Jeżdżę, więc jestem.


avatar Niniejszy blog rowerowy prowadzi Mateusz vel. Raven, który z pofabrycznej Łodzi pochodzi. Od początku 2009 roku (od kiedy prowadzi tutaj statystyki) przejechał 28483.21 kilometrów, w tym 4325.30 po wertepach. Jeździ ze średnią prędkością 19.69 km/h.
Inne informacje znajdziesz tutaj.
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi na Bikestats

Mój Skype

Mój stan

Ujeżdżany sprzęt

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Raven.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

50-100km

Dystans całkowity:16746.94 km (w terenie 2187.00 km; 13.06%)
Czas w ruchu:839:19
Średnia prędkość:19.95 km/h
Maksymalna prędkość:354.00 km/h
Suma podjazdów:3334 m
Maks. tętno średnie:150 (75 %)
Suma kalorii:8253 kcal
Liczba aktywności:230
Średnio na aktywność:72.81 km i 3h 38m
Więcej statystyk

Przejechane: 93.73 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 04:33 h
Średnia: 20.60 km/h
Maksymalna: 37.80 km/h

Kurierka

Poniedziałek, 26 listopada 2012 | Komentarze #0




Przejechane: 65.88 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 03:09 h
Średnia: 20.91 km/h
Maksymalna: 35.60 km/h

Jednak nie ma nadziei

Czwartek, 22 listopada 2012 | Komentarze #8

..gdyż koniec świata nadciąga. Skąd to wiem? Moja rodzicielka zażyczyła sobie CD z zasłyszanym u mnie albumem.. Paula van Dyka. Twierdząc przy tym, że jej się podoba! Czas budować bunkier.




Przejechane: 85.66 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 04:15 h
Średnia: 20.16 km/h
Maksymalna: 34.10 km/h

Jest nadzieja?

Środa, 21 listopada 2012 | Komentarze #0

Ku memu zaskoczeniu, na własne oczy widziałem, jak smerfy odpytywały jednego batmana na Pietrynie. Brawo! Małymi krokami do przodu.




Przejechane: 74.67 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 03:38 h
Średnia: 20.55 km/h
Maksymalna: 39.40 km/h

Batman vs. Oczojebca

Wtorek, 20 listopada 2012 | Komentarze #21

Nie ogarniam tego, jak wielu ludzi stwarza zagrożenia z powodu światła, tudzież jego braku. Jedni świadomie, inni mniej, jednak równie niebezpiecznie.

Ogółem oprócz ludzi normalnych typy są dwa:
1. Pseudo-Batman, który uważa, że jak on innych widzi, to inni widzą jego. Nie ma reguły. Trafiają się agenci, którzy w mgle jak mleko (lub zwyczajnie w nocy) jeżdżą na tych śmiesznych diodkach do jazdy dziennej, a trafiają się też zupełnie nieoświetleni (i zwykle też ubrani na czarno) kretyni na rowerach, którzy na dodatek lawirują między samochodami, jakby byli nieśmiertelni.

2. Oczojebca, któremu wisi to, że totalnie oślepia innych. I również mam tu na myśli za równo zmotoryzowanych, którym reflektory radośnie świecą w kosmos (co ładnie widać w czasie mgły), jak i rowerzystów z XXX-lumenowymi palnikami w trybie stroboskopu - albo czymkolwiek mocno świecącym i migającym jednocześnie (w ogóle dlaczego to nie jest zakazane? Nic mnie bardziej nie wpienia w tym temacie, niż migające lampki, czy to tylne, czy to przednie).

Łączy ich jedno: oboje mają w d***e wszystkich wokół.
I i jednym i drugim mam ochotę tak samo przylutować.


Sam nie wiem na ile jest to brak wiedzy, a na ile brak mózgu. No i dlaczego policja tego nie ściga? Wlepiają mandaty za byle pierdoły zamiast ograniczać coś, co faktycznie stwarza realne zagrożenie.

By the way. W międzyczasie wspomniałem, że migające lampki to zło. Pewnie jak zawsze pojawi się jakiś głos, że "to jest bardziej widoczne, to jest bezpieczniejsze". Jeżdżę po mieście zarówno rowerem, jak i samochodem i powiem tyle: g*wno prawda. I niech mnie nikt nie przekonuje, że jest inaczej, tylko w to miejsce lepiej uda się do okulisty.

//////////////////////////////
A żeby nie było, że ja tylko narzekam, to wrzucam taki mały wesoły fotopstryk z pewnej firmy:

:)




Przejechane: 68.14 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 03:19 h
Średnia: 20.54 km/h
Maksymalna: 34.50 km/h

Nadwyżki białej farby w ZDiT i inne drogowe debilizmy w rodem z Łodzi

Czwartek, 15 listopada 2012 | Komentarze #2

W przyrodzie równowaga musi być. Jak już łódzcy drogowcy coś naprawią, to zaraz muszą zrobić spieprzyć coś innego.

Zacznijmy od remontu reprezentacyjnej części ulicy Piotrkowskiej. Coś tam już zaczęli dłubać i w związku z tym ulicę na 2 odcinkach zamknęli. Teoretycznie. W praktyce wszyscy ci, co mogli wjeżdżać do tej pory nadal mogą to robić, tylko dokopano rowerzystom przez dostawienie znaków B-9.

W tym momencie tylko czekać, aż jakiś nadgorliwy niebieski złapie za bloczek mandatowy. A przykładowo co ja mam zrobić, jeśli jestem w pracy i mam dostarczyć przesyłkę w "zakazane miejsce"? Jechać nielegalnie, czy może ktoś mi wystawi identyfikator "A" (zezwolenie na wjazd wystawiane samochodom)? Po co to wszystko i gdzie tu logika? Więcej na ten temat na na Rowerowej Łodzi.

Druga rzecz: pojawiające się w przeróżnych miejscach pasy dla towerów. Jedna fajna rzecz, to pas namalowany na skrzyżowaniu Piotrkowskiej/Mickiewicza. Nareszcie ktoś o tym pomyślał i kończy się dezorientacja kierowców.
Reszta to jest jakaś błazenada. O ile kontrpasy na jednokierunkowych ulicach mają jeszcze jakiś sens, o tyle wytyczanie pasów gdzie się tylko da (czyt: gdzie jest szersza ulica) przy krawężnikach jest zwyczajnie GŁUPIE. W praktyce nic to nie zmienia oprócz tego, że zgodnie z prawem jestem zmuszony toczyć się takim pasem, na którym zawsze jest syf, kiła i mogiła. Z reszty jezdni wszelkie śmieci zmiatają pędzące samochody, a tu? Ciekawe też, co będzie zimą?
Albo na chodnikach, jak np. świeży twór na Kościuszki (odcinek od Zamenhofa od Mickiewicza). O krawężnikach, nierównościach i sensownym połączeniu z resztą infrastruktury już nikt nie pomyślał.


Ale na początku była mowa o równowadze, więc w tym wpisie też takowa musi być. Po tych żalach czas na coś pozytywnego.
Po 1: namierzyłem drugiego małego chłopca namalowanego na kamiennicy. Był vis a vis poprzedniego.


Po 2: wieczorem zrobiła się mgła. Potworna mgła, dosłownie w pół godziny powstało mleko w powietrzu.

Zdjęcia nie oddają dobrze rzeczywistości. Żeby zobrazować to, jaka faktycznie była widoczność dodam, że wracając wieczorem przez Limankę i chcąc ominąć rozkopany chodnik wjechałem do.. pergoli śmietnikowej. Przyznam: trochę się zdziwiłem. :)




Przejechane: 81.77 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 03:50 h
Średnia: 21.33 km/h
Maksymalna: 35.10 km/h

Dzień dobry, mieliśmy napadówkę.

Środa, 14 listopada 2012 | Komentarze #0

Sytuacja z dnia wczorajszego:
Siedzę sobie w biurze z dziewczynami. Chwila spokoju, nic się nie dzieje, nikt nie dzwoni. Znalazł się moment na kawkę, herbatkę, ciasteczko, etc.

Wnet zza drzwi wyłania się ubrany na czarno kark z logo pewnej firmy ochroniarskiej na ramieniu. Za nim wchodzi drugi. I tak stoją i dziwnie na nas patrzą - a my patrzymy na nich.

I nawiązał się dialog, zaczęliśmy my:

-Dzień dobry.
-Dzień dobry..? Mieliśmy "napadówkę".
-Eee.. U nas?!
-No tak.
-No nie.. [po chwili namysłu] Może to w firmie X?
-A to nie firma X?
-Nie. To po schodach do góry.
-Aaa.. To przepraszamy.


Ukłonili się i wyszli.




Przejechane: 93.04 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 04:29 h
Średnia: 20.75 km/h
Maksymalna: 35.80 km/h

Kumulacja zła

Wtorek, 13 listopada 2012 | Komentarze #6

Było jakoś po 17, jedną nogą już w domu. Zdążyłem wrócić z Nowosolnej, dojeżdżam do Drewnowskiej i dostaję kurs: Tulipan > M1. Totalna zawrotka, no bez jaj... Telefonicznie nic nie wskórałem, więc trzeba było jechać. Przed Placem Wolności dostrzegłem złowieszczy luz w okolicach korb. Jednak wcześniej mi się nie zdawało. :/ Pit stop, ogarnianie sytuacji i szok: prawa miska suportu mi się poluzowała i to tak zdrowo. O_O
Na szczęście w plecaku przypadkiem miałem ściągacz do korb i klucz do suportu (celem oddania ich chłopakom). I tu byłby koniec historii, gdyby nie zachciało mi się designerskich śrubek do korb na imbusa 8mm, którego oczywiście nie miałem.

Po kolejnym telefonie (przy którym wyszło, że na deser znowu szwankuje mi słuchawka BT!) udało mi się kurs zamienić na coś o wiele krótszego w obrębie ścisłego centrum.

Z każdym ruchem suport ruszał się po gwincie w te i wewte. I miałem wrażenie, że całość dalej się odkręca. 6km do domu nawet przy małej kadencji daje kilkaset takich ruchów w te i wewte. Brrr... Wizja kolejnej zezłomowanej ramy nie napajała mnie pozytywnie, więc byłem zmuszony wezwać pomoc drogową i do domu wrócić autem.

Spacerem po gzymsie © Raven

Btw, pierwszy raz prowadziłem samochód w SPDach - dziwne uczucie.




Przejechane: 50.83 km
w tym teren ~10.00 km

Czas: 03:18 h
Średnia: 15.40 km/h
Maksymalna: 38.60 km/h

Odrobina patriotyzmu i niedorobione świetlne cycki

Niedziela, 11 listopada 2012 | Komentarze #6

Ceber zadzwonił z propozycją, żeby pojechać na Masę Niepodległościową. No i pojechałem. Jako, że rower w barwach narodowych, to flagę sobie darowałem. On sobie nie darował. Ba, poświęcił do tego celu kij od szczotki, bo flagę miał zacną. I zacnie był w stanie owym masztem komuś przywalić przy ostrzejszych manewrach. Ludzi ogółem sporo, acz znajomych niewiele. JeRzU + kilka twarzy znanych z widzenia.

Po przejeździe po miejskich punktach upamiętniających odzyskanie niepodległości padła propozycja, żeby pojechać do Arturówka. Ot, żeby zobaczyć co słychać na tamtejszym corocznym wyścigu.

Nie spodziewałem się, że odnajdę tam tyle znajomych twarzy. Izka, Pollena2000, Siwy-zgr, bendus, pixon, chickenowa, Eresse, Doktorek, Michallodz, wikiyu i jeszcze X innych niewymienionych (jak czyta to ktoś, o kim zapomniałem, to z góry przepraszam :)). Gadu gadu, dekoracje, kiełbaski, herbatki i inne takie. Przy okazji mój nowy rower robił furorę i prawie każdy chciał się na nim przejechać! :D

Po zakończeniu imprezy oczywiście kierunek = bar. Tylko który? Jak wyszło w praniu Modrzewiak i Modrzew to nie jest to samo, więc wyszło małe nieporozumienie. Ostatecznie podzieliliśmy się na 2 grupy. Większość poleciała "za kaloryfer", a skromna ekipa składająca się z 4 osób wymienionych jako pierwsze powyżej + ja udała się do "Modrzewiaka". Żeby nie było zbyt prosto, w międzyczasie Siwy zgubił jedną dziwaczną śrubę z zawieszenia Speca. Próby poszukiwań spełzły na niczym, żadnej innej śrubki też dopasować nie mogliśmy. Ostatecznie jechał dalej z duszą na ramieniu i gwintowanym patykiem w zawiasie. :)

Soczki, herbatki, szarlotki... Uczciliśmy marcinowe imieniny zacnie, "Sto lat" odśpiewaliśmy.

Gdy Marcin z Izą pognali (chociaż biorąc pod uwagę gwintowany patyk może nie jest to dobre określenie) do Zgierza, ja dalej wracałem do domu z resztą ekipy. Marysia zarzuciła myśl, żeby "popisać światłem". Adam miał odpowiedni aparat, ja miałem statyw, więc czemu nie? Po znalezieniu odpowiednio ciemnego miejsca zaczęło się tworzenie. Napisy szły nam średnio, więc wzięliśmy się za rysowanie. :) Po mniej lub bardziej udanych próbach głównym modelem została Marysia w różnych konfiguracjach. Największy problem sprawiało nam z Adamem odpowiednie odwzorowanie tych.. no.. ekhem.. biustu. Mimo, że doszło do małych rękoczynów (a przynajmniej ja oberwałem za ostatnie dzieło), to chyba nie wyszło, tak źle, prawda? :P








Meta Wyścigu Niepodległości © Raven

Koziołek Matołek? Eeeeee... © Raven

A ja chcę się przejechać! © Raven

A teraz ja! Teraz ja! © Raven


Czyżby niektórym sława i radość z wygranej zbytnio uderzyły do głowy? :P © Raven


Gwintowany patyk, jako alternatywne łączenie linków zawieszenia w Specu FSR © Raven

Konwersacje w doborowym towarzystwie © Raven

Jaśnie Maria jako Pani Ciasteczko © Raven

Jaśnie Maria jako.. light-biker? © Raven




Przejechane: 68.47 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 03:25 h
Średnia: 20.04 km/h
Maksymalna: 36.40 km/h

Testowania ciąg dalszy, czyli drugi dzień w pracy

Czwartek, 8 listopada 2012 | Komentarze #0

Też miało padać, więc i stricte deszczowo się ubrałem. Na złość nie padało.

Rowerek problemów nie sprawiał. Póki co jestem zadowolony.




Przejechane: 76.91 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 03:40 h
Średnia: 20.98 km/h
Maksymalna: 35.50 km/h

Pierwszy test bojowy nowego miejskiego czołgu

Środa, 7 listopada 2012 | Komentarze #10

Z całym szacunkiem dla żółtej taksówki nie miałem czasu na dłuższą żałobę.

Jak zrobić coś z niczego?
W przydomowym bałaganie walał się pewien stary "góral". Co bardziej spostrzegawczy czytelnicy zauważą, że już raz już robiłem do niego podejście, kiedy bawiłem się w ostre koło. Kolejne 1,5 roku leżał, kurzył się i rdzewiał. Złom, ale rama OK. Wymiary i kąty podobne do Vitamina, więc postanowiłem dać jej drugie życie.

No to tak: miałem ramę, kierownicę z mostkiem i sztycę z siodełkiem. Trochę mało.

Tym razem nie było eksperymentowania, gdyż po wcześniejszych doświadczeniach dokładnie wiedziałem, czego chcę.
Po wizycie w sklepie do kompletu doszła reszta zabawek m.in.:
-koła na stożku Trochę się wnerwiłem, kiedy okazało się, że w tylnym jedna szprycha jest trochę wykrzywiona, a przednie koło jest trochę przekoszone w jedną stronę. Niestety defekty wyszły na jaw dopiero po montażu, więc dałem sobie spokój z reklamacjami - da się z tym żyć.
-ogumienie - sprawdzone, toteż nie wydziwiałem i kupiłem takie samo. Tutaj jedno z moich największych zaskoczeń Decathlonu, czyli niezłe opony z bTwinowskim brandem, które przeżyły 15kkm i mogły by jeszcze pojeździć. Przy czym pierwszą gumę na nich złapałem w połowie wspomnianego dystansu.
-pełne błotniki na drutach
-coś lepszego do hamowania
-napęd Tutaj bazowałem na doświadczeniach z Vitamina, tak więc szeroki łańcuch + wolnobieg Dicta + korba Suntour'a z 2 zębami więcej, niż jej poprzedniczka. Daje to przełożenie 38:16=2,375. Wcześniej miałem 2,25.

Kompletny zestaw klocków © Raven

Miałem już wszystko oprócz przeklętych fajek od hamulców. Zorientowałem się dopiero późnym wieczorem i z braku laku musiałem tymczasowo okaleczyć crossówkę.
Zabieramy się do zabawy. Może będzie z tego rower. © Raven

Kierownik skrócony z 58 do 52cm, wszystko złożone do kupy. Wygląda nieźle, czas na testy.
Finito. Jeszcze ciepły - jak bułeczka prosto z pieca. © Raven


====================

Nazajutrz postanowiłem go kuriersko rozdziewiczyć. Warunki iście bojowe, bo cały dzień lało.

Jak wrażenia? Wagowo niewiele lżej, za to dużo sztywniej i to się czuje. Rowerek bardzo zwinny i zrywny. Miałem pod dupą wiele różnych bicyklów i wbrew przekonaniom kolegów kurierów śmiem twierdzić, że ten jest zwrotniejszy i praktyczniejszy (w mieście), niż wszystkie tępe koła i inne pseudo-kolarzówki razem wzięte. :P
Btw, nie wiem, dlaczego wcześniej nie kupiłem sobie takich błotników (?) - genialne. Poza tym wygodnie, innych uwag brak. Pomijam wieczorne poluzowanie się kierownicy (pójdzie klej na gwint i będzie OK).

Wygląda na to, że się polubiliśmy.
Powstał godny następca.

Uprzedzając pytania, dodam kilka słów, co do tego, dlaczego jest to damka. Zasadniczo powody są dwa:
1. Bo akurat taka, a nie inna rama walała mi się w graciarni;
2. Bo przynajmniej 2 razy dziennie muszę go taszczyć po schodach i obniżoną ramę łatwiej jest chwycić.

A w gruncie rzeczy od swojego męskiego odpowiednika nie różni się niczym oprócz tej jednej rurki.