Jeżdżę, więc jestem.


avatar Niniejszy blog rowerowy prowadzi Mateusz vel. Raven, który z pofabrycznej Łodzi pochodzi. Od początku 2009 roku (od kiedy prowadzi tutaj statystyki) przejechał 28483.21 kilometrów, w tym 4325.30 po wertepach. Jeździ ze średnią prędkością 19.69 km/h.
Inne informacje znajdziesz tutaj.
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi na Bikestats

Mój Skype

Mój stan

Ujeżdżany sprzęt

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Raven.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

Offroad

Dystans całkowity:6557.94 km (w terenie 3539.00 km; 53.97%)
Czas w ruchu:388:11
Średnia prędkość:16.89 km/h
Maksymalna prędkość:71.16 km/h
Suma podjazdów:6013 m
Maks. tętno średnie:150 (75 %)
Suma kalorii:9393 kcal
Liczba aktywności:146
Średnio na aktywność:44.92 km i 2h 39m
Więcej statystyk

Przejechane: 45.53 km
w tym teren ~25.00 km

Czas: 01:57 h
Średnia: 23.35 km/h
Maksymalna: 52.56 km/h

Single track: niebieski szlak

Sobota, 8 maja 2010 | Komentarze #14

Takie tam spontaniczne kółko po Łagiewnikach i fascynacji nowym sprzętem ciąg dalszy- Arsen dosłownie klei się do ziemi. :D I co mnie pozytywnie zaskoczyło, na asfalcie, przy ostrym deptaniu na pedały na stojąco tłumik ani drgnie. Magia jakaś normalnie.

No ale, co by nie było zbyt różowo są też minusy. Aktualnie walczę z potwornie irytującą, skrzypiącą sztycą. Jest spokój, ale gdy dostanie błota, to już "wrzeszczy". W akcie desperacji postanowiłem zrobić sobie postój i na biegu naprawić problem. Po rozkręceniu i usunięciu piasku sytuacja została opanowana. Cud techniki to to nie jest, ale jak sobie pomyślę, że kosztowała mnie całe 11,50zł, to robi mi się lepiej. Rozpracuję ją i będzie siedzieć cicho..

Akt desperacji © Raven

A poniżej przestroga dla tych, co wybierają się na niebieski szlak. Cały las suchy, no to ogień do przodu i nagle, przy Okólnej, nie wiadomo skąd PLUSK i błoto. I to nie jakaś kałuża, tylko konkret bajoro. Fajnie się driftowało przednim kołem przy hamowaniu. :P
Błotniście © Raven

P.S. Postanowione: po wypłacie będzie zmieniarka SLX'a. ;]




Przejechane: 57.30 km
w tym teren ~50.00 km

Czas: 03:38 h
Średnia: 15.77 km/h
Maksymalna: 64.84 km/h

Jura, dzień 2: Łomot

Niedziela, 2 maja 2010 | Komentarze #0

Jak w tytule, nic dodać, nic ująć. No.. Może tylko trochę za krótko. Ale za to treściwie, bo pizza w proporcji 40cm/głowa zniknęła w try miga. ;)

..bo wjechać da się wszędzie © Raven

Skrót wydarzeń:

*Błoto po ośki? Myślałem, że takie już widziałem - myliłem się..
Już wyczyszczony © Raven

*Bartek i jego super kierownica ledwo zmieścili się w przewężeniu skalnym na zamku
Szeroka kiera jest the best? © Raven

*Znalazłem kask. W środku lasu. Szukaliśmy głowy- niestety bez rezultatu.
Znalezione na szlaku © Raven

*Zaliczyłem pierwszy lot przez kierownicę
Rower ochrzczony - OTB © Raven

*Zderzenie przy 40km/h - no co? Błotko mi do oka wpadło..
[tutaj przydałaby się fotka, no ale kto wiedział, że się stukniemy..]

*65km/h, dziwne miny wymijanych slalomem ludzi i hamowanie przed Hondą.
[za szybko, żeby fotki robić]

====================
Nieustraszeni © Raven

Trzeba to będzie powtórzyć. Nie raz.




Przejechane: 40.56 km
w tym teren ~35.00 km

Czas: 02:30 h
Średnia: 16.22 km/h
Maksymalna: 60.34 km/h

Jura, dzień 1: Rozjazd

Sobota, 1 maja 2010 | Komentarze #0

No i dałem się namówić.. Kupiłem ramę i w 15 minut później było prawie pewne, że jej pierwsze kilometry będą wykręcone na Jurze Krakowsko- Częstochowskiej. Nowy sprzęt = nowe wyzwania. Brzmi nieźle.
Z Łodzi pociągiem do Zawiercia, rozpakować się i w drogę na czerwony szlak. Miejscowi pisali na forum, że szlaki w większości są zupełnie nieprzejezdne. Tak? Hmm.. Nieznajome jest nam to pojęcie..

Nieprzejezdny? © Raven




Przejechane: 57.13 km
w tym teren ~30.00 km

Czas: 02:35 h
Średnia: 22.11 km/h
Maksymalna: 41.31 km/h

Odwiedziny wujostwa + mały trening

Niedziela, 25 kwietnia 2010 | Komentarze #0

Jw. Ogólnie Łagiewniki. W ogóle wracałem i przejeżdżając przez Manufakturę stwierdziłem, że mi mało. Efekt? Powrót do Łagiewnik. Fajnie było. :)

Tak na marginesie.. W czasie piątkowej jazdy z przerażeniem stwierdziłem luz na przedniej piaście (Chosen). Już myślałem, że wyląduje w śmieciach, ale postanowiłem spróbować ją reanimować. Rozkręciłem, wyczyściłem i.. miski są jak nowe. 9kkm łomotu (piasta do XC, a ja lubię widzieć, jak amor pracuje, a i szybkie zjazdy też lubię), od nowości nikt do niej nie zaglądał. Tylko na 4 kulkach były delikatne wżery. Wymienione, posmarowane skręcone, założone. Wszystko wskazuje na to, że jeszcze trochę się pokręci.

Cisza na szlaku © Raven

Oświecenie © Raven

Punkt widzenia ogumienia © Raven

Siakiś chwast © Raven

P.S. Mimo obaw o zbędnie wydaną kasę, sensor kadencji jednak bardzo się przydaje - łatwiej utrzymywać tempo i powoli uczę się mielić szybciej, mniej się przy tym męcząc.




Przejechane: 55.65 km
w tym teren ~30.00 km

Czas: 02:55 h
Średnia: 19.08 km/h
Maksymalna: 54.20 km/h

Trenowanie Młodego

Poniedziałek, 19 kwietnia 2010 | Komentarze #0

Chce jeździć? Ok. Do tego Muchozol wziął sobie za zadanie zrobić z niego kolarza. :)
Najpierw szybkie 2 sprawy na mieście, a potem parę kółek po Łagiewnikach. No i wreszcie poznałem tą trasę treningową Bartka. Nice, trzeba będzie z niej korzystać.
O dziwo Młody daje radę. Kondycja jakaś tam jest (to to do wyrobienia), kadencja ok, tylko nad tempem trzeba popracować, bo za dużo zrywów i za szybko się wypompowuje. Ale wszystko w swoim czasie. Jak tylko chęci nie braknie, to może będą z niego ludzie.

Trenowanie Młodego © Raven



A na deser...
Bartek w swoim prawdziwym wcieleniu © Raven

Przeleciał szybko, wręcz błyskawicznie- niczym prawdziwa mucha! :D




Przejechane: 104.30 km
w tym teren ~60.00 km

Czas: 05:13 h
Średnia: 19.99 km/h
Maksymalna: 53.59 km/h

Objazd trasy tegorocznej Mazovii

Niedziela, 18 kwietnia 2010 | Komentarze #0

Objazd trasy maratonu. Miało być wycieczkowo, a wyszło jak zawsze.. Czołówka naturalnie dała w palnik. Gdzieś w 3/4 trasy zgubiłem peleton, bo wróciłem się kawałek jednemu gościowi podrzucić pożyczony od Kingi skuwacz. Reszta - wiadomo - odjechała. Kawałek goniłem, ale na podjeździe dałem sobie spokój. Podczepiłem się do Xanagaza, który ledwo co dzisiaj pedałował i jeszcze jakiegoś ziomka i jakoś najkrótszą drogą dojechaliśmy do Malinki. Bez udziwnień, bo nie znaliśmy trasy. Na malince posiedzenie i posilenie hamburgerem w barze, a potem powrót do Łagiewnik. Z Muchozolem, Doktorkiem i Xanagazem jeszcze drugie posiedzenie i regeneracja w barze za parkingiem na wycieczkowej. Ogółem pozytywnie.
Zobaczymy. Może wybiorę się na "fit" - na te koszmarne podjazdy na razie nie mam siły. Tylko wpisowe odstrasza.

Posiedzenie © Raven

Na koniec podjechałem jeszcze do kuzyna i pokręciliśmy się parę km po poligonie na Brusie - zawsze wjedzie się tam w jakieś nowe miejsce.
Przy okazji ubawiłem się, jak ten przekonywał mnie, że SLX jest wyższą grupą od XT'ka, a najzwyklejsza Tora 302 jest lepsza od Epicona, baa.. Do tego ponoć waży 1400g. :D Nie wspominając o tym, że ramy Gianta to syf nie z tej ziemi, zwykły 4ro zawias Focusa jest lepszy od systemu Maestro i jeszcze parę innych ciekawostek technologicznych. W ogóle buhaha. :D




Przejechane: 78.56 km
w tym teren ~40.00 km

Czas: 03:42 h
Średnia: 21.23 km/h
Maksymalna: 58.29 km/h

Parowy Janinowskie

Sobota, 17 kwietnia 2010 | Komentarze #2

Taka spontaniczna wycieczka z Muchozolem. Nie myśleliśmy, że tyle wyjdzie.
W ogóle tekst Bartka na koniec mnie rozbroił. Powrót, już w Łodzi jedziemy przez park, taki mały podjeździk pod schodki, a ten zwolnił prawie do zera i do mnie z tekstem: "Ku**a no, nie mam siły. Wymęczyłeś mnie!". Padłem. :D

A tutaj ciekawostka:

Butelka?! © Raven


P.S. Miałem dzisiaj od rana trochę wolnego czasu, to postanowiłem przywrócić do życia ostrzaka. Na wymianę zerwanego łańcucha brakło czasu (zdemontowałem z innego roweru łańcuch w trochę lepszym stanie), bo pochrzaniły mi się nakrętki i godzinę walczyłem z piastą. Ale skręciłem. Poniżej widać co zostało z ośki. "Nowa" jest pewnie podobnego kalibru - zobaczymy ile wytrzyma. A i przy okazji wynalazłem jeszcze jakieś stare semi-slicki. Trochę spracowane, ale powinny się nadać.
Krzywa oś z ostrzaka © Raven




Przejechane: 52.95 km
w tym teren ~15.00 km

Czas: 02:18 h
Średnia: 23.02 km/h
Maksymalna: 42.95 km/h

No speed - no fun!

Czwartek, 15 kwietnia 2010 | Komentarze #0

Szybko, ale o dziwo jakoś tak lajtowo. Słowem: fajnie. Oczywiście nie obyło się bez zgrzytów, mianowicie zanim zdążyliśmy się spiknąć z Muchozolem, ten ukatrupił 2 szprychy. Pierwszy przystanek - Maxx Bike. I godzina w plecy - kapkę się grzebał i gratis przebił oponę. Kierunek Łagiewniki, kółko po lesie i powrót. Przejechałem się jeszcze za nim do centrum i spotkaliśmy jakiegoś sympatycznego ziomka na Scalpelu. Muchozol zakręcił do domu, a ja z nim jeszcze prawie do Ronda Solidarności gadałem.
Dzisiejszy stosunek dystans/średnia trochę mnie zdziwił, pozytywnie naturalnie. Oby tak dalej.

P.S. Podobno bezprzewodowe Sigmy po dłuższym postoju trzeba ręcznie wybudzać. Zjawiska nie zaobserwowałem.




Przejechane: 68.44 km
w tym teren ~35.00 km

Czas: 03:33 h
Średnia: 19.28 km/h
Maksymalna: 45.80 km/h

Wzniesienia Łódzkie po raz 2

Niedziela, 4 kwietnia 2010 | Komentarze #0

Pogoda miodzio, słoneczko świeci. Miałem się spotkać z Muchozolem na mostku w Arturówku o 14. Okazało się, że oprócz niego przyjechali też Stopa i Pixon. No to pięknie, pomyślałem, z lajtowej wycieczki nici. :P Ale nie było tak źle, bo Pixon miał slicki, to za bardzo po wertepach w palnik nie dawał.

W ogóle w Arturówku wsiadłem na chwilę na rower Muchy, zrobiłem małe kółko, odstawiłem. Spoko. Przyjechali Paweł z Łukaszem i w tym momencie PUFF! Nic się nie działo i w jednej chwili tylna opona Bartka straciła powietrze. Czyżby koledzy jakoś dziwnie promieniowali? :D

Wspomnianych dwóch odłączyło się od nas gdzieś na 9 kilometrze, by powrócić do domu. Dalej z Muchozolem spokojnym tempem pokręciliśmy się po okolicy zahaczając o zgierską Malinkę, gdzie zrobiliśmy sobie małą przerwę - zgłodniałem. Jeszcze ze 20km i wracamy, bo 18 się zbliża. Już w Łodzi zahaczyliśmy o McDonald's (wcześniej któryś z przechodniów miał frytki z wyżej wymienionej jadłodajni i coś mnie tchnęło, że też mam na nie ochotę). Słowem - lajt i rekreacja.

P.S. Odkryłem, że mój licznik nie działał wcale nie przez łączenie na wcześniej zerwanym kablu, tylko coś nie stykało w podstawce. Trochę kombinacji z zipem i póki co działa. Tak, czy inaczej swoje przeżył i dość mam z nim męczenia. Czas zaczaić się za czymś nowym.




Przejechane: 55.00 km
w tym teren ~35.00 km

Czas: 03:00 h
Średnia: 18.33 km/h
Maksymalna: 45.00 km/h

Jednak nawrót. Ze zdwojoną siłą..

Piątek, 2 kwietnia 2010 | Komentarze #0

Z Chemikiem. Zbiórka jak zawsze na kaloryferze w Łagiewnikach - punkt 11. Kilka minut przed 11 Bartek dzwoni, że się spóźni. Może to i lepiej, bo miałem moment, żeby pogrzebać przy szwankującym liczniku. Na jakiś czas podziałało, a później raz działało, a raz nie- ręce opadają.

Tempo miało być lajtowe, ale jako, że byłem dość wyposzczony, to ruszyłem z grubej rury i do miejsca zbiórki miałem średnią około 23-24km/h - niskie opory toczenia i prawie pół kilo mniej na masie rotacyjnej, to niesamowity power. Później już lajtowo, żeby się nie zajechać. Kierunek: północny wschód. Cel: uciec przed chmurą deszczową gromadzącą się nad Łodzią. Fajnie się jechało, nie obyło się bez kilkukrotnej improwizacji, co do wyboru kierunku i szlaku (czyli elementy eksploracji :)), ale na tym przecież polega zabawa!
Wracając, gdzieś chyba w dobrej na naszej drodze pojawiła się 3 dzieciaków (na oko gdzieś początek gimnazjum), chłopak i 2 dziewczyny. Łepek chyba chciał zaszpanować odwagą i stanął na przeciw nas, na środku asfaltowej drogi z założonymi rękami. Naiwny myślał, że go spokojnie ominiemy? Źle trafił, bo narobiliśmy mu siary przed koleżankami.

Na powrocie już trochę zmęczony, że nie chciało się mielić podjazdów. Oczywiście planowana ucieczka była możliwa tylko w jedną stronę, czyli pod koniec złapał nas deszcz. Z cukru nie jesteśmy, ale dłonie przy połączeniu deszcz + zimny wiatr trochę zmarzły.

Coś za łatwo poszło. Nabrałem apetytu..

Stare, utarte, lecz nadal dobre szlaki © Raven

[Dane licznikowe orientacyjne z powodu buntu elektroniki]