Jeżdżę, więc jestem.


avatar Niniejszy blog rowerowy prowadzi Mateusz vel. Raven, który z pofabrycznej Łodzi pochodzi. Od początku 2009 roku (od kiedy prowadzi tutaj statystyki) przejechał 28483.21 kilometrów, w tym 4325.30 po wertepach. Jeździ ze średnią prędkością 19.69 km/h.
Inne informacje znajdziesz tutaj.
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi na Bikestats

Mój Skype

Mój stan

Ujeżdżany sprzęt

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Raven.bikestats.pl

Archiwum


Przejechane: 86.60 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 04:16 h
Średnia: 20.30 km/h
Maksymalna: 38.30 km/h

Taxi - kurs 330 - ma Pan/Pani rozmienić stówkę?

Czwartek, 24 maja 2012 | Komentarze #2

Ekspresowy kurs na koniec dnia. Klientka płaci chore pieniądze, żeby na już dostarczyć do Warszawy jakieś zaproszenia na jakąś ważną imprezę, czy coś. Motyw prosty: odbieram, nadaję przesyłką konduktorską, gość w Wawie odbiera i doręcza. Gnam na Sienkiewicza, żeby odebrać paczkę. Zostaję przy tym ogołocony z wszelkiej drobniejszej gotówki (pytając jeszcze, CZY NIE MAM WYDAĆ DROBNIEJ! - jaaaasne). Trudno się mówi. Jako, że przesyłka w chwili mojego przybycia była w proszku, to na Kaliski nie było szans zdążyć - pognałem na dworzec na Chojny. Na miejscu przebłysnęła mi myśl: "Konduktor będzie miał wydać ze stówy?". Zacząłem kombinować, ale kasa okazała się zamknięta (do 17?! Wieś z tramwajami normalnie..), a pan w budce z hamburgerami z dozą ignorancji stwierdził, że mi nie rozmieni, bo sam ma mało. Przyjechał pociąg, konduktor druczek wypisał i na wieść o "stówce".. bloczek schował z powrotem.
-"Szefie, nie mam wydać, nic nie zrobię."
Nosz.. No to szarża po pełnym ludzi wagonie w poszukiwaniu drobnych. Jak można się domyślić, oczywiście nikt gotówki nie nosi. Drugi złapany na peronie konduktor zrobił tylko wielkie ślepia. Nabiegałem się w tę i z powrotem i nic. Nawet taksiarzy przy dworcu nie było, jak akurat by się przydali. Po konsultacji telefonicznej z koleżanką z bazy biegnę do "Pana Szefa":
-"Szefie, nie da rady na koszt odbiorcy jakoś? To MUSI pojechać."
-"Musi/nie musi.. Zawsze musi.. A jak mi nikt nie odbierze? No i jak ja miałbym to wypisać? Nie da rady!"
No normalnie jakieś jaja, jak w ukrytej kamerze. :/
Pobiegałem jeszcze chwilę po peronie i wtem na horyzoncie pojawia się zbawiciel - młody chłopak akurat wsiadający do pociągu rzecze:
-"Ja mam!"
Ja mu na to:
-"Super!"
A co na to konduktor? Gwizdek i
-"Odjazd!"
:[ !@#$%^&*(!!!

Ostatecznie przesyłka pojechała z godzinnym opóźnieniem z Kaliskiego. A kasę rozmieniłem po drodze na Shell'u na Politechniki (z uśmiechem i bez niczyjej łaski).




<< Poprzedni wpis: Taxi - kurs 329
>> Następny wpis: Dawno mnie tam nie było, czyli rundka po PKWŁ
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!



Komentarze
Raven
| 10:08 poniedziałek, 28 maja 2012 | linkuj No to stówa stówą (choć nie uwierzę, żeby nikt w całym wagonie nie miał), no ale żeby sprzedawać bilety i nie mieć wydać z 10zł? Komedia normalnie.
Ale to się zrozumie dopiero, jak się samemu w takiej patowej sytuacji znajdzie.
siwy-zgr
| 08:07 poniedziałek, 28 maja 2012 | linkuj Miałem kiedyś podobną sytuację, ale z kasą na bilet w autobusie. Nikt mi nie chciał 10zł rozmienić. W końcu jakiś koleś mi DAŁ 40 groszy (bo tyle mi brakowało) i kupiłem bilet. Za dwa przystanki wsiadły kanary... Takiego farta miałem wtedy, że szkoda gadać.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!