Jeżdżę, więc jestem.


avatar Niniejszy blog rowerowy prowadzi Mateusz vel. Raven, który z pofabrycznej Łodzi pochodzi. Od początku 2009 roku (od kiedy prowadzi tutaj statystyki) przejechał 28483.21 kilometrów, w tym 4325.30 po wertepach. Jeździ ze średnią prędkością 19.69 km/h.
Inne informacje znajdziesz tutaj.
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi na Bikestats

Mój Skype

Mój stan

Ujeżdżany sprzęt

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Raven.bikestats.pl

Archiwum


Przejechane: 53.00 km
w tym teren ~36.00 km

Czas: 03:40 h
Średnia: 14.45 km/h
Maksymalna: 66.80 km/h

#4: Na koniec świata i jeszcze dalej (Szczyrk 2013)

Piątek, 31 maja 2013 | Komentarze #0

Dzień 4. Zaczęty od szybkiej wizyty w Bielsku celem zakupienia nowej przerzutki dla Adama i haków. Dwóch. Po powrocie ekspresowy montaż i w drogę.

Najpierw na szybko w górę, na czerwony i w dół do Buczkowic. Pan Reżyser ochłonął po glebie 2 dni wcześniej i chciał ją przeanalizować zainscenizować. Niestety zdjęcia nie oddają głębi i tragizmu sytuacji.

Pogoda bajeczna, więc grzechem by było jej nie wykorzystać. Chcieliśmy jeszcze raz polecieć grzbietem ze Skrzycznego, by tym razem ponapawać się widokami i pocisnąć szybciej w dół. Lecz to by było za proste. Ambasador Dziwnych Pomysłów w postaci mojej osoby wymyślił, żeby zamiast odbijać na czerwony szlak do Salmopolu, pojechać dalej żółtym w stronę Wisły. Kartą przetargową w negocjacjach był fakt uniknięcia morderczego wypychu na Malinów. Co prawda do końca nie byłem pewien tego, co nas czeka na tajemniczym żółtym szlaku (i czy nie będzie gorzej), ale starałem się nie dać tego po sobie poznać.

Żółty odcinek okazał się bajeczny. Nawet, jak podejście nas umęczyło, to zaraz zjazd wynagradzał to z nawiązką. Były single, były szerokie kamieniste ścieżki, była przestrzeń.

Wszystko to, co tygrysy lubią najbardziej.

Nawet ku uciesze kompanów udało mi się wyrżnąć. Człowiek nagina po skałach wielkości drobnego RTV i AGD, a uziemiło mnie na prawie prostej drodze w lesie. Wredna gałąź zblokowała mi przednie koło wyginając przy tym jedną szprychę. Jako, że reszta roweru chciała jechać dalej, to można sobie wyobrazić, jak to się skończyło. Nawet bardzo nie bolało.

Pod koniec widoki rodem z Hobbita, tudzież innego Władcy Pierścieni.

Po dojechaniu do Wisły za wszystko, co dobre trzeba było zapłacić. Podjazdem. Długim. Ponad 400m przewyższenia na 7km po asfalcie. Do zmielenia, tylko psychicznie męczy. Ja z Bartkiem wjechaliśmy bez problemu, Koks z Reżyserem połowę drogi maszerowali wyglądając, jakby zaraz mieli się osunąć na nogach.

Na Przełęczy Salmopolskiej zastała nas noc. W nagrodę mieliśmy długi nocny zjazd. Dobrze, że nie miałem blatu w rowerze, więc skończyło się na niecałych 67km/h.

Ekspresowy poranny serwis © Raven

Zdjęcia strasznie wypłaszczają © Raven

Gleba. Jedna z wielu © Raven

Widok z Hali Jaworzyna © Raven

Skrzyczne. Ostatnie przygotowania © Raven



Na dachu świata © Raven



Zdjęcie nie tak odda tych mieniących się w słońcu mokrych kamieni © Raven



Końca nie widać © Raven








Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!