Jeżdżę, więc jestem.


avatar Niniejszy blog rowerowy prowadzi Mateusz vel. Raven, który z pofabrycznej Łodzi pochodzi. Od początku 2009 roku (od kiedy prowadzi tutaj statystyki) przejechał 28483.21 kilometrów, w tym 4325.30 po wertepach. Jeździ ze średnią prędkością 19.69 km/h.
Inne informacje znajdziesz tutaj.
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi na Bikestats

Mój Skype

Mój stan

Ujeżdżany sprzęt

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Raven.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2012

Dystans całkowity:1052.74 km (w terenie 60.50 km; 5.75%)
Czas w ruchu:53:47
Średnia prędkość:19.57 km/h
Maksymalna prędkość:35.40 km/h
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:65.80 km i 3h 21m
Więcej statystyk

Przejechane: 61.58 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 03:06 h
Średnia: 19.86 km/h
Maksymalna: 33.60 km/h

Taxi - kurs 283 - ciekawostki

Poniedziałek, 13 lutego 2012 | Komentarze #5

Radio Planeta, Radio Eska, Radio Łódź, Radio Planeta.. Pozwiedzałem. :)

Wszystko było miodzio do czasu powrotu do domu. Zdążyłem się odmeldować i obrać odpowiedni kurs powrotny, żeby usłyszeć złowrogi syk. Nie mogłem wymacać w oponie winowajcy, więc odpaliłem latarkę zajrzałem i.. i chciałbym zobaczyć swoją minę w momencie znalezienia tego:

Dziurawiąca ciekawostka w oponie © Raven


A na deser zagadka:
Co to jest? © Raven

Na zdjęciu może tego tak nie widać, ale to jest WIELKIE. Pierwsza myśl: porzucone lądowisko dla statku kosmicznego. Druga myśl: niedokończony silos rakietowy. :D Niestety obie teorie wzięły w łeb, zaraz po zauważeniu, że owa konstrukcja w znacznej części jest drewniana.




Przejechane: 59.57 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 03:06 h
Średnia: 19.22 km/h
Maksymalna: 32.60 km/h

Taxi - kurs 282 - no to przesolone

Czwartek, 9 lutego 2012 | Komentarze #4

W nocy spadło kilka milimetrów śniegu, także, standardowo, na drogach i nie tylko pojawiło się kilka ton soli. Białe, normalnie wszystko białe! :O

Cud solny, czyli czarne staje się białe © Raven

A i tak znajdują się w mieście miejsca potwornie śliskie, które wszyscy mają w dupie, o!




Przejechane: 75.67 km
w tym teren ~1.50 km

Czas: 03:42 h
Średnia: 20.45 km/h
Maksymalna: 34.30 km/h

Taxi - kurs 281 - zagranicznie

Środa, 8 lutego 2012 | Komentarze #2

Ledwo zdążyłem wejść do bazy i słyszę:
"Rozgrzany? Chcesz od razu jechać?"
Dokąd? A jakże! Do Zgierza! No to Gorący Kubek, kanapka i w drogę. Ledwo zdążyłem wyjechać z centrum i dzwoni telefon:
"Gdzie jesteś? [...] To wróć się na [...] i pojedziesz sobie od razu do Aleksandrowa."
Trochę mnie zmroziło na tą myśl, ale nie było tak źle. Pomiędzy Zgierzem i Aleksandrowem trochę sobie zaszalałem i wyglądało to mniej więcej tak: z lewej pole, z prawej pole, z przodu szuter, na górze słońce. Muzyka gra, jakoś dziwnie ciepło, ogółem jechało się fajnie.

Dalej już jazda lokalna.

Brakowało mi tego typu widoków © Raven

Wodno-lodowo-śnieżne wulkany © Raven




Przejechane: 71.78 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 03:40 h
Średnia: 19.58 km/h
Maksymalna: 32.90 km/h

Taxi - kurs 280 - na prochach

Wtorek, 7 lutego 2012 | Komentarze #0

W zeszłym tygodniu nałapałem się lodowatego powietrza i przez weekend organizm intensywnie mi o tym przypominał. Ja w podzięce za tę informację faszerowałem go Gripex'ami, Rutinoscorbin'ami, Strepsils'ami i tym podobnymi wynalazkami popijając różnymi rozgrzewającymi wynalazkami (od mleka z masłem po grzane piwo). Trochę przeszło, lecz wychodząc rano z domu czułem, że to będzie dłuuugi dzień. Na szczęście później było już lepiej.

W ogóle na dworze minus 10 stopni Celsjusza, a ludzie mówią, że jest ciepło. Co się dzieje z tym światem?!




Przejechane: 79.92 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 04:01 h
Średnia: 19.90 km/h
Maksymalna: 35.40 km/h

Taxi - kurs 279 - przeżyłem

Czwartek, 2 lutego 2012 | Komentarze #5

Termometr za oknem wskazuje -17 stopni. Jako, że z samego rana zwykle jest spokojnie, tak tym razem również zbytnio się nie śpieszę z wyjściem z ciepłego domu. Aż tu nagle, godzina 8:50, dzwoni kolega kurier: "Do 10 musisz dostarczyć przesyłkę z [tutaj nazwa pewnej pracowni protetycznej na Pomorskiej, przy Stokach], na Tuwima. Nie masz wyjścia, chłopaki też już pojechali. Jak się z 10-15min spóźnisz, to tragedii nie będzie.". No bez jaj... Ubieram się niczym strażak do pożaru, gnam na drugi koniec miasta i będąc tam o 9:45, po chwili zamieszania dowiaduję się, że.. kurs odwołany. :O Normalnie stanąłem jak wryty i zaniemówiłem.

Zrobiłem 2 inne kursy, zjechałem do bazy, zaparzyłem sobie gorącą herbatę, lekko przytępiony usadowiłem się wygodnie przy kaloryferze i ani myślałem się stamtąd ruszać. Jakiś swoisty "leser-mode" mi się włączył i co tylko mogłem, to oddawałem kolegom (w sensie kursy).

W końcu jednak trzeba było się trochę ruszyć i coś zarobić, więc pojechałem. Nie było tak strasznie, kursy w miarę się składały, ludzie we wszelkiej maści biurach/poczekalniach/przystankach patrzyli na nas jak na Supermanów (albo świrów, zależy kto i gdzie :P), spora część z nich wyrażając uznanie podnosiła na duchu i podpytywała jak to jest jeździć w taka pogodę. Do domu wróciłem, PRZEŻYŁEM, jest dobrze. Na ten tydzień mi wystarczy, w przyszłym ma być cieplej, choć brzmi to kuriozalnie w kontekście minusowej temperatury.

A i zrozumiałem, dlaczego bielizna termoaktywna jest taka droga. Kilka dni temu nabyłem z przeceny takowy wynalazek, dzisiaj wypróbowałem i z całą stanowczością stwierdzam, że jest to rzecz zaje*ista.




Przejechane: 84.37 km
w tym teren ~1.00 km

Czas: 04:10 h
Średnia: 20.25 km/h
Maksymalna: 35.00 km/h

Taxi - kurs 278

Środa, 1 lutego 2012 | Komentarze #6

Niby zimniej, niż dzień wcześniej, choć początkowe odczucia miałem odwrotne. Gorący Kubek w bazie, jeden kursik, drugi, jakoś idzie. No i zapada wyrok:
Andrzejów - Zgierz!"Twardym trza być!"- myślę sobie, lecz mina mi zrzedła, jak rzuciłem okiem na mapę i oszacowałem sobie dystans do pokonania (około 40 kilometrów). No cóż, tym razem ja, potem ktoś inny oberwie. Jadę. Paczkę odebrałem bez problemu, nawet zbytnio nie zmarzłem. No i teraz rozkmina jak najszybciej/najprościej dojechać do celu. Chwila dumania nad mapą, potem zaprzęgam do działania GPS, co by mi szybko przeliczył kilka wariantów trasy i podsunął ten najkrótszy. Najkrótszy wiódł przez zadupia (w domyśle: tam jest jeszcze bardziej zimno), więc wybieram opcję niewiele dłuższą, ale za to przez cieplejsze (buhaha!) miasto. Muzyka gra, ogień z butów, lecimy. Paczka dostarczona i chyba wtedy moje rezerwy ciepła się chyba skończyły. I nie tylko mnie, bo elektronika również zaczęła wariować. Napatoczyła mi się po drodze Biedronka (swoją drogą kiepskie ogrzewanie mają), to zajrzałem tam na batona i coś do picia.
Słońce zachodzi, trzeba wracać do Łodzi. Przy granicy mam dość. O ile brak czucia w palcach jest do przeżycia, tak kiedy zaczyna boleć, to znak, że jest źle, zacisnąć klamki hamulcowe ciężko. Widzę Shell'a, zatrzymuję się na gorącą kawę i odpoczywam chwilę w cieple wzbudzając żywe zainteresowanie kasjerki.
Pod swoje zimowe rękawice zakładam rękawiczki "szpitalne" (kolejny raz pokazały, że potrafią ratować życie) i turlam się do bazy.

Jak na jeden dzień mam dość. Gorąca herbata, kaloryfer, załatwienie jeszcze jednej, prywatnej tym razem, sprawy na mieście i do domu.

Mrożony mostek © Raven