Jeżdżę, więc jestem.


avatar Niniejszy blog rowerowy prowadzi Mateusz vel. Raven, który z pofabrycznej Łodzi pochodzi. Od początku 2009 roku (od kiedy prowadzi tutaj statystyki) przejechał 28483.21 kilometrów, w tym 4325.30 po wertepach. Jeździ ze średnią prędkością 19.69 km/h.
Inne informacje znajdziesz tutaj.
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi na Bikestats

Mój Skype

Mój stan

Ujeżdżany sprzęt

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Raven.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

Kurierka

Dystans całkowity:14369.20 km (w terenie 314.50 km; 2.19%)
Czas w ruchu:698:59
Średnia prędkość:20.56 km/h
Maksymalna prędkość:354.00 km/h
Liczba aktywności:195
Średnio na aktywność:73.69 km i 3h 35m
Więcej statystyk

Przejechane: 75.67 km
w tym teren ~1.50 km

Czas: 03:42 h
Średnia: 20.45 km/h
Maksymalna: 34.30 km/h

Taxi - kurs 281 - zagranicznie

Środa, 8 lutego 2012 | Komentarze #2

Ledwo zdążyłem wejść do bazy i słyszę:
"Rozgrzany? Chcesz od razu jechać?"
Dokąd? A jakże! Do Zgierza! No to Gorący Kubek, kanapka i w drogę. Ledwo zdążyłem wyjechać z centrum i dzwoni telefon:
"Gdzie jesteś? [...] To wróć się na [...] i pojedziesz sobie od razu do Aleksandrowa."
Trochę mnie zmroziło na tą myśl, ale nie było tak źle. Pomiędzy Zgierzem i Aleksandrowem trochę sobie zaszalałem i wyglądało to mniej więcej tak: z lewej pole, z prawej pole, z przodu szuter, na górze słońce. Muzyka gra, jakoś dziwnie ciepło, ogółem jechało się fajnie.

Dalej już jazda lokalna.

Brakowało mi tego typu widoków © Raven

Wodno-lodowo-śnieżne wulkany © Raven




Przejechane: 71.78 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 03:40 h
Średnia: 19.58 km/h
Maksymalna: 32.90 km/h

Taxi - kurs 280 - na prochach

Wtorek, 7 lutego 2012 | Komentarze #0

W zeszłym tygodniu nałapałem się lodowatego powietrza i przez weekend organizm intensywnie mi o tym przypominał. Ja w podzięce za tę informację faszerowałem go Gripex'ami, Rutinoscorbin'ami, Strepsils'ami i tym podobnymi wynalazkami popijając różnymi rozgrzewającymi wynalazkami (od mleka z masłem po grzane piwo). Trochę przeszło, lecz wychodząc rano z domu czułem, że to będzie dłuuugi dzień. Na szczęście później było już lepiej.

W ogóle na dworze minus 10 stopni Celsjusza, a ludzie mówią, że jest ciepło. Co się dzieje z tym światem?!




Przejechane: 79.92 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 04:01 h
Średnia: 19.90 km/h
Maksymalna: 35.40 km/h

Taxi - kurs 279 - przeżyłem

Czwartek, 2 lutego 2012 | Komentarze #5

Termometr za oknem wskazuje -17 stopni. Jako, że z samego rana zwykle jest spokojnie, tak tym razem również zbytnio się nie śpieszę z wyjściem z ciepłego domu. Aż tu nagle, godzina 8:50, dzwoni kolega kurier: "Do 10 musisz dostarczyć przesyłkę z [tutaj nazwa pewnej pracowni protetycznej na Pomorskiej, przy Stokach], na Tuwima. Nie masz wyjścia, chłopaki też już pojechali. Jak się z 10-15min spóźnisz, to tragedii nie będzie.". No bez jaj... Ubieram się niczym strażak do pożaru, gnam na drugi koniec miasta i będąc tam o 9:45, po chwili zamieszania dowiaduję się, że.. kurs odwołany. :O Normalnie stanąłem jak wryty i zaniemówiłem.

Zrobiłem 2 inne kursy, zjechałem do bazy, zaparzyłem sobie gorącą herbatę, lekko przytępiony usadowiłem się wygodnie przy kaloryferze i ani myślałem się stamtąd ruszać. Jakiś swoisty "leser-mode" mi się włączył i co tylko mogłem, to oddawałem kolegom (w sensie kursy).

W końcu jednak trzeba było się trochę ruszyć i coś zarobić, więc pojechałem. Nie było tak strasznie, kursy w miarę się składały, ludzie we wszelkiej maści biurach/poczekalniach/przystankach patrzyli na nas jak na Supermanów (albo świrów, zależy kto i gdzie :P), spora część z nich wyrażając uznanie podnosiła na duchu i podpytywała jak to jest jeździć w taka pogodę. Do domu wróciłem, PRZEŻYŁEM, jest dobrze. Na ten tydzień mi wystarczy, w przyszłym ma być cieplej, choć brzmi to kuriozalnie w kontekście minusowej temperatury.

A i zrozumiałem, dlaczego bielizna termoaktywna jest taka droga. Kilka dni temu nabyłem z przeceny takowy wynalazek, dzisiaj wypróbowałem i z całą stanowczością stwierdzam, że jest to rzecz zaje*ista.




Przejechane: 84.37 km
w tym teren ~1.00 km

Czas: 04:10 h
Średnia: 20.25 km/h
Maksymalna: 35.00 km/h

Taxi - kurs 278

Środa, 1 lutego 2012 | Komentarze #6

Niby zimniej, niż dzień wcześniej, choć początkowe odczucia miałem odwrotne. Gorący Kubek w bazie, jeden kursik, drugi, jakoś idzie. No i zapada wyrok:
Andrzejów - Zgierz!"Twardym trza być!"- myślę sobie, lecz mina mi zrzedła, jak rzuciłem okiem na mapę i oszacowałem sobie dystans do pokonania (około 40 kilometrów). No cóż, tym razem ja, potem ktoś inny oberwie. Jadę. Paczkę odebrałem bez problemu, nawet zbytnio nie zmarzłem. No i teraz rozkmina jak najszybciej/najprościej dojechać do celu. Chwila dumania nad mapą, potem zaprzęgam do działania GPS, co by mi szybko przeliczył kilka wariantów trasy i podsunął ten najkrótszy. Najkrótszy wiódł przez zadupia (w domyśle: tam jest jeszcze bardziej zimno), więc wybieram opcję niewiele dłuższą, ale za to przez cieplejsze (buhaha!) miasto. Muzyka gra, ogień z butów, lecimy. Paczka dostarczona i chyba wtedy moje rezerwy ciepła się chyba skończyły. I nie tylko mnie, bo elektronika również zaczęła wariować. Napatoczyła mi się po drodze Biedronka (swoją drogą kiepskie ogrzewanie mają), to zajrzałem tam na batona i coś do picia.
Słońce zachodzi, trzeba wracać do Łodzi. Przy granicy mam dość. O ile brak czucia w palcach jest do przeżycia, tak kiedy zaczyna boleć, to znak, że jest źle, zacisnąć klamki hamulcowe ciężko. Widzę Shell'a, zatrzymuję się na gorącą kawę i odpoczywam chwilę w cieple wzbudzając żywe zainteresowanie kasjerki.
Pod swoje zimowe rękawice zakładam rękawiczki "szpitalne" (kolejny raz pokazały, że potrafią ratować życie) i turlam się do bazy.

Jak na jeden dzień mam dość. Gorąca herbata, kaloryfer, załatwienie jeszcze jednej, prywatnej tym razem, sprawy na mieście i do domu.

Mrożony mostek © Raven




Przejechane: 77.12 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 03:50 h
Średnia: 20.12 km/h
Maksymalna: 36.90 km/h

Taxi - kurs 277 - syberyjskie klimaty

Wtorek, 31 stycznia 2012 | Komentarze #2

Obawiałem się dwucyfrowego mrozu rodem z dalekiej Rosji, ale ubrałem grubszą bluzę i na początku nawet nie było tak źle. Ot gile w nosie zamarzają i tyle. Wszystko było OK, dopóki wszystko działało. Po pierwszym kursie wsiadam na rower i czuję, że przód mi "odpływa" - flak, miodzio. No ale nie ma co się załamywać, przecież mam zapas, nie? No i tu zaczęły się schody... Założyłem lateksowe rękawiczki, co by się zbytnio nie umorusać (przed mroźnym wiatrem też fajnie chroniły) i zabrałem się do roboty. Problem w tym, że miałem za mało powietrza, żeby jechać, za dużo, żeby podważyć oponę łyżką i wymienić gumę, a przy próbie spuszczenia resztek powietrza okazało się, że..
WENTYL ZAMARZŁ!Nic to, biorę toola, mały imbus i myślę sobie "się wciśnie". No i się wcisnęło. I tak zostało. Powietrze w środku też zostało. Łapy zdążyły mi już zmarznąć, czarna rozpacz po prostu. :[ Myślę: "trudno, mam zapas, więc uwalę kominek i tyle". No i gówno. Otóż, proszę Państwa, jak się okazuje wcale nie tak łatwo jest urwać kominek z wentylem w dętce! A przynajmniej mnie to się nie udało.
Wnet spotykam starego kumpla (ze 2 lata go nie widziałem), a ten miał przy sobie szwajcarski scyzoryk, który dał radę owy przeklęty kominek nadpiłować i powietrze wreszcie zeszło.

Do końca dnia na szczęście już bez większych problemów. Tylko dłonie przemarznięte.

Sposób na niepokorne pokrętło mikrofalówki, czyli taśma klejąca + apel bezpośredni © Raven




Przejechane: 70.02 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 03:33 h
Średnia: 19.72 km/h
Maksymalna: 37.10 km/h

Taxi - kurs 275 - zimno

Czwartek, 26 stycznia 2012 | Komentarze #0

Bez większych niespodzianek. Jeździło się przyjemnie pomijając 2 momenty. Raz, jak jechałem na Przybyszewskiego (w stronę Widzewa) i wiało mi śniegiem tak centralnie w mordę, że ledwo co udało mi się podjechać pod wiadukt i dojechać do Lodowej.
Jakiś czas później miałem odebrać przesyłkę z PKS. Szkoda tylko, że miałem "okienko" liczące pół godziny. Nawet jakoś wybitnie nie zmarzłem siedząc sobie w pozycji "półembrionalnej siedzącej na bagażniku rowerowym". Ale za to, jak już ruszyłem... Kilka minut, czucia w palcach brak, dłonie czerwone, brrr. Rower też zmarzł, gdyż namierzyłem na tylnym błotniku 2 sople (trzeci powoli się tworzył).

Rower też zmarzł © Raven

Tia, jasne.. © Raven




Przejechane: 67.06 km
w tym teren ~1.00 km

Czas: 03:17 h
Średnia: 20.42 km/h
Maksymalna: 33.10 km/h

Taxi - kurs 274

Środa, 25 stycznia 2012 | Komentarze #6

Owoc mojej żmudnej pracy wykonanej dzień wcześniej nie był zbyt udany, gdyż również szwankował i zdarzało mu się nie zazębić. Z duszą i zębami na ramieniu udałem się na Puszkina w celu zakupu nowego wolnobiegu (kupiłem jeszcze jeden na zapas + kilka innych rzeczy eksploatacyjnych) po drodze ostrożnie załatwiając kilka drobnych kursów. Na szczęście udało mi się kupić co trzeba, dojechać z powrotem do domu i ostatecznie pozbyć się usterki - około 14 byłem w stanie jeździć normalnie. Uff...


Na mniej uczęszczanych uliczkach na Stokach leży dosłownie żywy lód. Dlaczego żywy? Bo mnie atakował. Ale ja byłem sprytniejszy!

A i nowe buty dają radę. Sztywne jak trzeba a i w większej części plastikowe, to i powinny szybko schnąć w razie czego. No i gwarancja jest, to można tyrać.

Przezorny ubezpieczony, czyli części na zapas © Raven

Ciekawostka przyrodnicza z roweru kolegi-kuriera: pedał wylazł z korby © Raven




Przejechane: 55.14 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 02:41 h
Średnia: 20.55 km/h
Maksymalna: 38.20 km/h

Taxi - kurs 273 - Wkurwienie & adrenalina

Wtorek, 24 stycznia 2012 | Komentarze #4

Dzień zaczął się fajnie. Lekki mrozik, na drogach sucho i pomimo, że wszędzie było więcej soli, niz śniegu, jechało się fajnie. Do czasu..

Pierwszy zgrzyt, kiedy czekałem sobie na przesyłkę konduktorską na widzewskim dworcu. Tuptając sobie w te i wewte zauważyłem, że, o zgrozo, psują mi się buty i to obydwa w tym samym miejscu. Co się stało? Pomiędzy dwoma rzepami normalnie zaczęły się rozdzierać. Cóż.. Jak moja rodzicielka-krawcowa nic nie poradzi, to pewnie wylądują u szewca, bo przecież ich nie wyrzucę.
Potem, jadąc sobie dalej zaczęły się problemy z wolnobiegiem: co jakiś czas nie chciał się zazębiać. Niestety zjawisko się nasilało, w końcu działał, jak chciał. Nie było mi do smiechu, jak rower mi się "zasprzęglił" na środku skrzyżowania Przybyszewskiego i Rydza Śmigłego. :/ Uratował mnie refleks i w miarę jeszcze działajace hamulce. Dałem cynk do bazy, że mam kłopoty i postanowiłem doręczyć ostatnią przesyłkę. Kiedy to zrobiłem, już z miejsca nie ruszyłem... Zimno, drugi koniec miasta, uziemiony. Pięknie! A do tego jeszcze jedną krajówkę miałem i jakoś trza było ją dostarczyć do bazy przed 18tą. Pizgnąłem rower pod drzewo i kminię co zrobić. Z komunikacji miejskiej z rowerem nie skorzystam, bo to by uwłaczało mojej godności (prędzej z Chojen na Teofilów w SPDach pomaszeruję, o!). Na szczęście nie byłem do tego zmuszony, po krótkim telefonie udało mi się skombinować transport samochodowy.
Potem jeszcze do Decathlonu, co by nabyć nowe buty z przeceny, takie, jakie sprawił sobie Kuba i do domu walczyć z rozpieprzonym sprzętem. Zapieczonego dziadostwa (tj. dekla od wolnobiegu) odkręcić nie mogłem, co zaowocowało kolejnym szybkim kursem do Deca, bo tam mają taki śmieszny klucz z dwoma dzyndzlami (a i zapomniałem, że tam jest lewy gwint -.-). W domu czarny scenariusz się potwierdził (pochrupane zapadki) i ogółem wszystko przeżarte - paskudny widok. Do północy walczyłem ze szrotem, starym kołem ze starym wolnobiegiem, 180 malutkimi kuleczkami (po 90 na sztukę), syfem i smarem. Ostatecznie udało mi się złożyć coś, co w miarę działało. Masakra.

Dzieło zniszczenia wody, błota i soli drogowej, czyli nowy nieuszczelniany wolnobieg + niecałe 2 miesiące zimowej jazdy po mieście © Raven




Przejechane: 79.87 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 03:50 h
Średnia: 20.84 km/h
Maksymalna: 34.50 km/h

Taxi - kurs 272

Czwartek, 19 stycznia 2012 | Komentarze #4

Tak, proszę Państwa, łopaty do śniegu odchodzą do lamusa! Jadąc rano do pracy, na skrzyżowaniu Unii Lubelskiej i Konstantynowskiej widziałem panów z.. dmuchawami do liści. W sumie niegłupi pomysł, o ile śnieg jest świeży i suchy. A co zrobić, kiedy jest odwilż? Np. kopa w zaspę i dopiero dmuchać! Nie, to nie moja chora wyobraźnia, tylko taki właśnie obraz zastałem o poranku. Działa? Działa! I co z tego, że coś tam zostanie? Resztę można posypać piaskiem i solą, nie?

Jak już wspomniałem: odwilż. Cały dzień paskudna nasilająca się mżawka, która momentami przekształcała się w śnieg z deszczem (pod wieczór już tak zostało). No i oczywiście były też ciągnące się w nieskończoność wodno-śnieżno-błotno-solne kałuże. Parszywa pogoda. Stopy mi zmarzły, a wodę z butów można było chochlą wylewać.




Przejechane: 61.27 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 03:00 h
Średnia: 20.42 km/h
Maksymalna: 34.30 km/h

Taxi - kurs 271 - jak zdjąć chwyty z kierownicy?

Środa, 18 stycznia 2012 | Komentarze #3

Przy okazji niedawnych zakupów nowych chwytów do Poisona trafiłem na to:

Temat: czy da sie zdjąć gripy po ich wczesniejszym założeniu ?
Świeżak: nie nie da się, musisz kierę nową kupić.
Suchy: możesz też uciąć ten fragment kierownicy gdzie jest grip, i do kierownicy dospawać jakąś rurkę, sprawdzony patent, dużo ludzi tak zapierdala w dh i bmx
Kubas1516: Też tak mysle utnij kierke tam gdzie konczy sie grip...
I niebaw się w spawani wsadz sobie kawałek starej miotły i zaklej izolacyjną ...Trzyma jak sku****yn
katizo: Albo do ogniska wrzuć, i gotowe - gripy się stopią a kiera zostanie ;)
Ropa: albo mozesz rownie dobrze wsadzic kutasa w kiere i sprobowac przeciagnac gripa na kutasa
Kubas1516: Można to zrobić tak i to nbajbezpieczniej bedzie...
Rozcinasz kierke dokladnie na pół bo gripy w drugą stronę idą łatwiej sciagasz stare gripy...
Zakładasz nowe kleisz kierke taśma wsadzasz w mostek i trzyma elegancko...Widzizałem jak gosciu tak robił:)
knownangle: dobra koniec tego burdelu. zamykam!
Mutiny: TY knownangle kto ci dał moc zamykania, burdel to sobie możesz zamkąć jak ci dziwki uciekną.

Źródło: http://bikeaction.pl/forums/topic/110/czy-da-sie-zdj-gripy-po-ich-wc
Komentarz sobie daruję. :D