Jeżdżę, więc jestem.


avatar Niniejszy blog rowerowy prowadzi Mateusz vel. Raven, który z pofabrycznej Łodzi pochodzi. Od początku 2009 roku (od kiedy prowadzi tutaj statystyki) przejechał 28483.21 kilometrów, w tym 4325.30 po wertepach. Jeździ ze średnią prędkością 19.69 km/h.
Inne informacje znajdziesz tutaj.
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi na Bikestats

Mój Skype

Mój stan

Ujeżdżany sprzęt

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Raven.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

Offroad

Dystans całkowity:6557.94 km (w terenie 3539.00 km; 53.97%)
Czas w ruchu:388:11
Średnia prędkość:16.89 km/h
Maksymalna prędkość:71.16 km/h
Suma podjazdów:6013 m
Maks. tętno średnie:150 (75 %)
Suma kalorii:9393 kcal
Liczba aktywności:146
Średnio na aktywność:44.92 km i 2h 39m
Więcej statystyk

Przejechane: 73.48 km
w tym teren ~30.00 km

Czas: 03:06 h
Średnia: 23.70 km/h
Maksymalna: 55.43 km/h

Last Minute

Piątek, 1 października 2010 | Komentarze #0

Z Muchozolem zgadałem się późnym wieczorem i zapadła decyzja, że z rana lecimy gdzieś pośmigać. Nie ma spania do południa..

Podjechałem ciut wcześniej. Zimno, mgła gdzieniegdzie nawet. W końcu się pojawił. Najpierw do sklepu po jakiś prowiant na wycieczkę - pączki, batony i inne. Szybki rzut okiem na mapę i kierunek gdzieś na Parowy Janinowskie. Niestety po drodze zaczęło mżyć, więc ewakuacja i w tył zwrot. Pobujaliśmy się trochę po okolicy, przypadkowo trafiliśmy nawet do Palestyny i tu zaskoczenie: postawili tablicę z nazwą miejscowości! Nie obyło się bez stosownej fotki. :D

Jako, że stopy mi trochę przemarzły, to na szybko zapadła decyzja o śmignięciu po ochraniacze dla mnie - padło na CSC jako, że były najbardziej neutralne kolorystycznie (najwięcej czerni).

Aa.. Wcześniej wyjeżdżając z Łagiewnik mijał nas ciągnik, co równało się z automatycznym skojarzeniem starego jak świat przeboju. ;)





Mimo chłodu jakoś lekko się przekręciło. Dupa nie protestowała, więc zakup siodła wstrzymany.




Przejechane: 72.21 km
w tym teren ~35.00 km

Czas: 03:30 h
Średnia: 20.63 km/h
Maksymalna: 55.84 km/h

Radegast & PKWŁ

Piątek, 24 września 2010 | Komentarze #0

Jak powiedziałem, tak też zrobiłem i pojechałem. Tylko gdzie..? Niedawno nabyta mapa w dłoń i szukanie czegoś ciekawego. Jest! Stacja Radegast. Od dawna chciałem ją zobaczyć, ale nie do końca wiedziałem, gdzie się ona znajduje. Robi wrażenie. Szkoda tylko, że akurat w piątki muzeum jest zamknięte i nie można wejść do środka tunelu.. Brzęczenie kustosza, żeby nie jeździć po rampie (żebym to ja jeszcze jeździł! Wjechałem i już zszedłem z roweru - w celu wydobycia aparatu), trochę pstrykania i jedziemy dalej.
Niestety Arsen zrobił się dziwnie miękki. Opcje 2: albo coś puszcza powietrze, albo przytyłem. Jakby nie było, na takim sagu w teren pojechać nie bardzo, więc chciał/nie chciał wróciłem się do domu po pompkę. I tu zdziwienie: jednak chyba przytyłem, bo ciśnienie w normie :P Dopompowałem, pompka w plecak i w drogę.

Na górce na "kaloryferze" pierwszy postój z obmyśleniem trasy. Co mi wyszło z tego myślenia? Standardowo kółko niebieskim szlakiem, zjazd zielonym i gdzieś dalej - się zobaczy. Ostatecznie wyszło tak, jak sobie zapowiedziałem: niebieski, zielony, czarny - na słynną górkę i w dół w kierunku cmentarza w Dobrej. Dalej plan był taki, żeby uderzyć w stronę Dobieszkowa i przed rezerwatem jakoś zakręcić. W ten sposób uczepiony zielonego szlaku zatoczyłem jeszcze kolanko z fajnymi przewyższeniami i odbiłem na czerwony szlak kierując się na Łagiewniki.

Kilka godzin temu pochwaliłem się kolegom z pracy, że z 1,5 roku nie złapałem gumy. No i coś mnie pokarało... Finiszując prawie, na Rogach, na głupiej szutrówce złapałem ok. 3cm pordzewiałego gwoździa. :[ No to mały piknik: Knoppers, żelik, wymiana dętki i do domu.

Wszystkie fotki dostępne na mojej Picasie. ;)
Stacja Radegast
PKWŁ



Słoneczna górka na kaloryferze © Raven

Niniejszym oświadczam, iż jestem w du**e, czyli orientacja w terenie zawiodła. © Raven

Przewyższenia w Wódce © Raven

Pasażer na gapę © Raven

Jako, że byłem po całej nocy dźwigania moje dłonie mówią "dość!". Ponadto zauważyłem, że moja dupa toleruje moje siodło tylko na dystansach do 50km. Powyżej, tak jak dziś, zaczyna się bunt, co owocuje powrotem prawie na stojąco. :/
Cóż, już mam jedno na oku (białe :D), więc trzeba będzie poważnie rozważyć zakup.




Przejechane: 65.02 km
w tym teren ~35.00 km

Czas: 03:02 h
Średnia: 21.44 km/h
Maksymalna: 56.65 km/h

Kierunek zielono-niebieski

Wtorek, 14 września 2010 | Komentarze #4

Najpierw do pracy (jeszcze o suchej oponie). Kilkadziesiąt kilometrów przejechanych na Vitaminie sprawiło, że po przesiadce na Poisona po głowie krążyła mi tylko jedna myśl: "To nie rower - to samolot!".

Kiedy wychodziłem z pracy troszkę chłodno i coś tam mżyło, lecz mnie to zbytnio nie ruszyło. Udałem się czym prędzej na Plac Wolności, gdzie byłem umówiony z poznanym 2 dni wcześniej na imprezie Łukaszem. Jeździ od niedawna, acz na sprzęcie do trochę cięższej jazdy, więc pokazałem mu mój ulubiony kawałek, a mianowicie single-track na niebieskim szlaku + zjazd na zielonym.

Ogólnie fajnie, korony drzew skutecznie chroniły przed kapuśniaczkiem lejącym się z nieba. W międzyczasie, co kilka kilometrów odbywała się walka z uszkodzoną sztycą (na szczęście nie moją). Ciekawy przypadek: sztyca siedzi na miejscu, a odpada siodło razem z całym jarzmem. :D

A teraz czas na tekst dnia. :)
Na powrocie już, na ostatnim większym podjeździe (a konkretnie jak się jedzie przez las od kapliczek to Arturówka, może ktoś skojarzy) zziajany Łukasz wypala do mnie z tekstem: "Czy Ty w ogóle oddychasz?!". :D
No ale fakt, noga dobrze mi podawała i miejscami trochę mocno deptałem.


Wycieczka spoko, mam nadzieję, że nie zraziłem Kolegi do dalszej jazdy. Szlaki mu się podobały. Rozstaliśmy się na Łagiewnickiej. Miałem jechać do domu, ale po kilkuset metrach zmokłem doszczętnie, więc włączył mi się tryb "wszystko jedno". Szybki telefon i już byłem w drodze do Mojej. Woda spod kół leci strumieniami, jakiś kretyn trąbi na mnie na Zachodniej, ale wizja ciepłego naleśniczka i herbaty ciągnęła do przodu. :)

Posiliłem się, ubrałem nogawki (posiedziałem, toteż zrobiło się chłodno) i udałem do domu. Prysznic, kolacyjka i złocisty napój (w międzyczasie dodanie niniejszego wpisu), coś tam poklikać i lulu. Dzień udany, mimo, że, niespodziewanie, totalnie przemoczony.

Nieposłuszna sztyca © Raven

Trucizna na pastwisku © Raven

Zielony szlak - zjazd © Raven




Przejechane: 53.83 km
w tym teren ~25.00 km

Czas: 02:22 h
Średnia: 22.75 km/h
Maksymalna: 56.45 km/h

Samotnia

Sobota, 21 sierpnia 2010 | Komentarze #0

Niby tyle bikerów w Łodzi, a w sumie nie ma z kim pojeździć. Ten nie może, ten nie odbiera itd. :/ No to wyszło, że pojechałem sam.

Najpierw do pracy, potem z pracy, tempem niezbyt intensywnym. Makaronowy obiad, izotonik do bukłaka, pampers na dupę i w las. Naturalnie mój ulubiony, bo szybki, wąski i kręty niebieski szlak w Łagiewnikach. Pogoda w porządku: nie za zimno, nie za ciepło, trochę słonka i umiarkowany wiaterek. W czasie jazdy: pęd powietrza, szczypta adrenalinki, latające w powietrzu łamane na bieżąco patyki, strzelające spod opon kamienie. Wszystko tak, jak trzeba. ;]

Nie mogło obyć się także bez zjazdu "na zielonym". Nie żałowałem sobie zbytnio, toteż ogień przed siebie, a dopiero pod sam koniec intensywne hamowanie do zera.
Tarcze oczywiście jakby z pieca hutniczego wyjęte, ale hample dają radę. Niebo, a ziemia w porównaniu do poprzedniego zestawu. Epicon po rozgrzaniu też elegancko wybierał co tylko pod koło wpadło. Widocznie trza było mu trochę olej w tłumiku "przemieszać".

Ogółem sprzęt chodzi jak zegarek. Warto było trochę zainwestować. Poziom frajdy z jazdy: bardzo na +.

Samotnia © Raven

A i obiecana fotka całości na nowych częściach.
Poison po liftingu © Raven

Jakość lipna, bo komary jakieś niewyżyte. Powyższe zdjęcia i tak odkupione sporą ilością krwi.
Amen, idę spać...




Przejechane: 86.39 km
w tym teren ~50.00 km

Czas: 04:14 h
Średnia: 20.41 km/h
Maksymalna: 57.88 km/h

Pielgrzymka

Czwartek, 22 lipca 2010 | Komentarze #0

Czas się nawrócić. Stary znajomy zaproponował rowerową pielgrzymkę do Palestyny i Nowej Jerozolimy. Czemu nie? :D

Mimo niemiłosiernego upału noga nieźle podawała. Pierwszy szczytny cel osiągnięty został w miarę szybko. Niestety brak było tablic z nazwą miejscowości. Szkoda, jedna kozacka fota mniej. Patrząc na mapę: z drugim punktem już gorzej. Ale mielimy! Przelotowo 25-35km/h, w porywach do przeszło 50. Dopiero gdzieś w okolicy 50'ego kilometra dopadł mnie kryzys w stylu "pier@#$e - nie jade!". Na szczęście pokrzepiony ciachem i Powerade'em z pobliskiego sklepu zmieniłem zdanie. Kolejne kilometry trochę nudne, nawet mi się ziewnęło.

Widząc w oddali tablicę z nazwą docelowej miejscowości zgodnie krzyknęliśmy "Alleluja!". Do tego okazało się, że obok stoi pokaźnych rozmiarów przydrożna kapliczka (widoczna na zdjęciu satelitarnym). No to szybkie modły i aparaty w ruch.

Dalej już tylko pozostaje wrócić do domu, czyli z górki. Teoretycznie. Kawał uwalonej piachem polnej drogi dość nas wymęczył. Dodatkowo co jakiś czas przejeżdżające kombajny "wpychały" nas w pole.
Omijając, jak tylko się dało, asfalty jakoś dotarliśmy do Łodzi.

Jak to zwykle na pielgrzymkach bywa: hektolitry potu i, obowiązkowo, krew musiały się polać (jakiś dziwny krzak mnie zaatakował).
Do domu dotarłem wykończony, cały uwalony mieszaniną piasku, potu i zboża, które chętnie przyklejało się do nas w czasie eksploracji pól, oraz opalony na brąz. Naturalnie "po kolarsku", czyli ręce (do połowy przedramienia) i nogi (do połowy uda), z wyłączeniem stóp i dłoni.

Nowa Jerozolima © Raven

Siakieś pole © Raven

Żwirownia © Raven

Żwirownia © Raven

Poison nad przepaścią © Raven

Siakieś dziwne badyle © Raven

Wycieczka udana. Czekam na nowe propozycje "egzotycznych" miejscowości do odwiedzenia w regionie łódzkim.

P.S. W Emilii robota przy budowie bramek autostradowych wre. Zrozumiałe: łatwa kasa czeka. Szkoda, że nie idzie im tak dobrze przy budowie nowych dróg. No ale w końcu z tego się $$ nie wydoi..




Przejechane: 35.48 km
w tym teren ~15.00 km

Czas: 01:44 h
Średnia: 20.47 km/h
Maksymalna: 50.11 km/h

Tragedia jakaś

Wtorek, 22 czerwca 2010 | Komentarze #0

Najpierw przełożenie z godziny 10 na 11. Potem 25min poślizgu. A na deser wyłamana śruba mocująca siodło (na szczęście nie moja) i półgodzinne szukanie (bez rezultatu) podkładki od sztycy po krzakach. Przynajmniej komary miały wyżerkę..

A toto wynik nudy i frustracji, kiedy Bartek nadal walczył z lasem o zaginioną podkładkę od Eastona:

Pan Drzewo © Raven




Przejechane: 42.25 km
w tym teren ~20.00 km

Czas: 02:00 h
Średnia: 21.12 km/h
Maksymalna: 58.90 km/h

Piknikowo

Niedziela, 30 maja 2010 | Komentarze #0

Tempo piknikowe, z tym panem co zwykle.




Przejechane: 70.13 km
w tym teren ~45.00 km

Czas: 03:30 h
Średnia: 20.04 km/h
Maksymalna: 56.86 km/h

"Bunkrów nie ma, ale i tak jest zajebiście!"

Niedziela, 23 maja 2010 | Komentarze #0

Tak Bartek skwitował wycieczkę gdzieś w jej połowie. Dla odmiany tym razem miało być lajt, a wyszło miejscami hardcore'owo. Nasze słynne "elementy eksploracji" także były w programie, naturalnie. ;)

Mogło być więcej, ale później miały być jeszcze kręgle, toteż stanęło na 70'tce.




Przejechane: 49.01 km
w tym teren ~30.00 km

Czas: 02:36 h
Średnia: 18.85 km/h
Maksymalna: 59.11 km/h

Janów

Sobota, 22 maja 2010 | Komentarze #0

Z tym panem, co ostatnio. Mieliśmy ochotę na jakieś fajne (czyt. urozmaicone) tereny, więc m.in. śmigneliśmy w lasy w okolicach Janowa. Miało być ostro - wyszło lajt.




Przejechane: 49.29 km
w tym teren ~30.00 km

Czas: 02:24 h
Średnia: 20.54 km/h
Maksymalna: 54.40 km/h

Namiastka enduro

Wtorek, 11 maja 2010 | Komentarze #2

Z Chemikiem. Błądzenie gdzieś pomiędzy niebieskim, czarnym i zielonym szlakiem. Odkrytych kilka fajnych miejsc. A niech mi ktoś powie, że w okolicach Łodzi nie ma fajnych miejscówek do zabawy w enduro..

Postój na górce © Raven

A skrzypiała nie sztyca, tylko zacisk sztycy. Ot takie dzisiejsze przełomowe odkrycie.