Jeżdżę, więc jestem.


avatar Niniejszy blog rowerowy prowadzi Mateusz vel. Raven, który z pofabrycznej Łodzi pochodzi. Od początku 2009 roku (od kiedy prowadzi tutaj statystyki) przejechał 28483.21 kilometrów, w tym 4325.30 po wertepach. Jeździ ze średnią prędkością 19.69 km/h.
Inne informacje znajdziesz tutaj.
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi na Bikestats

Mój Skype

Mój stan

Ujeżdżany sprzęt

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Raven.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

Na twardo

Dystans całkowity:21833.85 km (w terenie 1239.00 km; 5.67%)
Czas w ruchu:1064:12
Średnia prędkość:20.52 km/h
Maksymalna prędkość:354.00 km/h
Suma podjazdów:4619 m
Maks. tętno średnie:153 (77 %)
Suma kalorii:5179 kcal
Liczba aktywności:550
Średnio na aktywność:39.70 km i 1h 56m
Więcej statystyk

Przejechane: 88.54 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 04:28 h
Średnia: 19.82 km/h
Maksymalna: 35.50 km/h

Oblałem egzamin praktyczny na prawo jazdy

Czwartek, 31 stycznia 2013 | Komentarze #8

Tyle, że nie swój. I w sumie to nie ja oblałem, ale mam wrażenie, że się do tego pośrednio przyczyniłem (nie wiele, ale jednak).

Jadę sobie wzdłuż Alei Grzegorza Palki (w stronę centrum). DDRem oddzielonym trawnikiem od jezdni. Dojeżdżam (no, jeszcze kawałek był) do skrzyżowania z Pankiewicza i po mojej lewej widzę eLkę z dumnym napisem "EGZAMIN PAŃSTWOWY" na tylnej klapie. Owa eLka wrzuca prawy kierunkowskaz - czyli ma zamiar przeciąć mój tor jazdy. I tak prawie równo jechaliśmy. Pytanie brzmi: co teraz? Nie należę do gatunku tych, co lubią innym utrudniać życie na siłę. Jechałem raz szybciej, raz wolniej i patrzę, czy ten (albo ta?) mnie widzi. Otwarta przestrzeń, nie że drzewa, ekrany akustyczne i inne takie, co by mieli mnie nie widzieć.
Jak się zatrzymam, a on przejedzie, to może zostać udupiony/a za wymuszenie pierwszeństwa na mnie. No to myślę sobie: przyśpieszę i szybko przelecę, będzie łatwiej. I przeleciałem, bufor bezpieczeństwa był jeszcze spory. I wtedy usłyszałem z tyłu tylko szuranie kół po asfalcie. Dziękujemy.
Chciałem dobrze.

A w pracy naprawiłem lodówkę. Oczywiście z akcentem rowerowym:

:)




Przejechane: 63.48 km
w tym teren ~1.00 km

Czas: 03:13 h
Średnia: 19.73 km/h
Maksymalna: 36.00 km/h

Mistrzowskie połączenie

Środa, 30 stycznia 2013 | Komentarze #8

Czyli rower i basen w jednym. W ogóle cała Łódź dzisiaj pływała. +5 stopni, cały dzień deszcz, studzienki kanalizacyjne pozapychane. Potop. Dźwięk piłowanych obręczy (koniec klocków) i ich późniejszy widok chyba będą mi się śniły po nocach.

Piłujemy obręcze © Raven


A teraz true story!
Jadę sobie z pewną paczką... Dojechałem, zabrałem się za parkowanie (tj. przypinanie roweru do pierwszego lepszego słupa). Wnet znikąd pojawia się pewna dziewczyna (średni wzrost, blond włosy, dobrze jej z oczu patrzyło, ogólnie brak uwag) trzymając w ręce.. modem do internetu mobilnego. I z tekstem do mnie:
-Hej! Wiesz może jak to otworzyć, żeby włożyć kartę SIM?
o_O
Wziąłem, krótką chwilę powalczyłem i otworzyłem. Podziękowała, miło się uśmiechnęła i zniknęła.

O mało szczęki nie umoczyłem w kałuzy.




Przejechane: 42.26 km
w tym teren ~3.00 km

Czas: 02:19 h
Średnia: 18.24 km/h
Maksymalna: 34.90 km/h

Oszukać przeznaczenie

Wtorek, 29 stycznia 2013 | Komentarze #4

Zaczęło się niepozornie: "ciepło", nawet słońce coś tam się rano przez chmury przebijało. Niestety nie trwało to długo. W ciągu dnia amplituda temperatur rzędu 2 stopni oscylujących wokół zera. Śnieg z deszczem. Na drogach syfus maximus. No ale jakoś się jechało.

Na koniec dnia mały cheat, bo samochodowy miał kurs w moim kierunku i podrzucił mnie na pace z bazy do Galerii. Zawsze to ze 20min mniej nasiąkania.

Wracając z ostatnim kursem toczę się chodnikiem (ten fragment drogi jest aktualnie w remoncie) przez róg Piotrkowskiej i Roosevelta. I wtedy brakło ze 2 metry, a możliwe, że bym tego tekstu teraz nie pisał. Z dachu kamienicy spadła taka czapa mokrego śniegu, że jakby mnie trafiła, to by mnie zabiła. Huk, szok i.. znieczulica. Wszyscy wokół się wzdrygnęli, po czym każdy ruszył w swoją stronę. Reakcja by była pewnie dopiero, jakby to komuś na jego łeb spadło, każdy tylko o własnej dupie myśli. Ludzie! Helloł... Szybki telefon do Straży Miejskiej (nie cierpię ich, ale jak już są, to niech przynajmniej będą pożyteczni) i dalej w drogę.

Ale jak mawia stare porzekadło: co się odwlecze, to nie uciecze.

Nastał wieczór, temperatura spadła i cały ten syf lecący z nieba (i z rynien) zaczął się elegancko "ścinać" na kostce, którą wyłożony jest deptak na Pietrynie. POTWORNIE ŚLISKO, a pierwszy rzut oka wcale nie było tego widać. Problem dostrzegłem, kiedy chłopak jadący przede mną na szosówce elegancko się złożył aż zadzwoniło (a zwyczajnie jechał prosto). Jakby tego było mało, to już praktycznie skończył mi się tylny hamulec. Parę razy kontrola trakcji mi się wyłączała, ale jakoś dałem radę.

A kiedy przetrwałem i drugą próbę, to mnie za to zlał deszcz wracając do domu. Kurde, za co? :/

Kategoria 0-50km, Kurierka, Na twardo, Solo



Przejechane: 66.34 km
w tym teren ~45.00 km

Czas: 03:38 h
Średnia: 18.26 km/h
Maksymalna: 35.00 km/h

Dancingu dzień trzeci

Czwartek, 24 stycznia 2013 | Komentarze #3

Ślisko po całości. Pługi puszczają w nocy, a to co w dzień napada jest tylko rozsmarowywane po drodze. Ile razy mną miotało na szynach tramwajowych to nie zliczę. Na ul.Tramwajowej (sic!) na rowerzystów czai się śmierć, lepiej omijać szerokim łukiem.

Odszczekuje me pochwały, co do odśnieżania łódzkich DDRów.
Zrobili to raz na początku (nie mówię, że źle) i koniec, dalej róbta co chceta. Dzień skończyłem dymając z duszą na ramieniu al. Jana Pawła II / al.Włókniarzy po prawie całej długości asfaltem (a później też Limanowskiego), bo DDRem normalnie jechać się zwyczajnie nie dało.

Chciałbym też podtrzymać mój pogląd, że niektórzy mają chyba klakson połączony z pompką do penisa.
Jadę sobie Pabianicką (jezdnią naturalnie, inaczej nie ma jak), dojeżdżam do którychś tam świateł. 4 pasy w jedną stronę, wszystko stoi. Co robi rowerzysta? Oczywiście omija stojące samochody (i tak miałem skręcić na tej krzyżówce w prawo), w końcu nie po to jadę rowerem, żeby czekać w wielkiej kolejce. Jako, że każde auto stoi po swojemu (jedne z prawej strony pasa, inne z lewej, jeszcze inne świadomie mi drogę zajechało), to zacząłem slalom gigant. No i tak jadę jednemu przed maską, a ten cymbał się wiesza na klaksonie. I po co to komu (co to zmienia)?


Na rozluźnienie ciekawy filmik promujący Norwegię:

Dla niecierpliwych dodam, że jest motyw rowerowy w 21 sekundzie powyższego filmu. :)

Ale co by nie było, że "cudze chwalicie, swego nie znacie" wklejam też promo-movie made in Poland:


No, to tyle. Weekend!




Przejechane: 52.93 km
w tym teren ~50.00 km

Czas: 03:10 h
Średnia: 16.71 km/h
Maksymalna: 34.00 km/h

Czy rower ma duszę?

Środa, 23 stycznia 2013 | Komentarze #11

Nie wiem, wierzę, że tak. Ale za to wiem na pewno, że ma własną wolę i to silną.

Jedziesz sobie radośnie (no może z tą radością przesadziłem, ale jedziesz), myślisz sobie
"Tutaj skręcę w prawo!",
skręcasz, a rower na to:
"Taki ****, jedziemy prosto!".
I lepiej wtedy go posłuchać. Ja nie posłuchałem i na samo wspomnienie tej sytuacji jeszcze boli mnie kolano.

Albo odwrotna sytuacja, chciałem jechać prosto.

Ulica Zielona, tuż przed Żeromskiego. Jej środkiem lecą tory tramwajowe. Śniegu tyle, że żeby w ogóle się przemieszczać, to muszę jechać pomiędzy szynami, a nie jak zwykle przy krawężniku (a gdzie jest krawężnik?). No i dojeżdżam do skrzyżowania, a samochód przede mną stoi i czeka, żeby skręcić w lewo. Ja nie zamierzałem zmieniać kierunku jazdy (prędkości wytracać tym bardziej nie zamierzałem), więc zabrałem się za jego omijanie z prawej. Standard. Podbiłem przednie koło, co by syneckę pseskocyć. Ciach, poszło. Z tylnym nie poszło... Jak mnie pociągnęło po tej szynie, to nie wiedziałem, co się dzieje. Prawie przestawiło mnie na bok (jakimś cudem w to auto nie przylutowałem), kiedy koła złapały trakcję i pociągnęły w sobie tylko znanym kierunku. Kierunek ten poznałem, kiedy wyrżnąłem w zaspę (wzbijając w powietrze chmurę śniegu), aż mi tył do góry podbiło. Wydałem przy tym z siebie jakiś dziwny nieartykułowany okrzyk. Miny ludzi na pobliskim przystanku tramwajowym - bezcenne. Ale mimo wszystko nie róbcie tego w domu (ani nigdzie indziej).

A w ogóle, to sprzedałem siodełko:

:)




Przejechane: 61.11 km
w tym teren ~60.00 km

Czas: 03:21 h
Średnia: 18.24 km/h
Maksymalna: 34.30 km/h

"Co Ty kur*a wiesz o ślizganiu?!"

Wtorek, 22 stycznia 2013 | Komentarze #27

Zacząłem parafrazując pewien znany cytat. A dedukuję to wszystkim tym, którzy świat zewnętrzny widzą tylko zza szyby biura i/lub szyby auta w drodze do i z pracy, płacząc przy tym, jak to okropnie jest ślisko i rzekomo niebezpiecznie (w aucie? zapraszam na rower).

A w ogóle to dlaczego tak? A no dlatego, że dzisiejszy dzień, to była walka o życie, a nie jazda.
Od rana cisza i spokój. Jakiś tam jeden kurs wcisnąłem koledze i raczyłem się dalej ciepłą herbatą. Lajcik. W końcu jakoś po 13 definitywnie mnie wygonili na miasto. No i się zaczęła bitwa. Z jednego kursu zrobiło się chyba 6, czas goni, a wszędzie śnieżna breja albo lód, że jechać prosto się nie da. Hamulce działają tylko w trybie włącz/wyłącz (dopóki jeszcze działają). Niektórzy odwiedzeni pytają: Jak to jest jeździć rowerem w taka pogodę? Zwykle odpowiadam, że jak na snowboardzie z pedałami. Tyle, że na stokach narciarskich nie ma samochodów. I nie ma też kierowników z opóźnionym zapłonem (w sensie reakcją), którzy pedałów w samochodzie potrafią używać tylko w trybie zero-jedynkowym (czyli potencjalni mordercy). Nawet temperatura jakoś tak nie dawała się we znaki, bo z samego powyższego człowiekowi robi się ciepło.

Nie lubię być zawalidrogą i staram się tego nie robić, no ale czasami inaczej nie szło, jak środkiem. O dziwo nikt mnie nie strąbił, jeden tylko pajac stroił dziwne miny i chyba demonstrował jakie echo wydaje jego pusty łeb po popukaniu - również nie omieszkałem pozdrowić go międzynarodowym gestem.

Zaraz dzwoni telefon z pytaniem kiedy będę, bo klient się burzy, że piechotą by szybciej doszedł. A proszę bardzo! Niech idzie (albo zamówi helikopter).

Apropos chodzenia, to też uświadczyłem, bo niektóre ulice na łódzkich Stokach (w sensie dzielnica taka), to wyglądają dosłownie jak stoki (takie w górach) - jechać się nie da. Iść w sumie też się nie da. Tylko cwaniaki w furach za sześciocyfrowe kwoty jechali z bananami na twarzy, bo ich auta mają jakieś kosmiczne technologie (albo czarodziejskie moce) i tam, gdzie zwykli śmiertelnicy stoją lub tańczą, oni po prostu jadą. Demotywacja, przyznam, kiedy prawie wyrżnąłem na piechotę, a Mercedes ML-cośtam zwyczajnie przejechał obok mnie przez kopny śnieg/lód i zaparkował pod sklepem. A i fajny widok, kiedy BMW X1 wyjeżdża z zaspy. Gość wsiadł, skręcił kierownicę, wcisnął gaz i auto cudownie wysunęło się skosem z góry śniegu. Szok. Muszę sobie kiedyś kupić taką zabawkę.

Wracamy do rzeczywistości.
Dowlokłem się do bazy, oddałem kilka rzeczy innym (w ogóle okazało się, że się mordowałem, a w bazie posiadówa i siesta. FML...). Jeszcze 2 punkty i do domu. Nareszcie.

Wróciłem. Przeżyłem. Pieprzyć to - mam śniegowstręt.

Chyba już mi jakoś tak lżej, mimo, że nie wiem, czy komukolwiek będzie się chciało te żale do końca przeczytać.




Przejechane: 83.76 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 04:21 h
Średnia: 19.26 km/h
Maksymalna: 38.20 km/h

Co zrobić, jeśli wybitnie przeszkadza Ci samochód sąsiada?

Czwartek, 17 stycznia 2013 | Komentarze #2

REAL w łódzkiej Manufakturze służy świetnie wyposażonym stoiskiem ze stosownymi akcesoriami samochodowymi.




Przejechane: 75.94 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 03:48 h
Średnia: 19.98 km/h
Maksymalna: 37.10 km/h

Cena? 1kg chałwy!

Środa, 16 stycznia 2013 | Komentarze #7

Oto widok, jaki ujrzałem wchodząc rano do biura:

Długo się nie namyślałem i zostawiłem karteczkę z rezerwacją. :) W owych myślach pozbyłem się już swojej tragicznej (jak na moje 4 litery) pseudokanapy z crossówki.
Nie pomyślałem tylko, żeby ofertę udokumentować, tak więc gdy później wróciłem cena ewoluowała w cenę wywoławczą. :P Ale i tak je przygarnąłem. Twarda świnia, acz powinna mi do tyłka pasować. Stanęło na 1,5kg. :)

Chętnemu za podobną cenę oddam swoje. Do mieszczucha się nada.




Przejechane: 41.52 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 02:13 h
Średnia: 18.73 km/h
Maksymalna: 34.00 km/h

Dlaczego robią z nas idiotów?

Wtorek, 15 stycznia 2013 | Komentarze #2

Od razu nadmienię, że nie mam za złe dużym sklepom, że w większości z nich zimową porą ogranicza się napływ zimnego powietrza do środka budynku.

Czy nie prościej (i bez ściemy) jest napisać, że się oszczędza na ogrzewaniu? Albo wykleić wielką strzałkę i nie pisać nic, a nie rzekoma "awaria".




Przejechane: 50.62 km
w tym teren ~0.00 km

Czas: 02:41 h
Średnia: 18.86 km/h
Maksymalna: 34.50 km/h

200zł i 5 punktów karnych

Poniedziałek, 14 stycznia 2013 | Komentarze #0

Taki talon dostałby zwykły śmiertelnik, jeśli spróbowałby prowadząc auto rozmawiać przez telefon bez słuchawki lub zestawu głośnomówiącego. Co innego, jeśli jest się przedstawicielem policji w oznakowanym radiowozie.

Jechałem rano oddać firmowego "kangura" i z kilku przyczyn losowych ciut mi się śpieszyło. Co za tym idzie uwagę mą przykuł radiowóz toczący się majestatycznie 50km/h środkowym pasem Alei Włókniarzy. Kierowca nawet specjalnie się nie krył z tym, co robi (tj. bez skrępowania nawija przez komórczaka). Pewnie gdyby było ciut cieplej, to i zimny łokieć bym ujrzał.

Równi i równiejsi, kur** mać!

//A koło bazy jarał się Poldek: