #5

W końcu wyszło na to, że jednoosobowej (ekipa się wykruszyła). Lajtowa rundka do Łagiewnik i.. no i pociągnęło mnie na niebieski. :D Błota, że hoho. Jakoś przejechaliśmy, z tym, że ja jechałem fullem na gumach 2,25". Na czym jechała moja towarzyszka widać na zdjęciach. :P W drugiej części odbiliśmy do Okólnej, bo nie było sensu przeprawiać się przez coraz głębsze błoto, a dodatkowo czas naglił. Okazało się też, że źródełko przy kapliczkach jest nieczynne. :/

Ledwo zjechaliśmy z utwardzonej drogi i już z buta? © Raven

Przeżuwający batona © Raven

Przed wyjazdem cały lśnił © Raven

Nareszcie gleba - można zjechać na drogę utwardzoną :] © Raven

Błoto. Coraz więcej błota. © Raven

Nikt nie mówił, że będzie łatwo.. © Raven

Pod kapliczkami - a źródełko nie działało © Raven


Powrót, prysznic i do pracy. Ciężka noc, ale po kolejnym prysznicu rano, gorącym kubku, hot-dogu i kawie z BP zmęczenie odeszło i odechciało mi się spać. No to kąpiel (roweru), smarowanie i dokręcanie kilometrów do 50. ;)

Super pogoda, pierwszy raz w tym roku w krótkich gaciach.




Przejechane: 51.64 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 02:55 h
Średnia: 17.71 km/h
Maksymalna: 34.90 km/h

Taxi - kurs 87 + Masa Krytyczna

Piątek, 25 lutego 2011 | Komentarze #0

..Krytyczna.

W sprawach kilku rundy po mieście, a potem na wspomnianą Masę. Wybierałem się już któryś miesiąc, więc powiedziałem, że tym razem nie odpuszczę. Standardowy ubiór okazał się zbyt cienki, jak na taką "rekreacyjną" jazdę (rękawiczki neoprenowe przy powolnej jeździe już nie działają tak ekstra..)- w czasie tych 14km pokonanych w ponad godzinę zmarzłem strasznie, ale warto było, chociażby dla atmosfery. :) Eskorta policji, błysk świateł, uśmiechy na twarzach, a do tego muza na kilka przecznic. Pierwsza połowa samotnie, drugą połowę przegadałem z Mavic'iem. Po drodze zahaczyliśmy o Manufakturę i tu pozytywna niespodzianka, a mianowicie "Manu" oficjalnie otwiera się na rowerzystów. W obecności Pani rzecznik i kogoś tam jeszcze komisyjnie wręcz przeklejony został znak nakazu jazdy rowerem (na "Manufaktura Bicycle Friendly") oraz zdjęta strzałka narzucająca kierunek owej jazdy. Potem łyk ciepłej herbatki z goździkami i dalej do końca. Oczywiście na przednim kole wylądowała stosowna szprychówka.

Foto by Mavic

Powrót trochę okrężną drogą, żeby "zamknąć" tegoroczną pierwszą całą pięćdziesiątkę.




Przejechane: 73.48 km
w tym teren ~30.00 km

Czas: 03:06 h
Średnia: 23.70 km/h
Maksymalna: 55.43 km/h

Last Minute

Piątek, 1 października 2010 | Komentarze #0

Z Muchozolem zgadałem się późnym wieczorem i zapadła decyzja, że z rana lecimy gdzieś pośmigać. Nie ma spania do południa..

Podjechałem ciut wcześniej. Zimno, mgła gdzieniegdzie nawet. W końcu się pojawił. Najpierw do sklepu po jakiś prowiant na wycieczkę - pączki, batony i inne. Szybki rzut okiem na mapę i kierunek gdzieś na Parowy Janinowskie. Niestety po drodze zaczęło mżyć, więc ewakuacja i w tył zwrot. Pobujaliśmy się trochę po okolicy, przypadkowo trafiliśmy nawet do Palestyny i tu zaskoczenie: postawili tablicę z nazwą miejscowości! Nie obyło się bez stosownej fotki. :D

Jako, że stopy mi trochę przemarzły, to na szybko zapadła decyzja o śmignięciu po ochraniacze dla mnie - padło na CSC jako, że były najbardziej neutralne kolorystycznie (najwięcej czerni).

Aa.. Wcześniej wyjeżdżając z Łagiewnik mijał nas ciągnik, co równało się z automatycznym skojarzeniem starego jak świat przeboju. ;)





Mimo chłodu jakoś lekko się przekręciło. Dupa nie protestowała, więc zakup siodła wstrzymany.




Przejechane: 65.02 km
w tym teren ~35.00 km

Czas: 03:02 h
Średnia: 21.44 km/h
Maksymalna: 56.65 km/h

Kierunek zielono-niebieski

Wtorek, 14 września 2010 | Komentarze #4

Najpierw do pracy (jeszcze o suchej oponie). Kilkadziesiąt kilometrów przejechanych na Vitaminie sprawiło, że po przesiadce na Poisona po głowie krążyła mi tylko jedna myśl: "To nie rower - to samolot!".

Kiedy wychodziłem z pracy troszkę chłodno i coś tam mżyło, lecz mnie to zbytnio nie ruszyło. Udałem się czym prędzej na Plac Wolności, gdzie byłem umówiony z poznanym 2 dni wcześniej na imprezie Łukaszem. Jeździ od niedawna, acz na sprzęcie do trochę cięższej jazdy, więc pokazałem mu mój ulubiony kawałek, a mianowicie single-track na niebieskim szlaku + zjazd na zielonym.

Ogólnie fajnie, korony drzew skutecznie chroniły przed kapuśniaczkiem lejącym się z nieba. W międzyczasie, co kilka kilometrów odbywała się walka z uszkodzoną sztycą (na szczęście nie moją). Ciekawy przypadek: sztyca siedzi na miejscu, a odpada siodło razem z całym jarzmem. :D

A teraz czas na tekst dnia. :)
Na powrocie już, na ostatnim większym podjeździe (a konkretnie jak się jedzie przez las od kapliczek to Arturówka, może ktoś skojarzy) zziajany Łukasz wypala do mnie z tekstem: "Czy Ty w ogóle oddychasz?!". :D
No ale fakt, noga dobrze mi podawała i miejscami trochę mocno deptałem.


Wycieczka spoko, mam nadzieję, że nie zraziłem Kolegi do dalszej jazdy. Szlaki mu się podobały. Rozstaliśmy się na Łagiewnickiej. Miałem jechać do domu, ale po kilkuset metrach zmokłem doszczętnie, więc włączył mi się tryb "wszystko jedno". Szybki telefon i już byłem w drodze do Mojej. Woda spod kół leci strumieniami, jakiś kretyn trąbi na mnie na Zachodniej, ale wizja ciepłego naleśniczka i herbaty ciągnęła do przodu. :)

Posiliłem się, ubrałem nogawki (posiedziałem, toteż zrobiło się chłodno) i udałem do domu. Prysznic, kolacyjka i złocisty napój (w międzyczasie dodanie niniejszego wpisu), coś tam poklikać i lulu. Dzień udany, mimo, że, niespodziewanie, totalnie przemoczony.

Nieposłuszna sztyca © Raven

Trucizna na pastwisku © Raven

Zielony szlak - zjazd © Raven




Przejechane: 86.39 km
w tym teren ~50.00 km

Czas: 04:14 h
Średnia: 20.41 km/h
Maksymalna: 57.88 km/h

Pielgrzymka

Czwartek, 22 lipca 2010 | Komentarze #0

Czas się nawrócić. Stary znajomy zaproponował rowerową pielgrzymkę do Palestyny i Nowej Jerozolimy. Czemu nie? :D

Mimo niemiłosiernego upału noga nieźle podawała. Pierwszy szczytny cel osiągnięty został w miarę szybko. Niestety brak było tablic z nazwą miejscowości. Szkoda, jedna kozacka fota mniej. Patrząc na mapę: z drugim punktem już gorzej. Ale mielimy! Przelotowo 25-35km/h, w porywach do przeszło 50. Dopiero gdzieś w okolicy 50'ego kilometra dopadł mnie kryzys w stylu "pier@#$e - nie jade!". Na szczęście pokrzepiony ciachem i Powerade'em z pobliskiego sklepu zmieniłem zdanie. Kolejne kilometry trochę nudne, nawet mi się ziewnęło.

Widząc w oddali tablicę z nazwą docelowej miejscowości zgodnie krzyknęliśmy "Alleluja!". Do tego okazało się, że obok stoi pokaźnych rozmiarów przydrożna kapliczka (widoczna na zdjęciu satelitarnym). No to szybkie modły i aparaty w ruch.

Dalej już tylko pozostaje wrócić do domu, czyli z górki. Teoretycznie. Kawał uwalonej piachem polnej drogi dość nas wymęczył. Dodatkowo co jakiś czas przejeżdżające kombajny "wpychały" nas w pole.
Omijając, jak tylko się dało, asfalty jakoś dotarliśmy do Łodzi.

Jak to zwykle na pielgrzymkach bywa: hektolitry potu i, obowiązkowo, krew musiały się polać (jakiś dziwny krzak mnie zaatakował).
Do domu dotarłem wykończony, cały uwalony mieszaniną piasku, potu i zboża, które chętnie przyklejało się do nas w czasie eksploracji pól, oraz opalony na brąz. Naturalnie "po kolarsku", czyli ręce (do połowy przedramienia) i nogi (do połowy uda), z wyłączeniem stóp i dłoni.

Nowa Jerozolima © Raven

Siakieś pole © Raven

Żwirownia © Raven

Żwirownia © Raven

Poison nad przepaścią © Raven

Siakieś dziwne badyle © Raven

Wycieczka udana. Czekam na nowe propozycje "egzotycznych" miejscowości do odwiedzenia w regionie łódzkim.

P.S. W Emilii robota przy budowie bramek autostradowych wre. Zrozumiałe: łatwa kasa czeka. Szkoda, że nie idzie im tak dobrze przy budowie nowych dróg. No ale w końcu z tego się $$ nie wydoi..




Przejechane: 22.11 km
w tym teren ~5.00 km

Czas: 01:43 h
Średnia: 12.88 km/h
Maksymalna: 40.50 km/h

Rowerowanie & opalanie

Wtorek, 29 czerwca 2010 | Komentarze #0

Czyli plaża w Arturówku, z Moją. Milutko, słoneczko świeci, tempo wycieczkowe, ale przygód (i lotów..) nie zabrakło - na jednej nodze widać nawet ślad po zębatce korby. :P Ogólnie fajnie. ;)

Opalanie © Raven




Przejechane: 35.48 km
w tym teren ~15.00 km

Czas: 01:44 h
Średnia: 20.47 km/h
Maksymalna: 50.11 km/h

Tragedia jakaś

Wtorek, 22 czerwca 2010 | Komentarze #0

Najpierw przełożenie z godziny 10 na 11. Potem 25min poślizgu. A na deser wyłamana śruba mocująca siodło (na szczęście nie moja) i półgodzinne szukanie (bez rezultatu) podkładki od sztycy po krzakach. Przynajmniej komary miały wyżerkę..

A toto wynik nudy i frustracji, kiedy Bartek nadal walczył z lasem o zaginioną podkładkę od Eastona:

Pan Drzewo © Raven




Przejechane: 42.25 km
w tym teren ~20.00 km

Czas: 02:00 h
Średnia: 21.12 km/h
Maksymalna: 58.90 km/h

Piknikowo

Niedziela, 30 maja 2010 | Komentarze #0

Tempo piknikowe, z tym panem co zwykle.