Jeżdżę, więc jestem.


avatar Niniejszy blog rowerowy prowadzi Mateusz vel. Raven, który z pofabrycznej Łodzi pochodzi. Od początku 2009 roku (od kiedy prowadzi tutaj statystyki) przejechał 28483.21 kilometrów, w tym 4325.30 po wertepach. Jeździ ze średnią prędkością 19.69 km/h.
Inne informacje znajdziesz tutaj.
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi na Bikestats

Mój Skype

Mój stan

Ujeżdżany sprzęt

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Raven.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

0-50km

Dystans całkowity:8716.23 km (w terenie 1817.30 km; 20.85%)
Czas w ruchu:464:11
Średnia prędkość:18.78 km/h
Maksymalna prędkość:71.16 km/h
Suma podjazdów:6790 m
Maks. tętno średnie:150 (75 %)
Suma kalorii:1045 kcal
Liczba aktywności:439
Średnio na aktywność:19.85 km i 1h 03m
Więcej statystyk

Przejechane: 26.25 km
w tym teren ~22.00 km

Czas: 02:41 h
Średnia: 9.78 km/h
Maksymalna: 55.81 km/h

Skrzyczne klimaty 2/4

Wtorek, 1 maja 2012 | Komentarze #8

Jeszcze w domu wymyśliłem sobie, że wjedziemy na najwyższy szczyt i po kolei zaliczymy wszystkie niższe wokół Szczyrku (ładnie to widać na wykresie wysokości na tracku GPS):
-Skrzyczne 1257m
-Małe Skrzyczne (1211m)
-Kopa Skrzyczeńska (1191m)
-Malinowska Skała (1152m)
-Malinów (1115m)
-Biały Krzyż (940m)
-Grabowa (907m)
-Kotarz (974m)
-Hyrca (829m)
-Beskidek (860m)

Po śnieżnych akcjach i krytycznym głosie napotkanych rowerzystów plan prawie wziął w łeb, ale miałem w grupie jednego sprzymierzeńca i ostatecznie udało się w liczbie sztuk 4 wyruszyć na realizację. Trochę pomarudzili, ale jakoś poszło. :)

W drodze na Małe Skrzyczne © Raven


Zaczęło się niewinnie, bo z górki i gładko. Dalej szlak przekształcił w wąską ścieżkę usianą kamieniami wielkości kilowych paczek cukru i sporą ilością przerażonych na nasz widok turystów.

Na kolejnym szczycie oczywiście również śnieg. I to sporo. Ludzi również. Jakoś się przedarliśmy, kilka fotek i jedziem dalej.

No, ale jak to w górach bywa: raz z górki, raz pod górkę.
Ściema, ja tam podjechałem :P © Raven

Posiedzenie w oczekiwaniu na resztę © Raven

Niektórym zrobiło się gorąco:
Koksy się opalają © Raven

Tutaj już podjechać się nie dało © Raven

Przez mój błąd nawigacyjny zaliczamy jeden szczyt ekstra (Zielony Kopiec - 1154m). Dobrze, że się w porę zorientowałem i nie obraliśmy kursu na Czechy.
Stromo (zdjęcia strasznie wypłaszczają), ale do zmielenia © Raven

Mała siesta na górze © Raven

Po tym ostatnim połowa ekipy (czyli 2 osoby) wypompowana targaniem rowerów zaczęła kombinować, jak wrócić krótszą drogą. Z górki naturalnie.
Którędy do domu? © Raven

Wiele nie wymyślili i przynajmniej do Przełęczy Samopolskiej dojechać musieli.
Na dole posiłek, po którym Adam z Radkiem wracają asfaltem do Szczyrku (podobno 8km serpentyną lecieli w dół, +50km/h bez dokręcania).
Karkówka vs. naleśniki, czyli dla każdego coś dobrego © Raven

Ja z Bartkiem nie wymiękamy i wbrew zbierającym się chmurom ruszamy dalej, żeby dokończyć eskapadę.

Trochę nas grzmotami i deszczykiem postraszyło, ale było warto.
Końcówka szybko poszła (chwilami nawet za szybko, miałem moment grozy z dużą szybkością, za to bez trakcji i hamulców), a na deser dostaliśmy fajny, szybki asfaltowy zjazd do cywilizacji.

Jak na czas wycieczki, to dystans jest śmieszny. Cóż, taki teren. Krótko, ale za to bardzo treściwie.

P.S. Pierwszy raz zrozumiałem ideę opuszczania siodła na zjazdach, jak prawie zrobiłem OTB.

P.P.S. Nie włączyłem geotagowania w aparacie. :/

P.P.P.S. Zarobiłem na prawej łydce lekko wypalony kształt tarczy hamulcowej kolegi, który niefortunnie zbliżył się do mnie ze swoim rowerem. Tak, bolało.




Przejechane: 9.27 km
w tym teren ~6.00 km

Czas: 00:49 h
Średnia: 11.35 km/h
Maksymalna: 49.10 km/h

Skrzyczne klimaty 1/4

Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 | Komentarze #0

Niniejszy wyjazd był planem B wyjazdu z planu A (inny skład, inne miejsce), który z przyczyn wyższych nie doszedł do skutku. Motyw trochę inny, ale równie ciekawy.

Co i jak? Skład spory, bo rozrósł się do aż 6 osób, w dwóch samochodach. Sporo i miałem co do tego obawy, które niestety się potwierdziły (problemy logistyczne, poglądowe i "wyznaniowe"), ale ogólnie udało się całość ogarnąć, a ekipa "aktywna" (czyli nie opierdzielająca się, a jeżdżąca) sukcesywnie malała.
Miejsce: Szczyrk. Cel: wyciąg na Skrzyczne (1257m). Motyw: wjeżdżamy wyciągiem do góry, a na rowerach zjeżdżamy w dół. Opcji zjazdu sporo: od trawiastych stoków, przez kamieniste i bogato ukorzenione ścieżki, na których piesi łamali nogi (nasza ulubione) po drogi (a właściwie ich brak..) dla grubo opancerzonych samobójców na rowerach zjazdowych za grube pieniądze.

Tyle słowem wstępu, dalej poprzeplatam trochę ze zdjęciami.

Po perypetiach z niesłownymi właścicielami kwatery, którzy nie chcieli oddać zaliczki i późniejszym poszukiwaniem nowego noclegu, pierwszy szok pod wyciągiem:

I nasuwa się pytanie, jak wjechać z rowerem na górę? Ile ludzi, tyle sposobów: jedni wieszali, inni trzymali. Ostatecznie każdy jakoś tam usadowił sobie sprzęt na kolanach. Przyznam, że za pierwszym razem miałem trochę cykora i wrażenie to się potęgowało wraz z wjazdem coraz to wyżej, a każdy podmuch wiatru sprawiał, że trzymałem rower coraz mocniej. Kolejne wjazdy były już spoko. :) Trochę komicznie wyglądało wysiadanie:

To co zaskoczyło nas na szczycie, to... śnieg! o.O Chłopaki niewiele myśląc zaczęli rzucać się śnieżkami, na szczęście główny fotograf był sprytny i uniknął ostrzału. Turyści chętnie zrobili nam fotkę:

Skrzyczne: śnieg na szczycie © Raven

...i w drogę. W dół. Obraliśmy rzekomo najłatwiejszy niebieski szlak przeplatający się z linią wyciągu. Okazało się, że miejscami jest tam po kostki śniegu. Bardzo to w jeździe nie przeszkodziło, bo przy tym nachyleniu rower prowadził się jak deska snowboardowa.
Po śniegu jest fajnie w dół, gorzej, jak trzeba było podejść kawałek do góry © Raven

W końcu śnieg się skończył i robiło się coraz szybciej. Nawierzchnia głównie kamienista, nachylenie wymagało prawie ciągłego hamowania, a odpuszczenie klamek powodowało momentalny wzrost prędkości. Fajne uczucie. :) Niestety niedostatki sprzętu i techniki mogą się skończyć np. tak:
Szok pourazowy? © Raven

Była chwila grozy (widziałem moment, w którym leciał przez kierownicę), ale na szczęście skończyło się tylko na rozciętym łuku brwiowym (grzmot musiał być konkretny, bo miał full-face'a). Po oględzinach i sprawdzeniu, czy wszystkie członki są na swoim miejscu, pamiątkowa fotka:
Nie śmiej się dziadku z czyjegoś wypadku © Raven

..a potem czas na opatrywanie ran (funkcja sikania mojego bidonu okazała się niezwykle przydatna).
Camelbak Medical Edition © Raven

Od ogarnięcia kolegi trudniejsze okazało się ogarnięcie roweru. Najwięcej problemów sprawiało wyrwane jarzmo sztycy. Chwytaliśmy się różnych sposobów, w tym "na jaskiniowca":
Epoka kamienia łupanego powraca © Raven

Niestety na niewiele to się zdało i ostatecznie pokombinowałem coś z zipami, byle się trzymało i dało zjechać.
Jarzmo sztycy mocowane zipami, czyli potrzeba matką wynalazku © Raven

Dalej już bez większych niespodzianek, cieszyliśmy się jazdą (albo bezwładnym zsuwaniem się w dół) i widokami.



Dzień kończymy we 4 przy grillu, kiełbaskach i piwie. Dwóch pojechało do szpitala na szycie i prześwietlenie (ostatecznie poważniejszych obrażeń brak).




Przejechane: 15.41 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 00:41 h
Średnia: 22.55 km/h
Maksymalna: 34.80 km/h

Taxi - kurs 319

Sobota, 28 kwietnia 2012 | Komentarze #0

Rower zostawiony pod sklepem na może z 10 minut, a siodełko i kierownica dosłownie parzyły, szok! O_O

Kategoria 0-50km, Na twardo, Solo



Przejechane: 25.69 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 01:07 h
Średnia: 23.01 km/h
Maksymalna: 46.65 km/h

Na urodzinowego grilla

Sobota, 28 kwietnia 2012 | Komentarze #0

Komunikacyjnie.

Kategoria 0-50km, Na twardo, Solo



Przejechane: 37.09 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 02:16 h
Średnia: 16.36 km/h
Maksymalna: 42.46 km/h

Kolejna rekordowa Masa Krytyczna

Piątek, 27 kwietnia 2012 | Komentarze #0

Upał, można rzec. Poza tym jak to na masie: chyba ustanowiliśmy kolejny rekord frekwencji, która zaskoczyła nawet organizatorów. Szprychówek wystarczyło może dla połowy uczestników (niestety nie załapałem się). Jakoś więcej wrogości i ulicznych awantur, niż zwykle.
Hitem był taksówkarz z Mercedesie, który grzejąc z przeciwka wydzierał się przez otwarte okno: "WYPIER***AĆ!". :D




Przejechane: 9.39 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 00:27 h
Średnia: 20.87 km/h
Maksymalna: 30.40 km/h

Taxi - kurs 315 - na zakupy

Sobota, 21 kwietnia 2012 | Komentarze #6

Zniesmaczony smakiem starego bidonu (i jego ogólną badziewiastością) oraz zmotywowany niespodziewaną drobną rezerwą finansową postanowiłem trochę zaszaleć:

ISOSTAR vs. CAMELBAK Podium Chill © Raven

Organoleptycznie stwierdzam świetne wykonanie, genialny ustnik i brak plastikowego smrodku. Test praktyczny niebawem.




Przejechane: 34.94 km
w tym teren ~15.00 km

Czas: 01:52 h
Średnia: 18.72 km/h
Maksymalna: 36.63 km/h

Kiedy kurierzy mówią, że im mało...

Wtorek, 17 kwietnia 2012 | Komentarze #0

Ja wreszcie znalazłem trochę czasu i złożyłem Poisona do kupy, Gabriel dostał nowy hamulec i zachciało mu się testować i tak to się zaczęło. Dołączył do nas Damian (wprost z ostatniego kursu) i ustawiliśmy się o 20 na Placu Wolności z zamiarem podboju lasu.
Nie obyło się bez przygód jeszcze w mieście (rozkopana ul. Łagiewnicaka i błotne kałuże bez dna). Przez las cisnęło się przyjemnie, pulsak pikał sobie radośnie, jako elektroniczny kaganiec, co bym nie przeholował i na drugi dzień był w stanie pracować. Uzbrojeni w spory zapas światła (2x nonamowa, mocna latarka na CREE (Gabriela) + moja Bocialarka i czołówka oślepialiśmy napotkanych przerażonych przechodniów.

Ręczna zmiana biegów (poważnie..) © Raven

Potwór z ulicznych bagien był bezlitosny © Raven

"Przy ziemi cieplej" - stwierdził. (a wówczas było ZERO stopni) © Raven

Zamiast filmów wyszła ziarnista sieczka, ale nie zaszkodziło poeksperymentować. © Raven

Wyjazd przyjemny, trzeba się tak ustawiać częściej, poza miastem, poza pracą.

HZ = 24%
FZ = 63%
PZ = 12%

P.S. Szacun dla Damiana: cisnął za nami równo, na sztywnym, ciut zdezelowanym (nie czarujmy się, sprzęt w mieście, w tym przez całą zimę, służy dzielnie) rowerze, do tego w krótkich spodenkach. Brrrr... :D




Przejechane: 37.77 km
w tym teren ~15.00 km

Czas: 02:03 h
Średnia: 18.42 km/h
Maksymalna: 44.88 km/h

Lajtowy najtrajd i nielajtowe jego skutki

Piątek, 23 marca 2012 | Komentarze #2

Wbrew uczuciu rowerowego kaca (co się dziwić: tydzień pierdzenia w stołek, a potem tydzień pierdzenia w siodełko) postanowiłem skorzystać z miodnej pogody i wyruszyć z Ceberem z teren. Założenia były bardzo lajtowe, obgadane w centrum przy lodach i Cheeseburgerach z pewnej znanej restauracji. Jak już ruszyliśmy, to lajtowe założenia szlag trafił i.. zaczęliśmy się ścigać m.in. z tramwajami. Normalnie jak psy spuszczone z łańcuchów. :P W lesie było już spokojniej.
Jako, że wybraliśmy się późno, to szybko nas noc zastała i zabawialiśmy się po ciemku, w świetle mojej Bocialarki. :D
Niedługo potem wzięło mnie na testowanie "na sucho" nowych hamulców Maćka, czego skutkiem było to:

Rowerowa rozgwiazda? © Raven

Jak to zrobiłem? Sam nie wiem. :P Uciechę mieliśmy oboje, ale do końca wycieczki słuchałem lamentu o porysowanym nowym anodowanym zacisku przy tylnym kole. :D
No i zniknął problem z brakiem ciekawych zdjęć.

Krótko, treściwie, pozytywnie, ale jednak czuć, że jeżdżąc po gładkim pracują inne mięśnie, niż w terenie. A uściślając wyszło to na jaw na drugi dzień, kiedy czułem się jakbym tydzień pakował/jakbym dostał wpier**l/jakby przejechał po mnie pociąg (niepotrzebne skreślić). Pomijam guza z tyłu głowy, którego nabiłem sobie chyba w czasie tamtej gleby. Albo może dzień wcześniej w bliżej nieokreślonych okolicznościach? Ciężko powiedzieć.

Ogólny wniosek może zaskakujący, ale.. trzeba więcej jeździć!




Przejechane: 13.03 km
w tym teren ~2.50 km

Czas: 00:38 h
Średnia: 20.57 km/h
Maksymalna: 36.06 km/h

Po nowe koło

Czwartek, 15 marca 2012 | Komentarze #0

Kupiłem też flaszkę LHM'a oraz dużą strzykawkę. Wężyk akwarystyczny walał mi się po szufladzie. Do tego trochę kombinacji z przelotką do wężyka i gwintownikiem i voila: zmajstrowałem sobie zestaw do odpowietrzania. Miałem czekać, żeby zrobić to "za dnia", ale jak to zwykle z czekaniem bywa, zabrałem się do roboty od razu. Na celu był tylny hamulec, który zrobił się bardziej miękki, niż zwykle i klamka za głęboko wpadała. Trochę nerwów, kałuża oleju na podłodze, ale zalałem i odpowietrzyłem! Szału i wielkiego WOW nie ma, ale jak na 1 raz, to jestem zadowolony.

Plecak kurierski w akcji: przytroczone koło © Raven




Przejechane: 16.51 km
w tym teren ~2.50 km

Czas: 00:42 h
Średnia: 23.59 km/h
Maksymalna: 39.70 km/h

Interesy na mieście

Piątek, 9 marca 2012 | Komentarze #4

Poczułem się, jakbym całe życie jeździł Fiatem i nagle wsiadł do Ferrari. Jakby to ująć.. wprost odlot! :D
Powrót po ciemku przez park na Zdrowiu.

Kategoria 0-50km, Na twardo, Offroad, Solo