Jeżdżę, więc jestem.


avatar Niniejszy blog rowerowy prowadzi Mateusz vel. Raven, który z pofabrycznej Łodzi pochodzi. Od początku 2009 roku (od kiedy prowadzi tutaj statystyki) przejechał 28483.21 kilometrów, w tym 4325.30 po wertepach. Jeździ ze średnią prędkością 19.69 km/h.
Inne informacje znajdziesz tutaj.
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi na Bikestats

Mój Skype

Mój stan

Ujeżdżany sprzęt

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Raven.bikestats.pl

Archiwum


Przejechane: 66.34 km
w tym teren ~45.00 km

Czas: 03:38 h
Średnia: 18.26 km/h
Maksymalna: 35.00 km/h

Dancingu dzień trzeci

Czwartek, 24 stycznia 2013 | Komentarze #3

Ślisko po całości. Pługi puszczają w nocy, a to co w dzień napada jest tylko rozsmarowywane po drodze. Ile razy mną miotało na szynach tramwajowych to nie zliczę. Na ul.Tramwajowej (sic!) na rowerzystów czai się śmierć, lepiej omijać szerokim łukiem.

Odszczekuje me pochwały, co do odśnieżania łódzkich DDRów.
Zrobili to raz na początku (nie mówię, że źle) i koniec, dalej róbta co chceta. Dzień skończyłem dymając z duszą na ramieniu al. Jana Pawła II / al.Włókniarzy po prawie całej długości asfaltem (a później też Limanowskiego), bo DDRem normalnie jechać się zwyczajnie nie dało.

Chciałbym też podtrzymać mój pogląd, że niektórzy mają chyba klakson połączony z pompką do penisa.
Jadę sobie Pabianicką (jezdnią naturalnie, inaczej nie ma jak), dojeżdżam do którychś tam świateł. 4 pasy w jedną stronę, wszystko stoi. Co robi rowerzysta? Oczywiście omija stojące samochody (i tak miałem skręcić na tej krzyżówce w prawo), w końcu nie po to jadę rowerem, żeby czekać w wielkiej kolejce. Jako, że każde auto stoi po swojemu (jedne z prawej strony pasa, inne z lewej, jeszcze inne świadomie mi drogę zajechało), to zacząłem slalom gigant. No i tak jadę jednemu przed maską, a ten cymbał się wiesza na klaksonie. I po co to komu (co to zmienia)?


Na rozluźnienie ciekawy filmik promujący Norwegię:

Dla niecierpliwych dodam, że jest motyw rowerowy w 21 sekundzie powyższego filmu. :)

Ale co by nie było, że "cudze chwalicie, swego nie znacie" wklejam też promo-movie made in Poland:


No, to tyle. Weekend!

Kategoria 50-100km, Kurierka, Na twardo, Offroad, Solo, Z fotkami i filmami


<< Poprzedni wpis: Czy rower ma duszę?
>> Następny wpis: Oszukać przeznaczenie
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!



Komentarze
Raven
| 20:15 piątek, 25 stycznia 2013 | linkuj No.. Prawie nigdy. Na Pabianickiej parę razy mi się zdarzyło.
Raven
| 20:14 piątek, 25 stycznia 2013 | linkuj Od Pabianickiej do Obywatelskiej praktycznie nie ma innej drogi, bo jak przed zimą rozpieprzyli połowę jezdni (+ DDR naturalnie), tak to zostało do tej pory.
Będąc przy Castoramie dostałem kurs ze Św. Teresy na Teofilów. Było już po 17, więc musiałem się spinać. Mimo, że wieczorny szczyt jeszcze się nie skończył, to nie miałem innego wyboru. Objazd nie wchodził w grę, bo raz, że czasu mało, a dwa, że zjechany po całym dniu zwyczajnie nie miałem ochoty (i siły) na nadkładanie kilometrów. Adrenalinkę momentami podnosi, nie powiem. Jedynie na wiadukty nigdy się nie pcham (koledzy kurierzy pewnie by się w tym momencie uśmiechnęli).
barklu
| 20:02 piątek, 25 stycznia 2013 | linkuj Włókniarzy jezdnią - toś hardkor. Przez trzy lata była to moja trasa na uczelnię i jak nie dawało rady przejechać DDR, to jeździłem po prostu innymi ulicami.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!