Jeżdżę, więc jestem.


avatar Niniejszy blog rowerowy prowadzi Mateusz vel. Raven, który z pofabrycznej Łodzi pochodzi. Od początku 2009 roku (od kiedy prowadzi tutaj statystyki) przejechał 28483.21 kilometrów, w tym 4325.30 po wertepach. Jeździ ze średnią prędkością 19.69 km/h.
Inne informacje znajdziesz tutaj.
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi na Bikestats

Mój Skype

Mój stan

Ujeżdżany sprzęt

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Raven.bikestats.pl

Archiwum


Przejechane: 114.63 km
w tym teren ~50.00 km

Czas: 06:49 h
Średnia: 16.82 km/h
Maksymalna: 70.15 km/h

Czarna seria 11 i pół

Poniedziałek, 31 marca 2014 | Komentarze #0

Ela wybrała się tego dnia na samotny trening szosowy, a przed resztą stało widmo kolejnej setki. Wyjechałem ze szczerymi wątpliwościami, czy dam radę wrócić. Okazało się nie być najgorzej bo było dużo postojów. Chyba za dużo. Krzaki cierniowe mściły się nie miłosiernie za wtargnięcie na ich teren. Co ogarnęliśmy jednego kapcia, to okazywało się, że ktoś ma kolejnego. Jakimś cudem tylko ja nic nie łatałem. Za to złapałem kolczastą gałąź pomiędzy tyłek i siodełko. W sumie nie wiem, co gorsze.

Gdzieś w połowie do peletonu dołącza sympatyczny psiak przybłęda. Najbardziej zakolegował się z Marcinem sikając (dosłownie) z radości. Po wielu kilometrach kombinacji udaje się nam go pozbyć.
W końcu dotarliśmy nad wodospady. Widoki bajeczne, mimo, że nie trafiliśmy do tych najwyższych.
Powrót był dla mnie morderczy przez wielkie asfaltowe podjazdy. Na szczęście co góra zabiera, to góra oddaje, więc można było też doładować akumulatory na zjazdach. Wycieczki nie uprzyjemniał mi fakt, że tłumik Epicona niespodziewanie odmówił posłuszeństwa, przez co amor stracił połowę skoku i całe tłumienie.

Pod koniec tempo niespodziewanie wzrasta. Sam nie wiem skąd wziąłem te rezerwy mocy, ale w rowerowym pociągu jechało mi się nadzwyczaj dobrze. Zmęczenie dawało się już wszystkim we znaki i było kilka zgrzytów, które o mało nie zakończyły się karambolem, ale ostatecznie daliśmy radę. Do Vodice wróciliśmy już w świetle LEDowych jupiterów zamocowanych na kierownicach.

Skrzydlaty prześladowca
Skrzydlaty prześladowca © Raven
Dobry patent nie jest zły. Zwłaszcza, kiedy jest skuteczny
Dobry patent nie jest zły. Zwłaszcza, kiedy jest skuteczny © Raven
Opuszczony dom
Raz, dwa, trzy, kleisz Ty!
Raz, dwa, trzy, kleisz Ty! © Raven
Mknął, aż się kurzyło
Nadwornego szydercę też kolec dopadł. I mleczko mu nie pomogło. :P
Nadwornego szydercę też kolec dopadł. I mleczko mu nie pomogło. :P © Raven
Prę do przodu
Prę do przodu © Raven
Nie rozumiem narzekań. Mnie się na tym postoju podobało. :)
Nie rozumiem narzekań. Mnie się na tym postoju podobało. :) © Raven
Na tym krzesełku na górze miny na pewno nikomu nie grożą
Na tym krzesełku na górze miny na pewno nikomu nie grożą © Raven
Krajobraz jak z bajki
Iza idzie jak lokomotywa
Iza idzie jak lokomotywa © Raven
Psiak przybłęda
Psiak przybłęda © Raven

"Kochanie, każdy sobie rzepkę skrobie!" © Raven
Oto i on: mocarny Pan Kolec
Oto i on: mocarny Pan Kolec © Raven
Mistrz samojebek w akcji
Mistrz samojebek w akcji © Raven
Bo motywacja to podstawa
Bo motywacja to podstawa © Raven
Wwwzzzziuuuuuuuuuuuum!
Wwwzzzziuuuuuuuuuuuum! © Raven
Zdjęcie tego nie odda :(
Zdjęcie tego nie odda :( © Raven
Zdjęcie tego nie odda. :(
Krajobraz jak z Hobbita, albo innego Władcy Pierścieni
Krajobraz jak z Hobbita, albo innego Władcy Pierścieni © Raven
Góry, asfalt i przepaść
Góry, asfalt i przepaść © Raven
Przestrzelony znak drogowy? Tutaj to nic nadzwyczajnego
Przestrzelony znak drogowy? Tutaj to nic nadzwyczajnego © Raven
Art photo made by Siwy
Art photo made by Siwy © Raven

Route 2 542 308 - powered by www.bikemap.net

Bilans kapci: ja naliczyłem 11,5. Pół, bo Kamil koło dopompował i jakoś do końca dojechał.




Przejechane: 97.34 km
w tym teren ~60.00 km

Czas: 05:24 h
Średnia: 18.03 km/h
Maksymalna: 48.21 km/h

Rzeźnię czas zacząć

Niedziela, 30 marca 2014 | Komentarze #2

Dzień drugi. Czas zacząć prawdziwą jazdę. Objazd jeziora Vransko. Brzmiało nieźle. Do czasu, bo biorąc pod uwagę, że od początku roku przejechałem na rowerze 120km, to zrobienie setki na raz trochę przerażało. Dodajmy do tego jeszcze wysokie stężenie koksów w ekipie, co róznało się z tempem "turystycznym żwawszym". Według wskazań pulsometru chyba powinienem tego nie przeżyć. Na 65 kilometrze przez moment myślałem, że się wykonało, bo zegarek przez dłuższą chwilę uparcie pikał i pokazywał okrągłe zero. Ale na szczęście wróciłem do żywych.

Po powrocie ległem plackiem na wielką skórzaną kanapę, która przyjemnie chłodziła spaloną słońcem skórę. Czas na regenerację. Może wytrwam do końca, ale moja dupa mi tego nie wybaczy.

Zapomniana motoryzacja
Zapomniana motoryzacja © Raven
Na rozstaju dróg
Rower nad wielką wodą
Cała ekipa w komplecie
Cała ekipa w komplecie © Raven
Wielka woda
Klasyk w świetnym stanie. Wiele tam takich
Klasyk w świetnym stanie. Wiele tam takich © Raven
Ze światłem w plecy
Opuszczony dom. Z kamienia, a jakże
Opuszczony dom. Z kamienia, a jakże. © Raven
Lustrzana tafla
Photo of the day
Pomiędzy kamienicami
Tymczasem w Vodice
Kamienista plaża

Route 2 542 301 - powered by www.bikemap.net




Przejechane: 18.16 km
w tym teren ~4.00 km

Czas: 01:40 h
Średnia: 10.90 km/h
Maksymalna: 34.41 km/h

W krainie kamieni, kamieni, kamieni i krzaków

Sobota, 29 marca 2014 | Komentarze #0

Chorwacja zaskoczyła nas swoją dzikością. Wszędzie widać głównie to, co w tytule. Czas jakby wolniej tutaj płynie (gdzieniegdzie nawet się zatrzymał), a lokalesi strzelają do znaków drogowych (później przewinie się foto). Pośrodku niczego, przez cały kraj wiedzie równa jak stół autostrada, która co jakiś czas przedziera się tunelem przez góry.

Było nas sześcioro. Nie licząc mnie był też Marcin z Izą, Kamil-Cyborg (organizator), Ela (cichociemna ze stalową łydą) oraz Bartek - nasz nadworny maruda. Na miejsce dotarliśmy po południu. Pierwszy dzień minął nam na zakwaterowanie, a celem szybkiej aklimatyzacji wybraliśmy się na pobliskie górki oraz zobaczyć kawałek naszego miasteczka. Nie omieszkaliśmy również poszukać lokalnego piwa. Butelki po 2 litry?! No cóż, trzeba się było dostosować. :)

Przystanek w Austrii
Przystanek w Austrii © Raven
Pierwsze widoki
Pierwszy dzień w Chorwacji
Piwooooooooo!
Piwooooooooo! © Raven

Route 2 542 297 - powered by www.bikemap.net




Przejechane: 37.00 km
w tym teren ~30.00 km

Czas: 02:25 h
Średnia: 15.31 km/h
Maksymalna: 0.00 km/h

Był bunkier - było zajebiście

Sobota, 22 marca 2014 | Komentarze #0

Blachosmrodami do Spały i wycieczka po tamtejszych terenach. + wizyta w schronie kolejowym. 

Kazali mi go złapać za sami wiecie co
Kazali mi go złapać za sami wiecie co © Raven
Armata
Ciemność, widzę ciemność
Światełko w tunelu
Pojazdy wojskowe w bunkrze
Przed wejściem do bunkra
Schron kolejowy w Konewce
Musieli być bardzo zakochani
Musieli być bardzo zakochani © Raven
Fuuuuuuuuuuuu!
Fuuuuuuuuuuuu! © Raven
Zachód słońca

Route 2 575 361 - powered by www.bikemap.net




Przejechane: 8.21 km
w tym teren ~1.00 km

Czas: 00:24 h
Średnia: 20.53 km/h
Maksymalna: 31.65 km/h

Komunikacyjnie

Środa, 12 marca 2014 | Komentarze #0

Do i z pracy.

Kategoria 0-50km, Na twardo, Solo



Przejechane: 4.73 km
w tym teren ~1.50 km

Czas: 00:15 h
Średnia: 18.92 km/h
Maksymalna: 33.44 km/h

Z powrotem do domu

Wtorek, 11 marca 2014 | Komentarze #0

Przelansowałem się po Zdrowiu, bo pogoda ładna. Gdyby nie katar i coś z gardłem, to może by było coś więcej.

Tymczasem za wlekącą się ciężarówką
Tymczasem za wlekącą się ciężarówką © Raven




Przejechane: 3.84 km
w tym teren ~0.50 km

Czas: 00:14 h
Średnia: 16.46 km/h
Maksymalna: 25.48 km/h

W ramach doprowadzania siebie do porządku...

Poniedziałek, 10 marca 2014 | Komentarze #2

...pojechałem rowerem do pracy, ale jakoś tak wyszło, że wróciłem samochodem :P.

A co by nie było tutaj zbyt pusto, to wrzucam tzw. foto z czapy. Sorry za jakość godną kalkulatora - robione po ciemku, przez szybę i z dużej odległości. Ale liczy się przekaz.
O dziwo za kierownicą nie było nastoletniego łebka :)
O dziwo za kierownicą nie było nastoletniego łebka :) © Raven




Przejechane: 45.74 km
w tym teren ~15.00 km

Czas: 02:24 h
Średnia: 19.06 km/h
Maksymalna: 38.22 km/h

Czas się za siebie wziąć

Niedziela, 9 marca 2014 | Komentarze #6

Pozostały mi 3 tygodnie, co by nie przynieść sobie wstydu, tak więc postanowiłem zacząć odbudowywanie formy. Tym bardziej, że pogoda temu sprzyja.


Route 2 491 757 - powered by www.bikemap.net




Przejechane: 34.20 km
w tym teren ~15.00 km

Czas: 02:13 h
Średnia: 15.43 km/h
Maksymalna: 34.41 km/h

1006 metrów

Wtorek, 25 lutego 2014 | Komentarze #14

Tyle, statystycznie rzecz biorąc, wynosi mój średni dzienny przebieg na rowerze w tym roku. To taka informacja dla wszystkich maruderów którzy twierdzą, że nie jeżdżę na rowerze. Bo jak widać jeżdżę. :P

Jako, że zwykła wycieczka za dnia była by zbyt zwykła, to znowu wyszedłem na rower o chorej godzinie. Z Siwym. W sumie decyzja spontaniczna. No i pojechaliśmy do lasu (pierwotnie miał być asfalt) zrobić rundkę. Koniec świata chyba jednak nadciąga, bo Modrzewiak o 22 był zamknięty.

A tak z innych kwestii rowerowych, to góral doczekał się czyszczenia, nowego ogumienia i grubszego serwisu amortyzatora (ale to bajecznie chodzi po zalaniu olejem...), a asfaltowiec dostał nową sztycę bez offsetu (nareszcie ulga dla kolan) oraz pozbyłem się szkaradnego komina podkładek znad mostka. Tak więc coś tam się dzieje tą wczesnowiosenną porą i to nie tak, że o dwóch kółkach zapomniałem. :)

Dobra guma to podstawa

Sztyca bez offsetu wybawieniem dla kolan

Precz ze szkaradnym kominem z podkładek




Przejechane: 23.15 km
w tym teren ~7.00 km

Czas: 01:27 h
Średnia: 15.97 km/h
Maksymalna: 32.53 km/h

Jak to jest zabrać drewno do lasu?

Środa, 1 stycznia 2014 | Komentarze #6

Niniejsza wycieczka miała dojść do skutku w sylwestra, ale około godziny 22 deszcz pokrzyżował nam plany. Postanowiliśmy wdrożyć sylwestrowy plan B, a trip zrealizować gdy tylko wytrzeźwiejemy, więc niecałe 24h później. Gwoździem programu miało być ognisko, ale biorąc pod uwagę wcześniejszy deszcz Siwy zwątpił w to, czy uda się wzniecić ogień. Więc co? Więc wymyśliłem, że zabierzemy ze sobą drewno. :D Fajnie było (hmm... dopóki ogień nie zgasł). Tylko Marysia wymiękła.

Wiem, pomysł był poroniony, ale przecież takie są najlepsze. :) I oby w więcej takich obfitował cały nadchodzący rok, czego sobie i wszystkim czytającym ten wpis życzę.
Ognisko na powitanie nowego roku

Ognisko na powitanie nowego roku