Jeżdżę, więc jestem.


avatar Niniejszy blog rowerowy prowadzi Mateusz vel. Raven, który z pofabrycznej Łodzi pochodzi. Od początku 2009 roku (od kiedy prowadzi tutaj statystyki) przejechał 28483.21 kilometrów, w tym 4325.30 po wertepach. Jeździ ze średnią prędkością 19.69 km/h.
Inne informacje znajdziesz tutaj.
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi na Bikestats

Mój Skype

Mój stan

Ujeżdżany sprzęt

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Raven.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2011

Dystans całkowity:986.85 km (w terenie 270.00 km; 27.36%)
Czas w ruchu:51:00
Średnia prędkość:19.35 km/h
Maksymalna prędkość:64.14 km/h
Suma podjazdów:926 m
Liczba aktywności:34
Średnio na aktywność:29.03 km i 1h 30m
Więcej statystyk

Przejechane: 59.40 km
w tym teren ~40.00 km

Czas: 04:05 h
Średnia: 14.55 km/h
Maksymalna: 64.14 km/h

Szlakiem Orlich Gniazd, czyli udupieni na Jurze 1/4

Piątek, 22 kwietnia 2011 | Komentarze #1

Plan był prosty: Szlakiem Orlich Gniazd, z Krakowa do Częstochowy. Maciek wymyślił Challenge z checkpointem (tj. noclegiem) w Zawierciu. Patrząc na kilometraż wydawało się to realne. Nie mieliśmy pojęcia, jak bardzo się mylimy...

Pociąg o 9:08. Umówiliśmy się o wpółdo. Mimo, że mój kompan jak zwykle się spóźnił zdążyliśmy nabyć bilety i zapakować się do pociągu. Całkiem przypadkiem jechaliśmy nowoczesną, klimatyzowaną 1 klasą (choć w klopie syf po staremu), gdyż traf chciał, że taki był ostatni wagon, a z rowerami tylko do pierwszego lub ostatniego. Pogoda miodzio, coraz cieplej.

Dojeżdżamy do Krakowa już w upale. Jako, że nigdy tam nie byłem, to najpierw szybka wycieczka krajoznawcza: Wawel, Kopiec Kościuszki, Sukiennice. Potem do Empiku po mapę, na obiad w postaci kebaba i w drogę. Dość późno, bo było już po 16:00.

Pierwsze kilometry lajtowo, nic nie zapowiadało jakichś szczególnych trudności. Do czasu, kiedy wjechaliśmy do Ojcowskiego Parku Narodowego. Trzymaliśmy się szlaku pieszego, a ten w stosunku do opisanego na mapie biegł zupełnie swoimi ścieżkami (konfrontacja mapy ze wskazaniami GPS'a), choć równolegle. Na podjazdy byliśmy przygotowani, ale nigdzie nie było mowy o wspinaczce z rewerem na plecach! A takich kawałków było całkiem sporo - raz w górę taszcząc rower, to potem w dół na łeb na szyję. Jedyna myśl, jaka trzymała nas przy życiu to taka, że "co góra zabierze, to góra odda". Choć nie zawsze był to przymus. Mianowicie będąc w Ojcowie na widok długich schodów prowadzących do zamku Maciek zarządził: "Idziemy na skróty!". W pierwszej chwili pomyślałem, że żartuje, ale ten już zaczął wspinaczkę po stromym zboczu wlekąc jedną ręką rower. Nie pozostało mi nic innego, jak ruszyć za nim. Zamek był zamknięty.

Dalej bez niespodzianek: góra, dół, góra, dół. Przez jakiś czas jeszcze słyszałem narzekanie na średnią, która potem zamieniła się w walkę, by w ogóle jechać. Potem długi las i jakieś zamczysko. Wychodzi uzbrojony facet, by pouczyć nas, że z rowerami nie wejdziemy, a my się go pytamy: "Gdzie właściwie jesteśmy?". Pieskowa Skała. Foto, ciasteczko i mój kompan wraca do gościa z zapytaniem o stację benzynową (sic! gość się zaśmiał, nie dziwię się..) lub jakikolwiek sklep. "W dół z półtora kilometra, macie ze 20min czasu". I tyle nas było widać na zamku. :P Zrobiliśmy zapasy, lecz pojawił się kolejny problem: zbliżał się zmrok, trza gdzieś spać. W jednym miejscu odesłali nas z kwitkiem, do drugiego wspinaliśmy się z pół kilometra mega stromym asfaltem, by dowiedzieć się od młodej dziewczyny, że też nic z tego. Ciemno już, ręce nam opadły.
"Jesteśmy w czarnej dupie! Pośrodku niczego! I nie mamy gdzie spać!" -rzekł. Przechodziła akurat jakaś kobitka, podsłuchała i zagaiła. Okazało się, że jednak opcja jest, dostaliśmy pokój. Gorący prysznic, kolacja i w kimę.

Kończymy dzień z przebiegiem niespełna 60km, z tego 40 na szlaku. Niby niewiele, ale biorąc pod uwagę inne okoliczności: chrzanić to. Bardziej wkurzyło nas, że będąc w sklepie, zapomnieliśmy o PIWIE!








Wszystkie zdjęcia z geotaggingiem:
W formie tradycyjnego albumu
W formie mapy z pinezkami




Przejechane: 25.07 km
w tym teren ~1.50 km

Czas: 01:09 h
Średnia: 21.80 km/h
Maksymalna: 32.50 km/h

Taxi - kurs 128

Czwartek, 21 kwietnia 2011 | Komentarze #0

Kategoria 0-50km, Na twardo, Solo



Przejechane: 12.67 km
w tym teren ~1.00 km

Czas: 00:35 h
Średnia: 21.72 km/h
Maksymalna: 0.00 km/h

Taxi - kurs 127

Środa, 20 kwietnia 2011 | Komentarze #0

Kategoria 0-50km, Na twardo, Solo



Przejechane: 13.08 km
w tym teren ~2.00 km

Czas: 00:36 h
Średnia: 21.80 km/h
Maksymalna: 39.32 km/h

Do pracy

Wtorek, 19 kwietnia 2011 | Komentarze #0

Kategoria 0-50km, Na twardo, Solo



Przejechane: 74.89 km
w tym teren ~50.00 km

Czas: 04:12 h
Średnia: 17.83 km/h
Maksymalna: 47.72 km/h

"Gdzie ich tam diabły poniosły?!"

Poniedziałek, 18 kwietnia 2011 | Komentarze #5

Tytułowy cytat to słowa pewnej słusznej wiekiem przedstawicielki ludności wiejskiej, gdy nagle wyjechaliśmy rowerami wprost z pola, gdzieś pod Dobieszkowem.

Ustawka z Bartkiem-Chemikiem i jego kumplem. Główne założenia: w miarę lajtowe tempo, unikamy asfaltu jak ognia (co widać poprzez kształt tracka GPS :P), eksplorujemy trochę zadupia i świetnie się przy tym bawimy. Pełen fun i rekreacja.
Trasa jak widać (lasy, pola, dziury, włącznie z kawałkami czerwonego, czarnego i zielonego szlaku) + wycieczka do żwirowni. Wielkie jak kanion dziury w ziemi i malutkie ludziki/samochodziki/koparki na ich dnie robią wrażenie.



Loty ze spadochronem - nieudolne próby © Raven

Tyle zostało po znanym drewnianym palu na górce przy Dobrej © Raven

Szkoda go trochę. Niby tylko kawał drewna, a jednak stał tam "od zawsze". :(

Smoleńsk 2? (poligon ASG lub coś w podobie) © Raven

"Tak! Teraz na pewno nikt nas nie namierzy!" © Raven

Mała wskazówka: 51.854918333 19.543718333 ;)

Na przełaj przez las, czyli gałęzie są wszędzie © Raven

Kolory MTB © Raven

Teraz czekamy na bombowca © Raven


Z cyklu: Na krawędzi - żwirownia © Raven












Przejechane: 64.96 km
w tym teren ~20.00 km

Czas: 03:17 h
Średnia: 19.78 km/h
Maksymalna: 53.26 km/h

Odprocentowanie

Niedziela, 17 kwietnia 2011 | Komentarze #3

Budząc się rano jedyną aktywnością fizyczną, jaką miałem w głowie było podrapanie się po tyłku.

No ale Kubie nie mogłem odmówić, bo już X czasu nie mogliśmy się zgadać. Rundka po okołołagiewnickich zadupiach.

Po powrocie zmiana towarzystwa (Celinka + Szczepan) i dogrywka.
W międzyczasie Sławek dostał nerwicy/k**wicy/drgawek/stanów lękowych/itp. z powodu tajemniczego cykania, nie wiadomo skąd. W akcie desperacji będąc w Manufakturze zaczął na środku rynku rozkładać swój rower na czynniki pierwsze szukając winowajcy tajemniczego dźwięku. W pewnym momencie (rower już bez siodełka, pościągane linki z przelotek, pozdejmowane wszelkie zbędne zabawki, ogółem masakryczny widok) wykonał kilka podskoków/ugięć i tym podobnych wygibasów, a tu podjeżdża auto "Impel-Security", otwiera się szyba, w środku 2 młoty, zimny łokieć i.. "panowie, proszę nie skakać na rowerach". A my tak: O_O. A po chwili w śmiech. :D Popatrzyli złowrogo i odjechali. Za moment podjeżdża kolejny młot, z tym, że na Segwayu i wprost krąży koło nas. Po mało dyskretnym (acz zapewne celowym) komentarzu w stylu "A ten co? Pilnuje nas?".. nie, nie odjechał. Ale się odwrócił tyłem stojąc kilka metrów od nas. Żenada.

Powrót dość późno, a co za tym idzie zrobiło się zimno. Ja na w cienkiej bluzie, krótkie gacie, a tu 5st.C. Na powrocie power był. Przez pół miasta poniżej 15 minut.

No to ogień w dół! © Raven

"O nie, ja tu nie zjadę!" (patrz: krzyż koło drzewa) © Raven

"Hmm, a może jednak..?" © Raven






Serwis polowy "U Sławka" © Raven




Przejechane: 19.78 km
w tym teren ~5.50 km

Czas: 00:56 h
Średnia: 21.19 km/h
Maksymalna: 44.86 km/h

Z powrotem do domu

Sobota, 16 kwietnia 2011 | Komentarze #0

Zajedwabista pogoda, wiosna pełną gębą.

Kategoria 0-50km, Na twardo, Solo



Przejechane: 7.25 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 00:19 h
Średnia: 22.89 km/h
Maksymalna: 42.00 km/h

Bilet w jedną stronę

Piątek, 15 kwietnia 2011 | Komentarze #0

Zostałem namówiony na piwo, tak więc rower został w pracy.

Kategoria 0-50km, Na twardo, Solo



Przejechane: 26.67 km
w tym teren ~4.00 km

Czas: 01:10 h
Średnia: 22.86 km/h
Maksymalna: 35.40 km/h

Taxi - kurs 126

Piątek, 15 kwietnia 2011 | Komentarze #0

Kategoria 0-50km, Na twardo, Solo



Przejechane: 33.08 km
w tym teren ~5.50 km

Czas: 01:28 h
Średnia: 22.55 km/h
Maksymalna: 35.40 km/h

Taxi - kurs 125

Czwartek, 14 kwietnia 2011 | Komentarze #0

Całkiem przypadkiem wpadł w moje ręce długo poszukiwany biały kapsel do sterów.

Kategoria 0-50km, Na twardo, Solo